2007/10/31

Test moralności

Zostaniesz poddany/a małemu testowi.

Składa się on z jednego tylko pytania, ale pytanie to jest bardzo ważne. Nie odpowiadaj pochopnie i bez rozwagi! Wyobraź sobie poniżej opisaną sytuację i podejmij decyzję. Zastanów się. Pamiętaj: Odpowiedź powinna być spontaniczna, ale szczera!...

Znajdujesz się w samym centrum katastrofalnej powodzi wywołanej orkanem... Niesamowite masy wody.... Jesteś fotoreporterem w samym środku tej przerażającej katastrofy. Próbujesz zrobić jak najbardziej oddające grozę zdjęcia......

Sytuacja jest niemal beznadziejna... Wokół ciebie znikają domy, ludzie walczą z żywiołem...Potęga natury w całym jej okrucieństwie porywa wszystko na jej drodze. Nagle widzisz mężczyznę prowadzącego terenówkę, który walczy rozpaczliwie. Wygląda jakoś znajomo... I rozpoznajesz go: to Prezydent Kaczyński! Ale widzisz, że szalejąca powódź zaraz go porwie - ostatecznie... Masz dwie możliwości - uratować go albo zrobić zdjęcie twojego życia! Ocalić mu życie albo zrobić zdjęcie. Zdjęcie, które przedstawia śmierć jednego z najważniejszych ludzi w Polsce...

A teraz pytanie:


Lepsze będzie MATOWE CZY BŁYSZCZĄCE ??

Breaking news: ekspertyza czy Tusk może nie zostać premierem

"Jak wynika z nieoficjalnych informacji radia TOK FM kancelaria prezydenta zamówiła ekspertyzę dotyczącą tego, czy prezydent musi powoływać na stanowisko premiera szefa największego ugrupowania.

Dostaliśmy zlecenie na sporządzenie ekspertyzy. Dotyczy to interpretacji trzech regulacji konstytucyjnych. Artykułu 154, który mówi, że prezydent desygnuje prezesa rady ministrów - mówi rozgłośni dyrektor Centrum Ekspertyz Zrzeszenia Głównego Prawników Polskich doktor Waldemar Gontarski" - donosi Wyborcza.


Ale numer... Mamy nadzieję, że to w końcu będzie gwóźdź do kaczej trumny, takie wojowanie wbrew wyborcom. Chcielibyśmy także zamówić ekspertyzę, czy to już ten moment, że ktoś jest jest wystarczająco "szalony" i nie zdolny do pełnienia urzędu:

Art. 131. Konstytucji RP
1. Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej.

2007/10/30

Prawdziwe Cuda nad Wisłą

Czytamy "Katonielę" i jest to miód na dusze nasze. Bo w ogóle fascynuje (nie wiemy czy to dobre słowo) nas ludowa religijność, ale tylko wtedy, gdy mamy z nią kontakt przez gazety lub czasopisma (w rzeczywistości nas przeraża)....


Na Okęciu wylądowała Matka Boska. Bezpośrednio po odprawie paszportowej (Non UE Citizen) udała się na drzewo.

Tak sprawę opisują profesjonaliści:

"Na chodniku jest więcej kwiatów i zniczy niż na początku października. Na płocie ktoś powiesił pojedyncze, sztuczne róże. Niektórzy przechodnie mówią, że wizerunek nadal krwawi, ale nikt już nie łączy tego z polityką. Wcześniej wiele osób komentowało, że cudowny wizerunek pojawił się specjalnie na wybory. Pomiędzy kwiatami ktoś położył kartkę z modlitwą do Matki Bożej i obrazek z papieżem Janem Pawłem II".

Ostatnio Polskę nawiedziła też lalka- relikwia. 46 kościołów na trasie tournee dzień i noc nawiedzały tłumy:


Podobno Halina Bortnowska (publicystka katolicka) na jej widok o mały włos straciłaby wiarę. "Pierwszy relikwiarz miał postać białej niedużej trumny. Przez kilkadziesiąt lat stał w kościele w Turynie. Salezjanie postanowili być jednak nowocześni. W internecie tak uzasadniają przebudowę: "Przede wszystkim look - wizerunek liczy się dziś, i to bardzo, może zdeterminować powodzenie jakiegoś przedsięwzięcia" - można przeczytać w DF . Be cool, be dżezi. Osobisty kierowca lalki, Włoch, Alfredo Abrami, twierdzi, że "takich tłumów jak w Polsce jeszcze nie widział."

U podnóża warszawskiego dauntaun, jest zaś miejsce w którym zawsze palą się znicze, a niezależnie od pogody, kręcą się też całe grupki wycieczkowiczów....


To miejsce, którego oblicze odmienił Duch, co zstąpił. To w tym miejscu w 1979 roku papież wypowiedział tę słynną kwestię, która ponoć obaliła komunizm...

Ojciec był, jest i będzie nam wiecznie żywy:

Foto odnalezione przez Tomka.

