Dziś miało być coś niezaangażowanego, ale co siądziemy do komputera, to czytamy powalającego newsa.
Gdzieś w latach sześćdziesiątych Przewodniczący Mao zakazał Chińczykom czytania klasyków światowej literatury (m.in. Dostojewskiego). W roku pańskim 2007 Wicepremier G. (dawny przewodniczący… Młodzieży Wszechpolskiej) szczęśliwie nie zakazał, ale wykreślił z listy lektur tychże. Obaj przewodniczący postanowili promować głównie „twórców” lokalnych. Często lekkich, bez dylematów moralnych i jedynie słusznych.
Prawdę mówiąc, daleko nam do literatów. W wielu przypadkach szkolną klasykę łykaliśmy z wielkim bólem i znudzeniem. Pewnie jednak nowe - katolicko zaangażowane – zamienniki przyszłyby nam z większym obrzydzeniem. Będąc na miejscu licealistów, wolelibyśmy wiedzieć, co tworzył Goethe i jak różnił się romantyzm w Europie od romantyzmu w Polsce, a także znać przynajmniej pobieżnie klasykę europejską i pierwszą polską ligę (docenianą też na świecie) niż głowić się, kim był niejaki Dobraczyński. Lepiej poznać prawa rewolucji Witkacego w „Szewcach” niż czytać truizmy o miłości bliźniego kremówkowego kolesia. Rozumiemy, że wszystko zmierza do tego, czego przedsmak dały matury z polskiego w Warszawie i zaowocuje tym, że nie wszyscy, którzy biali to Europejczycy.
A co z retuszowaniem historii u Sienkiewicza ku chwale mitomanii? Go na pewno trzymać nie warto.
Żeromski to jeszcze jest? Nikt poza nim o Polszy kąśliwego słowa nie powiedział. Mógł się nie utrzymać..
Czy weszła już nowa interpretacja Dulskiej ku chwale Matki Polki dbającej o spójność rodziny oraz moralność publiczną?
KiK
Ps. Dzisiejszy wpis sponsorowały literki M i G oraz cyfra 7 ;-)
2 komentarze:
Co tu własciwie komentować..?
To wydarzenie akurat chyba samo się komentuje... Czasem po prostu szkoda słów...
Prześlij komentarz