2007/05/31

Rewolucja kulturalna

Dziś miało być coś niezaangażowanego, ale co siądziemy do komputera, to czytamy powalającego newsa.

Gdzieś w latach sześćdziesiątych Przewodniczący Mao zakazał Chińczykom czytania klasyków światowej literatury (m.in. Dostojewskiego). W roku pańskim 2007 Wicepremier G. (dawny przewodniczący… Młodzieży Wszechpolskiej) szczęśliwie nie zakazał, ale wykreślił z listy lektur tychże. Obaj przewodniczący postanowili promować głównie „twórców” lokalnych. Często lekkich, bez dylematów moralnych i jedynie słusznych.

Prawdę mówiąc, daleko nam do literatów. W wielu przypadkach szkolną klasykę łykaliśmy z wielkim bólem i znudzeniem. Pewnie jednak nowe - katolicko zaangażowane – zamienniki przyszłyby nam z większym obrzydzeniem. Będąc na miejscu licealistów, wolelibyśmy wiedzieć, co tworzył Goethe i jak różnił się romantyzm w Europie od romantyzmu w Polsce, a także znać przynajmniej pobieżnie klasykę europejską i pierwszą polską ligę (docenianą też na świecie) niż głowić się, kim był niejaki Dobraczyński. Lepiej poznać prawa rewolucji Witkacego w „Szewcach” niż czytać truizmy o miłości bliźniego kremówkowego kolesia. Rozumiemy, że wszystko zmierza do tego, czego przedsmak dały matury z polskiego w Warszawie i zaowocuje tym, że nie wszyscy, którzy biali to Europejczycy.

A co z retuszowaniem historii u Sienkiewicza ku chwale mitomanii? Go na pewno trzymać nie warto.

Żeromski to jeszcze jest? Nikt poza nim o Polszy kąśliwego słowa nie powiedział. Mógł się nie utrzymać..

Czy weszła już nowa interpretacja Dulskiej ku chwale Matki Polki dbającej o spójność rodziny oraz moralność publiczną?

KiK

Ps. Dzisiejszy wpis sponsorowały literki M i G oraz cyfra 7 ;-)

2007/05/30

O krok lepsi od Łukaszenki

Na Białorusi (a kiedyś i u nas) na trasie planowanej niewygodnej parady można zlecić rozpoczęcie pilnego remontu i uniemożliwić przemarsz. Ujazdowska główka jednak myśli strategicznie. Po co gimnastykować się z logistyką „remontową”. Można inaczej… Wyborcza donosi, że Ministerstwo Kultury stworzyło swoje wiekopomne dzieło w postaci projektu ustawy, dzięki której władza nasza będzie mogła łatwo i według własnego widzimisię zakazywać manifestacji. Według planów, wojewoda i jego dwór będą mogli wprowadzić zakaz ze względu na… "utrzymanie powagi lub charakteru miejsca pamięci". Zgadujemy, że nie będzie można paradować przy krzyżach, kościołach, pomnikach, tablicach powstańczych itd. Jedyna nadzieja w Trybunale…

Gdyby jednak, to proponujemy od razu wpisać na listę „miejsc powagi” obszar całego miasta stołecznego Warszawy jako symbol upadku Powstania Warszawskiego.

Jakby co, to ad hoc proponujemy też autorską listę miejsc wymagających powagi i głębokiej zadumy:

1. Blaszaki pod PKiNem

Symbol męczeństwa władz miasta w nieudolnej walce o lepszą urbanistykę






2. Toi Toi Millennium Plaza w al. Jerozolimskich

Symbol przegranej urbanistyki w walce z tureckim kapitałem (nomen omen obok hotel Jan III Sobieski)





3. Stadion X-lecia

Znikający już symbol zwycięstwa i rozkwitu wczesnego kapitalizmu







4. Okolice Mickiewicza i Potockiej - siedziba matki władz państwa

Bez komentarza


Update: Nieudostępniany zwiedzającym, słynny pokój w stylu późnego Gierka z czekającą na Premiera połówką grejpfruta.




5. Sejm

Chwila zadumy: urzeczywistnienie marności egzystencji ludzkiej






6. Świątynia Opatrzności

Symbol szczodrości i hojności (40 mln dofinansowania z funduszu dla ZUS). Uświęcenie nędzy przyszłych emerytów







7. Ścieżka rowerowa pod Rondem Zesłańców Syberyjskich


Pomnik innowacji i niekonwencjonalności.









KiK

2007/05/29

Little Poland [4th Republic of Beetroots]

Jesteśmy fanami "Little Britain". Cudowny serial, na którego zrobienie mogą sobie pozwolić tylko najbardziej dojrzałe do wielokulturowości i różnorodności społeczeństwa. Oglądać zaś mogą tylko Ci z dystansem do samych siebie, bo nie ma tam żadnych świętości i każdy zostanie obśmiany...

Że nam jeszcze do tego daleko widać gołym okiem. A właściwie nie widać. W odcinku 10 pierwszej serii miał scenę z festynem we wsi:



Doniesiono nam, że nie była to jednak scena zgodna z wersją oryginalną. W wersji BBC okazało się, że "jedyny gej we wsi" nie jest jedyny, bo ksiądz również jest gejem: po chwili powinien podejść do nich jego [księdza] partner i powinni zakupić na stoisku "jedynego we wsi" dildo...
Najwidoczniej scena ta była zbyt drastyczna na oczy polskiego widza.

Albo obśmiewamy wszystkich, piętnując ich wady, albo nikogo. Nie ma we wsi świętych krów!