BONUS:
Znajdź 5 różnic:


Ps. Jakimś niezbadanym cudem stuknęło nam 10 000 wizyt.

Uwaga, Kaczka przemówi ludzkim głosem

Maga u siebie na blogu pisała wczoraj, że skoro wedle jednej kaczki, 21 października był nowym 13 grudnia, to według tego kalendarza (jarosławiańskiego; jak policzyliśmy 55 dni do przodu w stosunku do gregoriańskiego) już za moment będzie Wigilia. Tym samym Zaduszki stają się Bożym Narodzeniem...

I chyba coś w tym jest. Tezę tę potwierdza dzisiejsza wypowiedź Kamińskiego dla Radia Zet, że obrażony prezydent już wkrótce przemówi. Na łamach Rzeczpospolitej powie co ma do powiedzenia o wyborach. Nie da się ukryć, idą Święta. Wtedy zwierzęta mówią ludzkim głosem. Kwa, kwa, bla bla.

Czekamy co prezydent chciałby powiedzieć o odnowie moralnej i kwestii zawierania nowych pięcioletnich kontraktów ze służbistami PiS już po ogłoszeniu wyników, kiedy wiadomo, że będą musieli odejść. Czy te odprawy to na cele charytatywne pójdą?

A swoją drogą, to dziwne, że wypowiedzi prezydenta trzeba ogłaszać z wyprzedzeniem, zupełnie jakby była to zapowiedź rozbieranej sesji Madonny, Dody albo Ricky’ego Martin’a, które znacznie podniosłyby sprzedaż piśmidła... Ciekawe, że w ogóle prezydent ma zwyczaj komunikowania się wyłącznie przez łamy wybranego dziennika lub czasopisma.

2007/10/29

Szambo wybiło

Rozbawiła nas historia, że Kaczor pozostający u władzy obraził się na Pana Donalda. Sprawa jest niebagatelna, prezydent nie był kiedyś obrażony "szambem w pałacu Prezydenckim" w wykonaniu sławnego solisty z Torunia... Jakie inwektywy sprawiły, że teraz szambo wybiło i prezydent nagle się obraził? Czekamy na nas oświecenie.

Najważniejsze jest jednak to, że kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Prezydent zaszył się w swoim pałacu, bo jest obrażony. Postanowił tym samym nie kontaktować się nie tylko z Panem Donaldem, ale i wyborcami. Będzie fajnie, jeśli go nie zobaczymy do końca kadencji... Chyba jednak obrażony nie zdaje sobie sprawy, że przestać się komunikować, to zniknąć z mediów. Zniknąć z mediów, to przegrać reelekcję. Dla nas bomba...

Swoją drogą, zagrywki typu "jeśli/ póki mnie nie przeprosisz, to (nie) coś tam..." to bardzo częsty błąd wychowawczy powielany potem w stosunku do otoczenia w życiu dorosłym. Uciekają się do niego jednostki, które jedynie przez taki szantaż, są w stanie chociaż doraźnie podreperować swoje chore (powiedzmy dające poczucie marności) ego. Bo, kiedy na dziecku dla własnej poprawy nastroju (dowartościowania się) wymuszamy jest stosunek uległości w ten sposób, to wyrośnie z niego taka sama ofiara, jak wymuszający i samo za wszelką cenę i w taki sam sposób będzie chciało się pozbyć się uczucia, że nic nie znaczy ....

Szmajdziński właśnie zaproponował badania psychiatryczne dla tych, co chcą pracować w służbach specjalnych [w kontekście przypadku Antoniego M]. Zapytujemy co z kandydatami na kluczowe urzędy w państwie? ;-)

2007/10/25

Jak przebiega proces ewolucji?

PiS odsunięty od władzy, będzie mniej polityki. Z nudów z połowa blogów padnie. A co z nami? Może więcej queerów i genderów? Dziś natomiast zajmiemy się ewolucją.

Ewolucji podlega na przykład Rafał Ziemkiewicz. Dzieje się to powoli, ale tak to już jest z ewolucją i dlatego nie jest rewolucją. Jeszcze kilka lat temu dostawał drgawek na myśl o gejach. Ostatnio pozwolił ich nie leczyć i żyć w ukryciu, dziś mówi "OBYWATELE HOMOSEKSUALNI". Tak, drodzy obywatele, rodacy i rodaczki. Czyżby przeczytał naszą odpowiedź ;-) ?

Zanim zaczniemy wieszać psy na tekście w dzisiejszej Rzeczpospolitej, musimy mu podziękować za jedno z lepszych spostrzeżeń, jakie usłyszeliśmy (streszczonie na Pardonie):

"Jeśli traktujemy naukę Kościoła jako rozstrzygający argument dla organizacji społecznej, to konsekwentnie powinniśmy domagać się usunięcia z prawa możliwości rozwodów i penalizacji seksu przed- oraz pozamałżeńskiego. Skoro jednak sobie, heteroseksualnej większości, przyznajemy dość zgodnie prawo do życia w niezgodzie z naukami Kościoła, musimy być konsekwentni."

