2007/08/31

Za co nie lubimy konserwatyzmu?

Rafał A. Ziemkiewicz nie należy do naszych ulubionych publicystów. W dzisiejszej Rzepie puścił tekst i może myślał, że powinniśmy mu być wdzięczni. Tymczasem było się w nim do czego przyczepić. Niestety nasz komentarz spod tekstu na swoim blogu usunął!! Co za koleś! Nie pozostaje nam nic innego, jak poruszyć sprawę tutaj, o ile się da w podobnych słowach... Jego tekst można przeczytać tu.

Tezy ma takie:
1. "Gej" to seksualność polityczna - zawodowy polityk i awanturnik, homoseksualizm to orientacja seksualna - nie widać nie widać i nie słychać takiego.
2.Zostawcie homo w spokoju, niech sobie będą homo, tak jak natura ich stworzyła. Nie leczcie ich, na swoją seksualność nic się nie da poradzić.
3. Ze wszelkich prób leczenia i zmiany orientacji wynikało samo zło, niejedna kobieta została w ten sposób skrzywdzona i niejedna rodzina była dysfunkcyjna przez kryptohomoseksualistę.
4. Zdecydowanie nie lubi gejów, niszczą bowiem rodzinę i wartości. Homoseksualizm niech sobie będzie, skoro Stwórca tak chciał.

Odpisałem:
Ostatni paragraf zdradza całą homofobię ukrytą pod miłością bliźniego. Wypowiedź ta znaczy tyle, że homoseksualizm jest od biedy do zaakceptowania, bo homoseksualistów nie widać. Jeśli muszą z woli stwórcy być, to już niech biedaki cichaczem i w tajemnicy kręcą się po dworcach i krzakach, ale jeśli zostają gejami i pokazują się na ulicy, to już ich Pan nie znosi. Niszczą rodzinę i tradycję! Panie Rafale, może jeśli paru więcej homoseksualistów zostałoby gejami w pana i poprzednim pokoleniu, to ta rodzina by na lepszych fundamentach stała... Taki szacunek można sobie w d*** wsadzić.

Widać była to skandaliczna wypowiedź. Cóż... Możemy od siebie dodać, że zamierzamy zniszczyć jeszcze niejedną rodzinę, jeśli jest to takie łatwe i wystarczy do tego być gejem. Może nawet niektórzy będą nam wdzięczni, bo zamiast 10 kiepskich, zostaną tylko 3 dobre ;-)

Sprostowanie: gejów nie trzeba lubić za sam fakt bycia gejami. Co innego lubić, a co innego nie mieć nic wyimaginowanego przeciwko i dopuszczać do sfery publicznej. To jest właśnie tolerancja i nie grozi jej nadużywanie. Lubić albo nie lubić można konkretnego człowieka.

2 komentarze:

Fajczarz Krakowski pisze...

Ja tam wychodzę z założenia, że każdy ma prawo do szczęścia niezależnie od tego jak je pojmuje. Jestem raczej zwolennikiem "wolności do" niż wolności od" i wyznaję zasadę, że "wolność twojej pięści jest ograniczona bliskością mojego nosa"- czyli póki nikt mnie nie zmusza do robienia czegoś wbrew sobie to jest ok.

Pozdrawiam

Anonimowy pisze...

@Equilibrysta:
Dawno już tak bardzo się z Tobą nie zgadzałem :)