KiK

Update: fragment oryginału:

Szybka prasówka

Dawno, dawno temu Einstein powiedział, że tylko dwie rzeczy są nieskończone: Wszechświat oraz ludzka głupota, choć nie był pewien co do tej pierwszej. Jakże aktualne wciąż jest to powiedzenie... O Sowińskiej i jej kretyńskiej walce z poczciwym Teletubisiem napisały dzisiaj niemal wszystkie światowe media, z malezyjskimi i nowozelandzkimi włącznie. Nawet Komisja Europejska zabrała głos... To już drugi raz w tym miesiącu mamy taki sukces medialny. Pierwszy był po info o koncie [a właściwe jego braku] Premiera. Polakom gratulujemy wyboru. "Polska cyrkiem narodów", należałoby rzec.

O Premierze-Przekupie, co wie, że jest jedno tajne konto, nie będziemy pisać. Bo o sposobie budowania poczucia zagrożenia, niby-aferach i podsycaniu podziałów było już tony. Jak Premier wie, to niech rozpocznie procedurę administracyjną, a nie dzwoni na Gorącą Linię do Radia.

O poziomie umiejętności młodych Buraków też się nie rozpiszę, bo nie ma o czym (tzn. umiejętności prawie nie ma). Z jednej strony trochę szkoda, bo odbije się na komforcie życia wszystkich, z drugiej to dobrze. Ktoś musi w końcu pracować przy taśmie i nosić piasek na budowie, a do tego wykształcenie średnie i wyższe nie potrzebne. Przecież robimy się zapleczem produkcyjnym Europy. Ale przy takim poziomie rozwoju intelektualnego niedziwne robią się wyniki wyborów i sukces prostych, nieprawdziwych recept. Niech nam rządzi koalicja forever.

Tymczasem mamy wrażenie, że do Pakistanu mentalnie Burakom IV RP blisko. Uwadze polecam: hasła klucze „wyjść za mąż, żeby nie zostać sprzedaną” (to się nazywa dbanie o uprzywilejowaną prepozycję rodziny), „nie jesteśmy homoseksualistami” (o co chodzi? że w swoim upodleniu i tak są lepsi?) i uzasadnienie sędziego. Porządek w końcu musi być! Szkoda, że nie mamy tendencji do porównywań w dół, bo wtedy uznalibyśmy, że żyjemy w raju...

Ku refleksji natomiast to.

KiK

Ps. Idziemy na zakupy: to trzeba mieć

2007/05/28

Bajki wszech czasów

W związku z krucjatą Ewy Sowińskiej przeciwko Teletubisiom, które promują homoseksualizm, czujemy się zobowiązani wyznać, jakie inne produkcje sprowadziły nas na złą drogę:

Listę otwiera "Miś Koralgol"

Co tu dużo mówić, jak żyjemy, większej cioty nie spotkaliśmy.

Serce nam się kraja, kiedy domyślamy sie, co inne zwierzątka robiłu misiowi poza kadrem i jak bardzo musiał się starać trzymać, żeby na ekranie nie dało się zauważyć jak mu źle. Pewnie dlatego dużo płakał i był ogólnie bojaźliwy.

Drugie miejsce "Bolek i Lolek"

Tytuł mówi wszystko.
Pikanterii dodaje fakt, iz nasza kreskówka prawdopodobnie stała się pierwowzorem "Brokeback Mountain".







Kolejne miejsce: "Gumisie"

Różowy Gumiś?! Widział kto takiego misia?! Pedalstwo, które mogło sie spodobać.

Bajka promuje także alkoholizm. Misie chlają tanie wino z gumi-jagód we dnie, w nocy. Alkoholizm może jednak jest zbyt swojski (i niegroźny?), żeby mógł być tak po prostu dostrzeżony


Absolutny HIT: "Alibaba i 40 rozbójników"

Klucz do zrozumienia tego ukrytego przesłania bezbłędnie wyłapali Hiszpanie, bo będąc długo pod panowaniem Saracenów, swoje widzieli...




I dalej: "Smerfy"

Bo tam ze 40 chłopa na jedną Smerfetkę. To jak w imprezie Seksualny Rekord Świata! Na dodatek Smerfetka dorobiła sie Smerfusia, nie mając męża. Brak nam słów! Bajka promuje też postacią Osiłka zażywanie anabolików czy innych świństw dla przyrostu masy mięśniowej. No i był tam pedał Laluś. Oczywiście, miało też miejsce zbiorowe odurzanie jakimiś jagodami...

"Kubuś puchatek"
Bo nasz gaydar ewidentnie wskazuje, że Krzyś był "inny", co mogło się spodobać.
Z kolei Tygrysek był permanentnie przymilny do Maleństwa, co jest czynem karalnym.
Internauci zaś nam przypominają, że sam Puchatek miał wciąż ochotę na... "małe co nieco". Brzmi dwuznacznie i wskazuje na FIKSACJĘ ORALNĄ.


Wywarła na nas zgubny wpływ także "Pipi Pończoszanka"


Jej głęboko hedonistyczne nastawienie do życia sprawiło, co sprawiło i teraz nie chodzimy do kościoła, a zarobione pieniądze wydajemy na inne cele niż wychowywanie dzieci lub fundowanie świątyń.






Update: do listy dołącza "Akademia Pana Kleksa"

Ciężko nam pisać o czynnościach seksualnych, które wobec podopiecznych wieczorami mogły mieć miejsce w Akademii. Pan Kleks wygląda, brzmi i porusza się jakoś inaczej. Queer to zbyt delikatne określenie!
Wyjaśnił się też fenomen homoseksualnego boomu w Polsce - dorosło pokolenie, które w dzieciństwie zostało spaczone cyklicznymi projekcjami Akademii. Wiadomo, telewizja była wtedy komusza....

KiK

PS. Nowy idol kontrkultury da pracę nie tylko kilku psychologom, ale i rozkręci MŚP.

Zainspirował nas przy okazji do rozważenia POLITYCZNEGO MANIFESTU ZAKUPOWEGO na Allegro:







Wieczorowy update: Chciałbym zwrócić się do odpowiednich agend rządowych, aby zbadały czy niżej przedstawione osoby nie promują czasem homoseksualizmu. Na moje oko owszem, bo zniechęcają rzesze młodych mężczyzn do kobiet. Jeśli obawy potwierdziłyby się, w trosce o przetrwanie narodu polskiego, domagam sie usunięcia owych dam z telewizji, radia i zasięgu fotoreporterów.