Nie stara się autor? Stara się!

Niestety, gdyby w Polsce, kierowano się nauką Kościoła Katolickiego, bylibyśmy jednym z fajniejszych krajów na ziemi. Bylibyśmy oazą szczęśliwości, miłości, zaufania i przede wszystkim uczciwości oraz krajem ludzi skruszonych, jeśli przypadkiem pobłądzili. A tymczasem jesteśmy okropnym burakowiskiem, w którym żyć się ledwo daje i wcale PiSu u władzy na myśli nie mamy. Zostawiamy więc te kościelne bujdy, bo tu nikt sobie nimi dupy nie zawraca.

Na wstępie autor ubolewa, że zagraniczny człowiek, nie chce zrozumieć, iż Polacy mają odrębne obyczaje i homoseksualistom równać szans nie muszą. Z poczuciem wyższości, zagraniczny rozmówca daje Polakowi-konserwatyście do zrozumienia, że jest burakiem. Jest to "kulturowy rasizm". Bo przecież można za pedziem nie przepadać. Taki sam terror podobno sieją polskie organizacje gejowskie
Zapytujemy więc konserwatystę, kiedy do jego płatów czołowych dojdzie impuls mówiący, że nie lubić pedzia, to jak nie lubić czarnucha i nie koniecznie należy na to pozwalać?

Postulaty organizacji gejowskich to nie jest "pokochaj geja, zaproś go na obiad".

Postulaty organizacji gejowskich to "przestań wytykać palcem i formułować o nim sądy w takim języku".

Dalej jest słuszny wniosek:

"eksponowaniu homoseksualizmu odruchową niechęć Polaka budzi nie tyle nawet element homo, ile po prostu eksponowanie seksualizmu. Jesteśmy społeczeństwem tradycjonalistycznym, które w swej masie dobrze się ze swoim tradycjonalizmem czuje".

Pisaliśmy kiedyś, że dla Polaków ich seksualność jest koszmarem. Uczono ich myśleć, że świat się nie jebie, tylko czasem "prokreuje". Współżyje zaś z poczucia obowiązku. Niedawno na forum Gazety roztrząsano problem, jak powiedzieć rodzicom, że w wieku 24 lat już się współżyje... I jest to symptomatyczne... Jest to stan bardziej dla zainteresowanych patologiczny niż godny poszanowaniami i kultywowania i dobrze, żeby konserwatysta - katolik o tym wiedział...


Dalej robi się zabawnie:
"W gejowskiej propagandzie nie sposób wyznaczyć granicy między tym, co można by uznać za próbę debaty społecznej, a zwykłą pornografią. Sprawia ona wrażenie, jakby tworzona była przez ludzi sfiksowanych na punkcie własnej rozpusty, w której to fiksacji mniej istotne się staje, czy ma ona charakter homo-, czy heteroseksualny".

O kurka! No co my możemy, na to, że kiedy Ziemkiewicz byle widzi chłoptasia, który mówi, jestem gejem, prędzej niż później wyobraża go sobie w pornograficznej sytuacji? Ziemkiewicz i jemu podobni modelowo dokonują tu projekcji. To się poddaje terapii, a nie reguluje życie innych pod swój problem. [Projekcja - w psychologii jeden z mechanizmów obronnych; przypisywanie innym własnych poglądów, zachowań lub cech, najczęściej negatywnych. Projekcja często uzasadnia agresywne zachowania poprzez podbudowywanie wiary w agresywne nastawienie całego świata i konieczność samoobrony. Definicja za wikipedią, dla zainteresowanych więcej w np. Siek, S. "Rozwój potrzeb psychicznych, mechanizmów obronnych i obrazu siebie"].

Deser jest tradycyjny (kisiel pitny z babolami):
"Co właściwie myślimy o homoseksualistach, jeśli już do myślenia o nich jesteśmy zmuszani? Moja osobista odpowiedź: jako chrześcijanin widzę w nich swoich braci i siostry, jako konserwatysta – współobywateli, których prawa i wolności muszą być szanowane tak samo jak moje. Jednak jako chrześcijanin domagam się, aby moralność publiczna była szanowana, a jako konserwatysta, aby rodzina cieszyła się ze strony wspólnoty i państwa szczególną opieką, albowiem wychowując dzieci, pełni ona w społeczeństwie rolę absolutnie kluczową."

O ochronie rodziny i upadku małżeństwa pisaliśmy tutaj. Nie jesteśmy wszak pewni czy statystyczne małżeństwo z kilkunastoletnim stażem, w którym strony się nienawidzą (często niejawnie i niewypowiedzianie) i ledwo z sobą wytrzymują, ale czują przymus (ekonomiczny czy kulturowy) bycia razem, powinno być chronione przed rozpadem z siłą granatu przykrytego woreczkiem ze śrubkami czy może to otoczenie i ich dzieci powinni być chronieni od rażenia takiego małżeństwa.... Bo jakie inne małżeństwa potrzebują jakiej ochrony???

Mimo wszystko on nas widzi jako współobywateli i braci. Nie ma co się jednak zachwycać. Czujemy, że po tylu warunkach wstępnych takie jest to widzenie współobywateli, że - parafrazując Filipiak - jak upadniesz i złamiesz nogę, to cię nie skopią na dokładkę, ale nie licz, że ci pomogą....

Suplement
Autor twierdzi, że działalność aktywistów gejowskich przyczynia się do wzrostu wrogości wobec tej mniejszości. Zadanie domowe na następny artykuł dotyczy przemyślenia roli agresji polityków wobec mniejszości i przyzwolenie władz na taki stan rzeczy jako czynnik sankcjonujący taką agresję.

Z życia wzięte

Gdyby kogoś interesowało, jak wyglądają nasze poranki, to proszę. Jest dokładnie tak samo, nie licząc kija do bejsbola ;-)

2007/10/24

A co będzie jutro?

Na Gazecie Pacewicz komentuje przepływy elektoratu i wróży, że polska scena polityczna będzie się jeszcze zmieniać. Nie czujemy czy zajmie to 3 czy 30 lat, ale śmiemy twierdzić, że jeszcze się na niej sporo musi wydarzyć, żeby dojrzała.

Mianowicie: póki co LiD stara się być podobny do PO, a PO stara się być podobny do PiS. No i z małymi niuansami, wszyscy są podobni i nijacy. Zwycięstwo PO to bardziej efekt mobilizacji niż atrakcyjnej wizji. Jakby miały wyglądać wyniki, gdyby nie głosować za odsunięciem kaczek, ale za określoną wizją programową partii? PO 35%, PiS 35%, LiD 20% i reszta 10%? No może LiD 15% i reszta 15%....

Tak nam się zdaje, że w jakiejś przyszłości:
1. PO powinna odnotować znacząca wymianę członków. Opuścić ją powinno skrzydło PiSowskie, którego miejsce jest w PiSie.

2. LiD powinien się rozpaść i prawa cześć jego szeregu powinna dołączyć do pozbawionej prawicy (i może wtedy liberalnej) PO, a z reszta powinna stworzyć prawdziwie lewicową partię z tymi, którzy teraz pałętają się poza LiDem.

Dopiero po tych dwóch operacjach mniej prawdopodobne staną się wieczne wędrówki elektoratu i samych posłów między niby różnymi partiami, które oferują wszystko to samo i nic, a jedyna różnica między nimi tkwi w stylu, a nie w treści...

2007/10/23

Turyści...

Wczoraj przeczytaliśmy o tym, jak to sześciu turystów zabiło młodego niedźwiadka w Dolinie Chochołowskiej. Najpierw poczęstowali jedzeniem. Zwabili głodne zwierzę, które z racji młodego wieku pewnie nie potrafiło się jeszcze znaleźć w nowej zimowej rzeczywistości. Szukało pożywienia, a potem pewnie zaczęło za nimi iść, więc go potraktowano śmiertelnie kamieniami. Jakby tego było mało, wrzucili je jeszcze do potoku.

Z pewnością miś nie atakował. Nic przecież na to nie wskazuje. Ani bardzo drobne obrażenia morderców, ani ślady na śniegu. To nie była obrona konieczna tylko szczyt głupoty i bezmyślności… Mamy nadzieję, że prokuratura przedstawi im zarzuty. Zgodnie z polskim prawem maksymalnie grozić im mogą dwa lata. To trochę beznadziejna kara, ale to specyfika polskiego kodeksu karnego. Za głupotę szkoda karać więzieniem, bo to drogo kosztuje. Za głupotę należy karać pracą na cele społeczne/ publiczne.


Wajrak w Wyborczej pisze
, że na Spitsbergenie, ktoś, kto nie udowodni, że zabił w obronie własnej i że rzeczywiście niedźwiedź zagrażał jego życiu, jest skazywany przez norweskie władze na liczące tysiące dolarów grzywny i dożywotni zakaz wjazdu na archipelag. Kilka lat temu za winnego został uznany polarnik, który strzelił do niedźwiedzia atakującego psa. Stwierdzono, że obrona psa nie może być usprawiedliwieniem dla zabicia niedźwiedzia. Tamtejsze władze wychodzą z założenia, że nieznajomość zachowań niedźwiedzi, nieumiejętna ocena sytuacji, nerwy i emocje nie mogą tłumaczyć ich zabijania. To ich królestwo i wchodząc do niego, musimy wiedzieć, co robimy i jakie zasady w nim panują. Tak samo powinno być w Tatrach, które są jedną z ostatnich w naszym kraju ostoi niedźwiedzia brunatnego.

Ktoś kiedyś powiedział, że poziom społeczeństwa, mierzy się jego stosunkiem do zwierząt… No to mamy obraz tego poziomu.