Podejrzana nr 1. pseudonim Bernardyn











Podejrzana nr 2. pseudonim Balerina

2007/05/25

Piątkowy bonus: dowody, że cywilizacja zła zbiera plony

A jednak! Mieli rację! Propaganda homoseksualna w szkołach niszczy umysły dzieci i młodzieży. Nie, nie, w domu na pewno dziecię nie mogło tego usłyszeć. Pewnie podłapało, kiedy ostatnio byli (oni) w szkole, co wbrew naturze można Pinokiu (CHŁOPCU) zrobić!

[scan można otworzyć powiekszony w nowym oknie]


Mało?

Naukowcy odnaleźli dowody, że kocię wychowywane przez pederastów przejawia zboczone zachowania: nie wie nawet jaką pozycję wypada przybrać na fotelu! Nie chcemy myśleć, co będzie, kiedy pod ich wpływem masowo znajdą się dzieci.


KIK

Ps. Zauważamy, że za taki esej postawiono 2+ (mierny), a nie 1 (niedostateczny). Za naszych czasów edukacja wyglądała inaczej. Pewnie nauczyciele nie byli tak spedaleni.

Ps 2. Apdejtujemy Majową promocję

Do mycia marsz !!!

Zrobiło się gorąco i przejechanie nawet kilkumetrowego odcinka środkami komunikacji miejskiej staje się wyczynem. Jako reprezentant mniejszości wrażliwych nosów mam już dość. Jak można się tak nie myć? Czy Burak, mieszkaniec Bolandy zawsze musi śmierdzieć? To obrzydliwe. Dzisiaj rano jadąc do pracy 189 czułem się jak w kurniku. Wstrętny odór unosił się w powietrzu. Wiadomo, nie każdego musi być stać na drogie perfumy, dlatego nie oczekuję zastać w autobusie przyjemnej woni Armaniego czy Channela. Wymagam jedynie wody i mydła. Codziennego mycia. To chyba niezbyt wygórowane oczekiwania.

Pierwszy K.

2007/05/24

W imię wolności

Czytałem ostatnio rewelacyjną książkę. Jedną z lepszych w życiu. Były to "Chwile wolności. Dziennik" Virginii Woolf. Nie kłamały recenzje, że książkę tę bez wątpienia należy zaliczyć do najlepszych utworów pisarki. To prawda, rzecz bowiem jest świetna. Ktoś niedawno powiedział mi, że Virginia to schizofreniczka, z której poglądami nie należy się utożsamiać. Pewnie, że była dość oryginalna, jednakże pełna mądrości, której niektóre rady, czy przemyślenia wciąż pozostają aktualne. Pamiętam zapis w Dzienniku, jak kiedyś pokłóciła się z mężem. Mieli jakieś dodatkowe pieniądze. On chciał przebudować ogród, a ona miała inne plany, co do inwestycji. Chciała podróżować. Pokłócili się. Napisała potem w swoim Dzienniku „Byłam zła, że to powiedziałam, ale powiedziałam to nie w złości, tylko w imię wolności”.

W imię wolności. No właśnie. I o tę wolność chodzi. Uważam to za bardzo ważne. Będąc w związku nie można pozbawić się niejako swojej tożsamości. Każdy musi mieć prawo do własnej ekspresji, do wyrażania własnych myśli i emocji. Nie są problemem dwa odmienne zdania. Prawdziwym problemem jest nieumiejętność rozmawiania o tych różnicach. W imię wolności.

Pierwszy K.

Długi, długi

Przeczytaliśmy na IS, że Fundacja Równości narobiła długów. No i zaczęły się jazdy osób niezaangażowanych, że jak to tak można.... Prawde mówiąc, nie wiem, jak można, ale to mało istotne. Może jako osoby niezaangażowana w organizację nie rozumiemy dlaczego Skarpa, a nie inny klub, a koszty czy założenia akurat takie przy takim budżecie. Przyjmujemy jednak, że organizatorzy chcieli jak najlepiej i mieli prawo do pomyłki. Na co dzień zajmują się czym innym. Nie wymagajmy, żeby byli mistrzami w inżynierii finansowej, zarządzaniu budżetem czy "wyczuciu marketingowym". Dobrze, że w ogóle chcieli poświęcić swój cenny czas dla idei. Łatwo ogółowi krytykować, trudno coś dać z siebie. Pewnie wiele rzeczy można zrobić inaczej, ale zamiast bić pianę, SYPNIJ KASĄ. Numer konta, płatności online pod powyższym linkiem do IS lub na stronie Fundacji.

Eh, mamy nadzieje, że za jakiś czas koncerny spożywcze, samochodowe, właściciele znanych marek alkoholi czy inne znane firmy nie będą się obawiały zasponsorować takiej imprezy. Właśnie dlatego ważna jest demonstracja liczebna na ulicach. Pedały i lesby "prywatnie seksualni", następnym razem ruszcie dupy na ulicę. Bojkot konsumenci też sie przyda. Wasze pieniądze mają moc !

KiK

Ps. Nie przyjmujemy, to zarzutów, że mało osób było na koncercie. No było mało. Nie wiemy czemu: może miejsce nie takie, może pora dziwna, może drogo, może za bardzo galowo zamiast imprezowo. My ostatecznie opadliśmy z sił i też nie byliśmy, ale mam wrażenie, że koncert to rzecz dodatkowa i mogliśmy sobie darować. Może potraktowalibyśmy to inaczej, gdyby był sprzedawany jako impreza benefitowa na pokrycie kosztów bo o małym budżecie było wiadomo wczęsniej, jak się dowiadujemy z relacji. To po prostu wniosek na insze razy.