2007/10/22

Wesoły nam dzień dziś nastał...

PiS odsunięto od koryta przy "niespodziewanej wręcz mobilizacji Polaków". Również się cieszymy z wyniku wyborów. Dziwi nas jednak "powszechna mobilizacja", jak to zostało nazwane. 54% to dużo? 80% to może by było o.k. Pięćdziesięciu to się trzeba wstydzić i nie ma co się szczycić, że Polacy w chwilach wielkiej próby potrafią się zmobilizować (to mitomania). Jak się spsociło, to trzeba się spinać... Dobry przykład dała Warszawa (73,78%). A za granicą frekwencja wyniosła 83,5%. Tyle, że za granicą wygrał... PiS (58,56%) wobec 33,07% dla Platformy. LiD za granicą dostał 4,92% Dziękujemy, że wyjechaliście! (na tę chwilę nie ma jeszcze wyników krajów nowej emigracji)

Pewnie nigdy nie przestanie nas zastanawiać, że po dwóch latach - jak to mówi rzeczniczka TVP [czy już jest na wypowiedzeniu?] - "obsrywania się", nadal znalazła się 32% grupa tumanów, zdolna legitymizować PiS i tak uzdrawiać kraj.....

Obserwujemy jednak symptomy szczęśliwości. Dziś rano w Urzędzie Skarbowym pani powiedziała na dzień dobry do petenta K. "Bardzo się cieszę z wyniku wyborów. Bo może nareszcie zwolnią tą głupią wariatkę, moją szefową. Przyjęli ją jak PiS wygrał wybory".

Dwa pytania powyborcze:
1. Czy jeszcze niestworzony rząd rozsadzi się od środka zapraszając do swego grona Jana Marię Rokitę?
2. Czy dzisiejsze "Wiadomości" staną się anty-pisowskie i pro-PO, żeby nie iść tak od razu na bezrobocie?


UPDATE 23/10/2207

Szczęśliwie po dodaniu wyników nowej emigracji PO wygrywa za granicą z PiSem ok. 58% do 28%. W USA natomiast PiS ma 67%!

2007/10/21

Życie na gorąco. Podglądamy wyborców.

Kazik Marcinkiewicz w zdemoralizowanym Londynie zaczął lubić kolor różowy. Wybiera już nawet takie taksówki. Czyżby dopadło go homoseksualne lobby? Co Londyn robi z bogobojnym człowiekiem pokazywaliśmy na przykładzie Hanki.

Mama Jadwiga na wybory wzięła syna. Z właściwym sobie wkurwem na życie wymalowanym na twarzy, pilnowała czy syn aby na pewno równo składa kartki.... Czy mały zasłuży? Czy obejrzy dziś Dobranockę i dostanie kolację?

Na warszawskiej Pradze, do Obwodowej Komisji nr 145 w pobliżu zoo, głos przyszedł oddać słoń. Przechodnie przystawali z uznaniem po drugiej stronie okna.

2007/10/19

Wymowna cisza wyborcza

Już dziś ogłaszamy wymowną ciszę wyborczą. W niedzielę polowanie.

2007/10/18

Kino wyborczego niepokoju





Film dedykowany marketingowcom LiDu i PO.

2007/10/16

Życie na gorąco. Skandale, plotki, anegdotki

Anegdotki
Ochoczo zasiedliśmy dziś do komputera, bo doniesiono nam, że posłanka Sobecka chętnie modli się w intencji innych i przyjmuje zamówienia w tej sprawie na swojej stronie internetowej. Czym prędzej udaliśmy się wirtualnie do Torunia, na stronę sobeckakompeel, aby prosić o boskie wstawiennictwo. Chcieliśmy sformułować intencję krótką, ale poważną: "żeby nasz męsko-męski związek trwał po wsze czasy w miłości, scementowany instytucją małżeństwa i wzbogacony gromadką adoptowanych dziatek". Po podaniu maila zwrotnego i wciśnięciu "wyślij" mieliśmy czekać na potwierdzenie przyjęcia prośby, nadania numeru i wyznaczenia daty realizacji. Ale się przeliczyliśmy. Okazało się, że posłanka osobiście nie modli się za osoby trzecie, a jedynie udostępnia link do skrzynki zawodowców. Postanowiliśmy więc odpuścić. Posłanka i tak by się nami nie zajmowała...


Skandale
Urzekła nas historia z życia rodu Kaczyńskich znaleziona na Pardonie:
Marta K. do życia publicznego weszła dając się sfotografować z mężem i córeczką na plakacie wyborczym swojego taty. Tata, Lech Kaczyński, został prezydentem głosząc m. in. hasła prorodzinne. Także w czasie swojej kadencji zapowiadał, że poprze inicjatywy na rzecz umocnienia rodziny. Marta K. w tym czasie się rozwiodła i wyszła powtórnie za mąż. Zdarza się. Były mąż chciał się widywać ze swoim dzieckiem. Marta K. odmówiła. Jako powód odmowy podała, że to nie jest dziecko jej byłego męża. Czyli po rozwodzie zaprzeczyła dotychczas uznawanemu ojcostwu".
"NIE" twierdzi, że
Marta Kaczyńska złożyła stosowny wniosek, który ma dowieść prawdziwości jej słów w prokuraturze w Sopocie, a ta zgodnie z prawem wystąpiła o zaprzeczenie ojcostwa w Sądzie Rejonowym w Sopocie. Sąd w tej sprawie jeszcze się nie wypowiedział.