2007/05/23

Dobrzy geje i źli geje

Znaleźliśmy nasze piękne ciała w całości lub fragmentach na zdjęciach A. Graff na blogu STOP FANATYKOM. Przy okazji naszła nas refleksja, że fanatycy są również śród nas, społeczności LGTB. Uaktywniają się zwłaszcza z okazji parad. Z zamiłowaniem dzielą ludzi na cioty (Ci, co chodzą na parady) i "normalnych kolesi", którzy siedzą cicho i dobrze pilnują, żeby o ich orientacji nikt się nie dowiedział, de facto skazując się na niebyt w przestrzeni publicznej. Niech i tak im będzie, nieistnienie jest akurat - w przeciwieństwie do samej orientacji - sprawą zupełnie prywatną. Tylko jaką drogę przebywa w takich przypadkach wnioskowanie , że parad nie powinno się organizować, bo propagują stereotypowy wizerunek obscenicznego geja? Ciekawi nas też jakiej drogi nie przebywa wnioskowanie, że brak im motywacji, żeby będąc w anonimowym tłumie, zobojętnić owy stereotyp swoją obecnością jako "normalnego kolesia"?

Zapomnieliśmy złożyć podziękowań panu Kaczyńskiemu, że kiedyś zakazał parady, bo tym sposobem przyspieszył emancypację środowiska (w tym nas) o lat 10 i zapewnił wsparcie Europy. Z niechęcią musimy też stwierdzić, że dzięki Panu G i ministerstwu oraz Panu W., którzy 80% czasu pracy i wystąpień publicznych poświęcają nam, sprawiają że więcej ludzi przyzna rację nam niż jemu (im).

KiK

2007/05/22

Zakochaj się w Warszawie

Stanie czy nie stanie....?

Jacyś szaleńcy chcą postawić w centrum Warszawy pomnik ku czci ofiar ludobójstwa UPA. Śmiem twierdzić, że u każdego normalnie wrażliwego człowieka, który ma równo pod czerepem, projekt tego stolca jest w stanie wywołać torsje. Zdjęcie pierwowzór znajduj sie tu (pierwszy rząd, po prawej), ale klikaj tylko, jeśli masz mocne nerwy.

Nie obchodzi mnie nawet czy to zdjęcie jest ilustracją właśnie zbrodni UPA (bo można znaleźć inne) czy szalonej kobiety (jak się okazuje ostatnio). Nie mogę tylko pojąć jak można chcieć wsadzić taką pamiątkę w środek miasta reklamującego się hasłem "Zakochaj się w Warszawie". Mam nadzieję, że Ukraińcy są mniej sado-masochistyczni i nie zechcą postawić w Kijowie albo Lwowie pomnika zbrodni na ich ludności z wojen z Rzeczypospolitą z wieku XVII. Nowe hasło dla Biura Promocji stolicy: " Warszawa - miasto, które łączy".

Muszę się zebrać i napisać coś o zacietrzewieniu, fanatyzmie, przebaczeniu, przepracowaniu narodowej traumy i umiejętności patrzenia w przyszłość.

Drugi K.


Zgaduję, że ten pomnik, jeśli już stanie gdzieś w Warszawie, natychmiast znajdzie się na top-liście "podróży z Giertychem".

Pierwszy K.

2007/05/20

Nasza mała miss

Przeczytałem w Wyborczaku tekst o Ann Coulter. Pierwsze skojarzenie: my też mieliśmy taką miss. Nazywa się Eliza Michalak (Gazeta Polska, Ozon, Gość Niedzielny, szoł Pospieszalskiego, teraz chyba ŻW). Mało kto potrafił tak pluć jadem, jak ona. Może tak, jak E. rozwijała swoje dziennikarstwo o plagiaty, tak sposób bycia wzorowała na rosnącej w siłę blondi zza wielkiej wody... Szczęśliwie znalazł Walpurg, który o plagiatach poinformował. Miss stała się upadłą miss, przestali ją adorować i zachwycać się jej błyskotliwością "z miłymi oczami".

Co ciekawe, panie A. i E. z dumą podkreślają, że są atrakcyjne a ich przeciwniczki (zwłaszcza) z lewej strony mogą im tylko tego pozazdrościć. Pomyślałem sobie, że wcale niedziwne, że co bardziej mądre panie, chcą zajść wyżej i zostać zauważone dzięki czemuś innemu niż wyeksponowane cycki i długie nogi w krótkiej kiecce i walczą z szowinizmem i dyskryminacją....

2007/05/19

Paradne Kroniki Zdjęciowe

Paradę otworzył Premier K. (tfu!) ze swoim Przybocznym:


Z boku po krzakach PIKIETOWALI (dla wtajemniczonych w slang;-) ) faszyści:



Byli też nacjonaliści (chyba chcieli nie dopuścić do akcesji Burakowa do Unii ;-P ):



Ale nas było więcej i u nas było ciekawiej i kolorowiej:



Tłum pęczniał:



... tańczył i śpiewał:

Były nieodpowiedzialne matki, narażające dzieci na infekcje bakcylem pederastii i wystawiające męża na ryzyko uwiedzenia:

Byli też cykliści:


I co - ważne, była starsza generacja. Ta, która kiedyś miała odwagę nie popędzić do seminarium ani nie stanęła przed ołtarzem dla niepoznaki. Chylimy czoła. Mamy nadzieję, że z Seniorów wezmą przykład Ci, którzy dziś uznali, że parada to nie ich broszka.
Ludzie przyjaźnie machali z okien:



Tej flagi nie sposób nie zauważyć:

Ciężko było się rozejść na mecie, ale w końcu trzeba iść się umalować na afterparty ;-):

Impreza udana! Nie było już tak szaro i smutno jak rok czy dwa lata temu, ale jeszcze nie było tak kolorowo jak w procesji na Boże Ciało ;-). Za rok idziemy dalej! To ważne!

KiK

Ps. Przy okazji update Prywatne jest polityczne!

2007/05/18

Obieżyświat ?