Przyznamy szczerze, że gdybyśmy to my byli byłym mężem Martusi i gdyby to nam wywinęła taki numer, pewnie rozerwalibyśmy ją na strzępy. I nie chodzi o to, że mąż nie był dawcą materiału genetycznego, tylko o to, w co wierzył przez kilka lat.... Współczujemy.... Cóż, zawsze powtarzamy, że o upadku rodziny i konieczności ochrony rodziny najgłośniej krzyczą te rodziny, które same są wątpliwej jakości.


Plotki
Znaleźliśmy zapowiedź najnowszej książki Żurawieckiego:
"Bohater powieści zakłada sobie profil w gejowskim portalu randkowym, za pośrednictwem którego nawiązuje liczne znajomości i romanse"
No słyszeliśmy, że nieroztropne zachowanie w otoczeniu Bartka można przypłacić odnalezieniem się w książce ("Trzech panów w łóżku, nie licząc kota") Tylko bardzo nas ciekawi, jak randkowy Bartoch przesiewał, że do książki zakwalifikowało się tylko 66 kandydatów. Czekamy z niecierpliwością na rozwiązanie zagadki.

No i jakoś na zakończenie:
"Znany z bezpardonowych ataków na politycznych rywali poseł PiS [zwany bulerierem - przyp. KiK] złagodniał. Wszystko za sprawą swojego nowo narodzonego synka Olgierda
Syn Kurskiego urodził się w gdańskim szpitalu, poród odbył się przez cesarskie cięcie. Junior ważył 3,7 kilograma i miał 56 centymetrów. To moje oczko w głowie - powiedział gazecie poseł PiS." -donosi Pardon.
A co z licencjami na rozmnażanie niebezpiecznych gatunków?

2007/10/13

Bang, bang, Lucky Jerry

Obejrzeliśmy wczorajszą debatę. "Donaldu Tusku" okazał sie mieć jaja przez tę godzinę. Co to tym razem za wirus, że był taki nakręcony?

Podobało nam się, że Pan Donald dołożył synowi Jadwigi. Marketingowcom premiera wyszło zaś, że używanie imienia "Donald", wciąż (jeszcze?, ponownie?) może ośmieszyć przeciwnika, więc było "panie Donaldzie" i "panie Donaldzie". Że też PanuDonaldu nie wpadł na pomysł, że należy się odwzajemnić pytaniem o to, jak do premiera woła mama! "Jaruś, Jareczku, kiwi czeka!"

Właśnie wespół z Tomkiem, pochłaniając obiad w stołówce SWPSu (ceny jak z kosmosu), mieliśmy chwile zwątpienia, czy aby nie zagłosować na PO wobec dobrego występu (i beznadziejności wcześniejszego i kolejnych występu Kwacha i LiD). Przemawia za tym fakt, że dużo człowiek jest w stanie zrobić, żeby PiS nie dostało większości... Nawet kosztem dyskomfortu z własnego wyboru.

Po konsumpcji stwierdzamy jednak, że KiK nie mogą zagłosować na PO. Tusku był w formie, ale nie możemy głosować na partię prawicową w polskim wydaniu. Nie możemy głosować na jedynie katolicką wizje rzeczywistości, na partię, która nie widzi za stosowne nawet puścić oka do mniejszości seksualnych, nie mówiąc o zrobieniu czegoś dla nich... Nie możemy głosować na partię, która wydaje się liberalna tylko dla tego, że jest otoczona mnogością głosów fundamentalistów. No więc, póki się to nie zmieni, będziemy za LiDem i jego mutacjami, bo mają dla nas wstęp do oferty lewicowej światopoglądowo (a gospodarczo się nie różnią).

W ramach siania przestrachu i rozrywki należy przypomnieć fragment debaty o małym pistoleciku małego syneczka:

Podczas debaty Donald Tusk przypomniał, że wiele lat temu, kiedy Jarosław Kaczyński był szefem PC, spotkali się obaj w windzie w Sejmie, a Kaczyński "wyciągnął broń" i powiedział: "Dla mnie ciebie zabić to jak splunąć".

Po debacie na konferencji prasowej Jarosław Kaczyński jednocześnie zaprzeczał i potwierdzał - Nigdy czegoś takiego nie było. Tusk ma radykalne kłopoty z pamięcią. Było kiedyś takie wydarzenie, ale zupełnie inne. Oczywiście nie powiedziałem, że zabić go tak jak splunąć. Nie mówiąc, że przypominanie sobie ówczesnych rozmów honorowe nie jest. Ale takiego faktu nie było. Tak, w tych czasach miałem taki malutki pistolecik, rzeczywiście.