Oliveira wyhaczył "piękną" wypowiedź pana, którego nazwiska od tej pory nie będę wymawiał. Pomyślałem tylko, że ów pan jako patriota (znaczy nacjonalista) dawno Bolandy nie opuszczał, nawet w celach wycieczkowych. Pewnie nie zauważył, że nie wszystko, co białe to europejskie... Niedawno podróżowaliśmy z Pierwszym K po Szkocji. Znajomym przysłaliśmy stamtąd kartki zatytułowane "Pozdrowienia z Zamorskiego, 17-tego województwa szkockiego". Bo i owszem, jest Buraków więcej niż mrówków, polski słychać na ulicach (nawet pomniejszych miasteczek) szokująco często dla nieprzygotowanego ucha (np. tak: "No i kurwa, ładujesz kartę za 37 i popierdalasz cały miesiąc"). Tylko, że przybyszów z Bolandy w 80% przypadków można rozpoznać gołym okiem. Mimo, że jest biały i "powinien być podobny" do innych białych w tym białym kraju, to wcale nie jest. I nie sposób mieć wrażenie, że będzie się on choćby próbował asymilować. No może czasem go ktoś pomyli z Yobs-ami Jest w obcym kraju, gdzie nie może żyć mitem Przedmurza Europy, kościoły przerobione na knajpy, a w lepszym wypadku na sklepy, o zasiłek ciężej, zgniły liberalizm wokół i jeszcze trzeba się w pracy uśmiechać... Nie, nie, to nie jest ojczyzna Buraka. Burak byłby świetnym materiałem na niezasymilowaną mniejszość etniczną, na wzór kolorowych mniejszości o których mówił pan "patriota" z lpr. Tylko, że Buraki szczęśliwie nie stworzą takiej mniejszości bo wśród siebie się żrą. Trzymają się w małych grupkach znajomych, a pozostali rodacy są zagrożeniem (w lepszych okolicznościach po prostu obojętnymi Burakami, których nie należy zagadywać). Mimo bieli nie ma więc asymilacji, nie ma też zwartej mniejszości. Są za to stada wilków.
Panu patriocie polecamy wycieczkę po skupiskach polonii w innych białych krajach, żeby poobserwował asymilację i mądrzej się wypowiadał.

Drugi K.

Jako ciekawostkę dodam jeszcze, że w Szkocji natknęliśmy się na sklep „Polskie delicje”. Na wystawie wyeksponowane były dumnie galaretki i przyprawy do zup w proszku.

Trafność wyboru asortymentu wystawowego (czyt. polskich delicji) zostawię chyba bez komentarza…

Pierwszy K.


O, K(1) zapomniałeś, że był też sklep pod wiele mówiącą nazwą "White Eagle". Dumnie czerwono - biały na szyldzie. Narodowy. Były jeszcze jakieś "Polskie specjały", ale już nie biły czerwienią wprost z szalika kibola. Też miały za to równie kuszące (robienia spooky fotek) wystawy.

Drugi K.

Pamiętam, pamiętam ;-) A w hotelach, sklepach, knajpach obsługiwały nas Kasie, Anety, Jole, Ole...

Pierwszy K.

Ale nawet nie próbowały być miłe. Nie wiem czy własnie z tego, że obcy Burak, to zły Burak, czy może dlatego, że "my tu harujemy, a pedalstwo się wczasuje i lekką ręką funty wydaje".

Drugi K.

2007/05/17

Prywatne jest polityczne!

Przed chwilą miałem okazje przysłuchiwać się debacie czy Parada Równości jest potrzebna.

Przeciwnicy demonstracji - zarówno hetero, jak i homo - mówią:

- seksualność to moja prywatna sprawa
- sprawy seksu powinny się rozgrywać w domowym zaciszu (Rób to w domu po kryjomu!)
- nie mam potrzeby się afiszować
- nikogo nie powinno obchodzić, kto z kim sypia jeśli nikt nikogo nie krzywdzi
- nie powinno się promować homoseksualizmu na ulicach
- wzbudza agresję

Co ja na to?

O promocji homoseksualizmu było już poprzednio. Zostawiam to sumieniu tych, którzy czują, że promocja może do nich przemówić, chociaż bardzo tego nie chcą. Tak panowie i panie LPRowcy i PiSowcy!

Postrzeganie orientacji tylko przez pryzmat seksu i sprowadzanie sprawy do poziomu "kto kogo" i gdzie to się powinno odbywać, to afiszowanie się ze swoimi wąskimi horyzontami, nieprzemyślaną rzeczywistością i chyba jakąś fiksacją. Seksualność to nie tylko seks. To szereg ról społecznych, które się z tym wiążą. Czy bycie żoną ogranicza się tylko do sexu? Chyba tylko w bardzo patologicznych przypadkach! Tak samo posiadanie partnera i partnerki wiąże się całością funkcjonowania w społeczeństwie i sferze publicznej (od tożsamości, ról społecznych przez przynależność grupową do kwesti ekonomicznych i prawnych), a nie tylko z mechanicznym odbywaniem stosunków. Chyba powinien sie zaniepokoić tan, kto tego nie zauważa. To, co zaś publiczne leży w zainteresowaniu polityki i władzy. Prywatne jest polityczne! Tak, państwo Platformiacy. (Pani Pitero, jeśli posiadanie męża jest dla Pani prywatna sprawą, to nieźle go pani upodliła, bo prywatną kwestią jest co najwyżej czy się kłócicie i w jakiej pozycji najchętniej bzykacie