2007/10/12

Wielkie nudy w cieniu filipinki

Ostatnio siedzimy ciszej. To dlatego, że schowaliśmy się głęboko ze strachu przed filipińską chorobą Kwaśniewskiego. Mogła być to epidemia, jakiej od czasu przywleczenia francy świat nie widział. Choroba powinna zostać nazwana jakoś na wzór tamtej. Może filipinka?? Właśnie się o okazało, że podobne oznaki - co filipinka - powoduje woda ognista, więc strach nam minął, bo wirus to nie był.

Zastanawia nas jednak czyżby-choroba alkoholowa Kwaśniewskiego i strategia marketingowa. Sam alkoholizm K. nie jest ani przerażający ani dyskwalifikujący LiD. Alkoholików żyje w Polsce jakieś 700-800 tysięcy (wg PARPA), problem więc jest całkiem częsty. Dotyka całkiem często również dziewczynki i chłopców z dobrych domów, jak i poważne panie i poważnych panów. Trzeba go leczyć, a nie twierdzić, że jest niegodny. Dziwne jest jednak, że LiD nie pomyślał o tym, że Kwacha z powodów wizerunkowych należy szybko schować. Uczynić nieosiągalnym i niedostępnym - poza kontaktem. Ubrać wszystko w niezbędną terapię niedyspozycji i uczynić trudnym rozwianie wątpliwości wokół prawdziwości tej przypadłości. Po co to zaklinanie się na wirusa i zapewnienia o prawdomówności?? PiaRowcu i Marketingowcu LiDu, jeśli się tu zabłąkałeś przypadkiem, pójdź po rozum do głowy i oddaj dyplom potwierdzający Twoją biegłość w tej sztuce...

A tak poza tym, to nie mamy o czym pisać. Nie dzieje się absolutnie nic. Kampania w toku, ale nic nie znaczy. Nie używamy telewizora [A na Youtubie nam się nie chce ich śledzić], więc nie mamy wiedzy, żeby wypowiadać się o spotach. Gazety w rubryce "kraj" nas nudzą i też nie wiemy, kto puścił większego pawia i czyj kloc się bardziej błyszczy. Bo i przecież nic poważniejszego się tam nie mówi i pokazuje...
**
Rażeni szokiem termicznym po powrocie z Włoch, postanowiliśmy się wynieść. Wyemigrować. Jeśli nie Antypody, to Hiszpania. Za jakieś trzy lata, jeśli efekt cieplarniany nie uczyni naszego planowania niepotrzebnym :-)

Ps. Szkoły w całym kraju rozkazały pisać wypracowania o Katyniu. Sądzimy tak po hasłach wywołujących z wyszukiwarek. Skonsternował nas podtytuł jednegoj: "czy musiało ich to spotkać..." Bez komentarza. Mamy nadzieje, że nasz post o filmie Wajdy okaże sie pomocny.

2007/10/09

Rodzice, dzieci, homoseksualizm

Dziś notka wyłącznie dla gejów i lesbijek.

Polecamy ostatni numer "Więzi"[10/2007]. Poświęcony jest zmaganiu się rodziców z dziećmi homoseksualnymi, zmaganiu się homoseksualnych dzieci z rodzicami tudzież zmaganiu się z homoseksualizmem ogólnie. Warto przeczytać samemu i również podesłać rodzicom, jeśli trzeba (a nawet jeśli nie trzeba, to i tak warto dla rozszerzenia horyzontów).

Numer przywołuje sporo wypowiedzi rodziców o swoich przeżyciach, kiedy posiedli wiedzę o orientacji swoich dzieci. Ma też kilka mądrych wywiadów z terapeutami. Zdaje się dostrzegać, iż owa aktywność homoseksualna nie sprowadza się tylko do aktywności seksualnej, ale jest psychoseksualna.Wyraźnie stwierdza, że nie ma czegoś takiego, jak zmiana orientacji z homoseksualnej na heteroseksualną, bo odróżnia fakt, że zaprzestanie aktywności homoseksualnych, a nawet podjęcie aktywności heteroseksualnej, nie jest wyleczeniem, a najwyżej dobrowolnym samozobowiązaniem (na takiej zasadzie, jak chętni mogą zdecydować o życiu w celibacie, co jest prawem jednostki). Dostrzega kwestie, że niektórym gejom może być potrzebna pomoc terapeutyczna z różnych "ludzkich" powodów, również z powodu nieakceptowania siebie i jej scenariusze mogą być różne (również takie, żeby próbować wycofać się z życia seksualnego, jeśli tego chce homoseksualny klient). Dostrzega wreszcie fakt, że rodzicom nieumiejącym zaakceptować homoseksualizmu dzieci też potrzebna jest pomoc terapeutyczna, bo może oprócz konfliktu wartości, nie umieją zaakceptować autonomii dzieci czy poskromić swoich wybujałych roszczeń wobec nich.