Sprawy seksu powinno się rozgrywać w domu? Święta racja. Tylko to zazwyczaj heteroseksualne oblechy liżą się bezwstydnie w autobusach, parkach i ogródkach kawiarnianych. Nikt nie śmie powiedzieć, że to manifestacja seksualności. W świecie hetero to jest miłość. Gay&les natomiast nie mogą być zakochani. Oni bezwstydnie propagują w takich sytuacjach zboczony seks! Czy seksualność może być prywatną sprawą? Pewnie może, ale tylko w ograniczonym stopniu. W Bolandzie dopiero gdzieś koło w roku 2224, kiedy nikt nie będzie robił taniej sensacji z tego, że ktoś jest les, a ktoś jest gejem. Póki co tak nie jest, bo w najlepszym wypadku wiedza o czyjejś orientacji jest podstawą do plotek, a częściej do dyskryminacji. Seksualność LGTB jest tak długo prywatna, jak długo nie istnieje. W obecnym stanie Bolandy, jest bardziej polityczna niż przynależność do partii. To akt polityczny, bo paradując mam zamiar zawłaszczyć należny mi kawałek przestrzeni publicznej. Mam nadzieje, że za kilka lat będzie to akt zabawy, pewnego karnawału. Tak, Młodzieży Weszpolska: czekają was pióra w dupie i cekiny na ulicach. Zupełnie jak na heteroseksualnym karnawale w Rio.

Kto ma potrzebę się afiszować? W normalnych warunkach pewnie nikt. Tylko niektórzy mogą powiedzieć: „ja z moją żoną” i wszystko będzie ok, podczas, gdy inni jak powiedzą: „ja z moim chłopakiem”, to będzie to afiszowanie się. Hetero parka może chodzić trzymając się za rączki, gay&les robiąc to samo się afiszują. No więć chcę mieć prawo również się poafiszować.

Czy parada wzbudza agresję? Tak, wzbudza. Psychologia już dawno odkryła, że obce i nieznane powoduje lęk, a manifestacją lęku może być agresja (albo ucieczka). Psychologia zna też coś, co można nazwać „oswajaniem się”. Wszystko jest się w stanie opatrzeć i tym samym zobojętnieć. Tak więc owszem, im więcej na gejów i les patrzy biedny Burak i im częściej o nich słyszy, tym bardziej traktuje ich obojętnie (bo się opatrzyli i nie stanowią obcego zagrożenia). Idealnie byłoby jeszcze do parady dodać działania edukacyjne, na co dzień, ale to trudne przy obecnych rządach.

Parada to akt polityczny! Parada to funkcjonowanie w należnej nam części przestrzeni publicznej! Parada to zagwarantowane prawo do zgromadzeń!

Drugi K.

Majowa promocja homoseksualizmu


W związku z planami reform Ministerstwa ds. Faszyzacji Edukacji, ogłaszam wiosenną promocję homoseksualizmu. Każdemu... lizaka w zamian za reorientację. Dla Pana X. i jego adoratorów oferta specjalna. Do lizaka dodatkowo lody. Skuszą się?

A tak na serio, W przypadku homofobii powodowanej niewiewiedzą (np. Tusk, który tematu nie dostrzega, nie rozumie lub przymuszony do dyskusji czuje się w nim zażenowany) skuteczna jest po prostu edukacja i piętnowanie dyskryminacyjnych zachowań a'la "My do Czarnych nic nie mamy, ale nie powinni chodzić do szkoły z białymi". W przypadku działań fanatycznych (np. Wierzejski, Giertych, którzy temat dostrzegają, znają, widzą w nim OSOBISTE i społeczne zagrożenie i mają potrzebę zwalczenia czynników zagrażających) trzeba sięgnąć do przyczyn i katalizatorów obłędu. Nie, nie żaden psychoanalityk, bo zajęłoby to 5-7 lat cięzkiej pracy, żeby sie przebić przez te obrony. Proponuję więc im prostą terapię behawioralną z małymi elementami poznawczej.

A tutaj jest eksperyment psychologiczny dla zobrazowania tego, skąd w ujęciu psychoanalitycznym u fanatyków tyle motywacji do działań fobicznych wobec gejów - opartych na mechanizmach obronnych, w tym wypadku wyparcia, zaprzeczenia i projekcji. Czyli rzecz o tym, co podnieca, niezależnie od deklaracji słownych.

A że tak od czapy wcale nie pisze i dużo jest na rzeczy, przeczytajcie sami ilustrację z życia wziętą. Tu jest link do relacji z wydarzeń z USA na blogu Tomka.


Drugi K.

Podróże z Giertychem - ciąg dalszy

Tak, tak. Pomnik Dmowskiego oczywiście jest. Jakże by inaczej. Zainteresowanym podsyłam link do całej litanii miejsc kultu ;)

http://www.men.gov.pl/oswiata/istotne/miejsca_pamieci_narodowej.pdf

Pierwszy K.

O, będziemy mieli wycieczki w naszej okolicy. Jest na liście "obelisk upamiętniający obronę Reduty" (okolice obecnego C.H Reduta). Tylko to troche nudne oglądać zwykły kamień przy drodze. Dzieci na pewno za to zaciekawi stojący obok Ił z dawnej floty LOTu, który po wycofaniu z fruwania, trafił w posiadanie policji i służy do szkoleń antyterrorystycznych. [Gdzieś pod Częstochową na gierkówce "w takim samym, tylko innym" był (jest?) bar przydrożny.]

Drugi K.

Podróże w Giertychem

Coraz gorzej w tej zapyziałej nadwiślańskiej Bolandzie. Jak donosi dzisiejsza Wyborcza – dla mnie jedyne wiarygodne źródło informacji - MEN ogłosiło właśnie, dumnie od jakiegoś czasu zapowiadany program wycieczek szkolnych. Mają to być wyprawy do miejsc pamięci narodowej. Ich lista określona została, rzecz jasna, zgodnie z rozumowaniem Giertycha. Program nazwano infantylnie "Podróże historyczno-kulturowe w czasie i przestrzeni". Sformułowanie idiotyczne, ale może Giertychowi i jego dworowi chodziło o zaznaczenie, że nie będą to wyprawy „palcem po mapie”. Uczniowie mają brać udział w wyprawach na koszt MEN. Ciekawi mnie tylko według jakiego klucza rozdzielana będzie kasa. Nie wierzę jakoś, żeby przy jej podziale nie miał znaczenia rozkład poparcia dla koalicji i stopień oddania twórcom tychże wypraw.

Jak głosi MEN, "podróże mają w procesie edukacji patriotycznej, wychowania obywatelskiego i kształtowania miłości Ojczyzny budzić nastroje, sentymenty, uczucia dumy z narodowych wartości". Propozycji ponoć jest 30. Jedna z nich górnolotnie nazwana została „Opór wobec komunistycznego zniewolenia". W jej ramach proponują wizytę przy grobie płk. Ryszarda Kuklińskiego na Powązkach. Nie wspominają jednak ani słowem o leżącym obok Jacku Kuroniu, jakby jego rola nie miała żadnego znaczenia.

Cała lista zawiera takie miejsca jak Grób Nieznanego Żołnierza w Warszawie, katedry na Wawelu i w Gnieźnie, Jasną Górę, Wilno, Katyń, Rzym. Twórcy oczywiście skupili się na pomnikach, cmentarzach, grobach, miejscach uświęconych „krwią i blizną”. Znów chodzi o martylologię. Dlaczego nie ma w programie wizyty w Brukseli, Parlamencie Europejskim itd.? Dlaczego nie wskazuje się miejsc ważnych z punktu widzenia obecności Polski chociażby w Unii?

Wnioskuję, że znów chodzi o wyrabianie w społeczeństwie jednego światopoglądu. Jedynego możliwego. Jedynego słusznego. Idąc tym torem myślenia, Giertych może powinien do swojej listy dopisać podróż na Białoruś? Mówi się, że podróże kształcą. Te bez wątpienia zniekształcą.

Pierwszy K.


A czy pomnik Dmowskiego jest na liście? Pewnie jest, bo to wzór dla Pana G. (Czy Pan G. to odpowiednik Mr Hankey z South Park?). To ja poproszę o wycieczkę. Faszystę trzeba znać, żeby umieć rozpoznać, nazwać i zawsze na niego odpowiednio reagować.

Drugi K.

2007/05/16

Człowiek Roku 2007 (1977)

Wyborczak doniósł, że jej człowiekiem roku został abp. Józef Życiński. Za co? "W latach 80., w ciężkich czasach dla Polski, głos abp. Życińskiego był jak latarnia morska wyznaczająca standardy przyzwoitości." Michnik pieje z zachwytu: "... to jest zaszczyt tym większy i tym większe miłosierdzie Księdza Arcybiskupa, że niejednokrotnie zdarzało się, iż wchodziliśmy w szranki polemiczne. I nie mam najmniejszych wątpliwości, że następne polemiki, Księże Arcybiskupie, są jeszcze przed nami" I tak sobie myślę... Ku...,czy w roku 2007 trzeba przyznawać tytuły "człowieka roku" za to, co było bez mała dwie albo trzy dekady temu? Kiedy zaczniemy myśleć o przyszłości, przestając dziamgać przeszłość? I czy na próżno szukać świeckich kandydatów i dalej trzeba tym samym umacniać aparat kościelny w strefie publicznej? Może powinniśmy podać Kapitule kilka nominacji z teraźniejszości, jeśli sama żyje głębokim PRL-em.

Drugi K.

A tak w ogóle to wczoraj czytałem, że w Turcji(!!!) wyszło na ulice jakieś półtora miliona ludzi, żeby protestować przed utratą przez państwo świeckiego charakteru. Czytając "Śnieg" Orhana Pamuka byłem pod wrażeniem reform Ataturka. Lekcje historii z tego okresu rekomenduję posłom PO (bo dla tych bardziej z prawa już nie ma ratunku).

2007/05/15

Katolskie herezje

Pewna nasza znajoma od lat mieszkająca ze swoim facetem, nie pamięta, kiedy była ostatnio w kościele. Zapragnęła jednak nagle - nie wiedzieć czemu - wziąć ślub przed ołtarzem (a nie w urzędzie). Nie, nie, nie jest w ciąży.

Żeby móc dostąpić zaszczytu złożenia tejże przysięgi, musiała wziąć udział w obowiązkowym kursie przedmałżeńskim. Rzecz jasna, za opłatą. „Co łaska – nie mniej niż”, jak to w kościele zazwyczaj.

No i na jej własne życzenie przekazano jej wiedzę tajemną ;) Wiedzę, której poziom uważamy za żałosny i niski.

I tak dowiedziała się na przykład, że jak kobieta podczas ciąży wymiotuje, to oznacza to nic innego, jak tylko jej niechęć do tego dziecka, że go nie chce, ze próbuje go z siebie wyrzucić. I teraz najlepsze - nie ma w niej miłości do poczętego!!!!!!! Konieczna jest codzienna spowiedź i oczywiście pokuta. Możliwe formy tej ostatniej nie zostały jednak zasugerowane.

Katolskie herezje, rodem z wczesnego średniowiecza. Durne gusła. Ciemnota!

A naród słucha i przytakuje. No bo przecież tak wypada. A nawet jeśli znajdzie się ktoś, kto myśli inaczej, nie sprzeciwi się, nie powie swojego zdania, nie walnie pięścią w stół. Nie dostałby przecież potwierdzenia ukończenia kursu, bez którego ślub byłby niemożliwy. Przytaknie więc wszystkiemu, potwierdzi, przyklaśnie. A po ślubie w kościele zobaczą go pewnie za kilka lat…. Tylko jaki to ma sens?

Pierwszy K.