Trzeba zauważyć, że "Więź" jest czasopismem katolickim. Zazwyczaj przyzwyczajeni jesteśmy do głupawych i ideologicznych wynurzeń fanatyków religijnych (pijemy np. do bloga zbawionych "homoseks", ale nie będziemy mu robić reklamy linkiem). Tym razem jest inaczej. Ten katolicki głos jest mądry i wyważony. Nawet jeśli miejscami widzimy tam trochę [dla nas] paplaniny o wartościach katolickich, to rozumiemy, że nie my jesteśmy adresatami tych rozterek, a ciężar dyskusji jest skierowany nie na "ich propagandę" i konieczność reedukacji, ale na konflikt i nieumiejętność współwystępowania dwóch światopoglądów, gdzie oba są równouprawnione, a wzajemny szacunek nie powinien być pustosłowiem.

2007/10/07

O aborcji kadrów kilka

Wybraliśmy się do kina na "4 miesiące, 3 tygodnie, 2 dni" (laurata Złotej Palmy w Cannes). Rzecz dzieje się w 1987 w Rumunii, za obowiązywania nacjonalistycznego dekretu Ceausescu o całkowitym zakazie wykonywania aborcji (Rumunia miała być wielka i ludna, za zabieg karano niedoszłą matkę i osobę wykonującą). Cóż powiedzieć....niemal dwie godziny ciężkiej psychodeli o aborcji wykonywanej w wielkiej konspiracji, bogatej w naturalistyczne sceny . Vera Drake była przy tej produkcji rodzinnym filmem obyczajowym... Jedyne, co temu filmowi można zarzucić to, to, że dobrze się skończył. Podobno w kraju tym zmarło 500 tysięcy kobiet z powodu braku dostępu do bezpiecznej aborcji (a ciekawe ile zostało okaleczonych, pozbawionych możliwości posiadania dzieci w przyszłości, że nie wspomnimy o braku znieczulenia). Zwolennicy zakazu pewnie powiedzą, że same tego chciały... Popełniły - ich językiem - morderstwo poczętego, więc nie ma winy bez kary... Ich jednak prawdziwe życie ludzkie nie obchodzi, liczą się dogmaty religijne.

Pomyśleliśmy, że ten film powinien być w szkołach. Obowiązkowo na religii. Zamiast zmanipulowanego Niemego Krzyku. A zamiast wystaw sugestywnie powiększonych zdjęć wyabortowanych płodów, powinno wystawiać się zdjęcia ofiar nieprofesjonalnej aborcji: tych wykonanych szprychą, wieszakiem i tych prawdziwymi, ale brudnymi narzędziami. Żeby wiadomo było do czego prowadzą zakazy i dogmatyzm, jak powstaje podziemie aborcyjne i jakie oblicza ma cierpienie.

Z ziemi włoskiej do Wolski

No i wrócilismy. Kilka zdjęć z podróży...

W Wenecji mieliśmy niesamowity widok z łóżka ;-)

Sezon turystyczny już się skończył. 25 stopni w cieniu, niebo błękitne niczym to w hotelu, Adriatyk cieplejszy niż Bałtyk w sierpniu, ale na plaży Lido di Venezia tylko mewy.

Stoi tam też pomnik... Że też mieszkańcy miasta w państwie targanym rozbiciami, wojnami i powstaniami nie są dumni ze swojej historii i nie chcą jakiegoś powstańca czy dzielnego wojaka, a zamiast tego stawiają małpę z genitaliami na wierzchu!
Miasto wróciło do codziennych zajęć.. Buja, nie buja, dostawę trzeba zrobić.

Jeśli nie buja, w drodze do sklepu, można poszydełkować.Potem pranie...
... a wieczorem, po kolacji, czas na ulubiony serial "A come Amore" Przy okazji spotkaliśmy Królową Gołębi.

A 40 minut tramwajem wodnym na północ od laguny, odkryliśmy magiczną wysepkę Burano z malutkimi domkami w krzykliwych kolorach. Mieszka tam wędrowne plemię Indian.
W Mediolanie odczuwa się poważny niedostatek zieleni miejskiej, więc mieszkańcy urządzają sobie parki na dachach.Miasto mody... Najciekawsze są obrażające moralność wystawy.... Poniżej "Lick me". Zgadnijcie jaka była "Drink me"...
Co na wystawie, to i na ulicy. W tym sezonie przedstawiciele płci obojga powinni nosić za długie spodnie, nisko opuszczone, pofałdowane nad butami. Im węższe spodnie tym lepiej ;-)

W kwadracie mody nie ma gdzie zaparkować.

Panowie Dolce i Gabbana na wieczór proponują taką kreację [kiecka 4000 Euro, pasek 950 Euro, można płacić kartą:-) ]

2007/10/01

Zamknięte

W tym tygodniu zamknięte z powodu urlopu.