A ja zrozumiałem istotę polskiej religijności, bodajże w niedzielę. To znaczy tak ją namacalnie zrozumiałem, bo wcześniej wszystko odbywało się w sferze teoretycznej. Rozmawiałem z X. i opowiedziałem mu przy okazji powyższą dykteryjkę wraz z oburzeniem na obłudę katolskiego ślubu kościelnego... A on na to: "Ty tego nie zrozumiesz, że panna chce białej sukni i tego całego wzruszenia..." Jest też - oprócz całego wzruszenia związanego z białą kiecką - element "co ludzie powiedzą" [na brak ślubu kościelnego]. Wniosek mi się jeden nasunął kluczową sferę sakrum w Bolandzie sprowadza do wzruszenia białą kiecką i tego, co ludzie powiedzą, gdy jej nie będzie. Głęboko w dupie ma świętość tego sakramentu i istote swojej religii. Nie ma zamiaru pamiętać, jak fundamentalnie złamał jej zasady, jeb...ąc się w różnych konfiguracjach przez kilka lat przed ślubem i tym podobnymi i jak dawno nie miał nic wspólnego z Kościołem. Przecież nie musi, nie? Wystarczy, że pójdzie do spowiedzi przed włożeniem białej kiecki i doznaniem wzruszenia, gdzie nieszczerze wyzna, a nastepnie będzie mu odpuszczone. Po co się starać, przecież istnieje spowiedź i teatralna pokuta. No, ale co ludzie powiedzą, gdyby szopka nie została odstawiona?

Moja koleżanka z pracy miała tę odwagę, że nie próbowała nawet udawać bliskości z Bogiem. Ślub w czerwcu bierze tylko cywilny. Społeczeństwo ma jednak swoje środki przymusu. Teściowa - zapewne kierując się miłością bliźniego - powiedziała: "Cywilny? To nam nie dawaj zaproszenia. Rodzina na cywilny też raczej nie przyjedzie". Opowiadała, że przykro jej się zrobiło i że strasznie się też wściekła. Co odpowiedziała? Nie, nie. Nie zmieniła decyzji. Powiedziała "To wyp..alaj, stara raszplo" Bardzo ją za to szanuję. Coż, religia, to zbiór pryncypiów i tak należy ją traktować. Pryncypialnie albo wcale.

Drugi K.

2007/05/14

Zawsze piękni, zawsze młodzi, zawsze pewni :-P

Pedalice dziś wybrały się na zakupy. Jako, że nie znosimy chodzić po sklepach, składamy hołd Timowi Berners-Lee za wynalezienie www, które dało nam możliwość opróżniania naszych kont bez konieczności wychodzenia z domu…. Vive l’e-commerce!

I tak, zaczęło się od drobnej potrzeby zakupu kremu do paszczy w internetowej drogerii, a skończyło się na filozofii. Nie wierzyta? Przeczytajta…”Holistyczna koncepcja wellbeing łącząca piękno ciała i wewnętrzną harmonię, była inspiracją stworzenia oryginalnej… linii kosmetyków.” Czy to nie piękne? Z zapartym tchem przejrzeliśmy etykiety 195 toników i kilkadziesiąt innych smarowideł. Kuszono nas białymi truflami i czarnym kawiorem albo winogronami wespół z 24 karatowym złotem. Nie, nie, to nie jubiler, ani restauracja, wciąż tylko drogeria. Krem perłowy wydał się na tym tle jakimś marnym emulgatem dla prawdziwego mężczyzny. Prawie, jak old-schoolowy Wars, „o klasycznym rześkim zapachu”.

Marketerzy osiągnęli swój cel. Zamiast planowanych 50 zeta, wydaliśmy prawie 278. Przy takim obrocie sprawy o „zapachu prawdziwego mężczyzny” nie będziemy wspominać.

Drugi K

Nie lubimy poniedziałków!

Dochodzimy wspólnie do coraz silniejszego przekonania, że nie urodziliśmy się po to, by pracować.

Czekamy zatem na kumulację w totolotku, a wtedy...

Pierwszy K.

...jak 1 do prawie 14 milionów jesteśmy milionerami :-P

Drugi K.

2007/05/13

Z przymrużeniem oka :-))

Nie mogę oprzeć się wrażeniu, ze Pachnący prostytuującą się cywetą żałosny półksiężyc myśli, ze jest żurawiem albo czaplą, która zniosła jajko (niestety tylko jedno!), brodzącym gdzieś w moczarach dzikiego zachodu. Patrząc na nią, dostrzegłem jej sposób chodzenia. Bardzo się
pręży i wyciąga do góry szyję, ale idąc nie rusza wcale górną częścią ciała. Jest zwyczajnie nieruchoma. Przechodząc za szafą, zza której widać tylko jej górną część, mam nieodparte wrażenie, ze ona jest przesuwana na jakiejś platformie. Wolno i majestatycznie. Żałośnie wręcz. I jeszcze patrzy wtedy nieruchomo przed siebie w jakiś tajemniczy punkt na widnokręgu.

Tak oto, zaczytany Dziennikami V. Woolf, mogę opisać moją szefową…

Pierwszy K.

Polonofobia przewlekła. Nie jestem patriotą

Polonofobia przewlekła to stan zaawansowanej antypatii do Bolandy i jej obywateli Buraków, na który cierpię coraz dotkliwej…

Polska….Coraz bardziej mam dość tego kraju. Tej wszechogarniającej szarości i jednostajności. Mam ochotę wysiąść z tej karuzeli polskiej codzienności… Dość jego mieszkańców. Pełnych obłudy, prostactwa i jedynej właściwej i akceptowanej przez NICH postawy konformizmu. Przede wszystkim nie wyróżniać się – chyba wszyscy ONI codziennie powtarzają sobie to zdanie jak zaklęcie. Nic innego zazwyczaj do powiedzenia nie mają.

Przypomniał mi się właśnie mój sen sprzed kilku dni. Płynęliśmy razem gdzieś jakimś wielkim statkiem. Było na nim bardzo dużo ludzi. W pewnej
chwili wszyscy zaczęli wyrzucać swoje dowody osobiste na burtę. Po chwili za statkiem utworzyła się długa biała ścieżka z tych plastikowych płytek...

Ciekawe, co też on może oznaczać. Może podróż? A może emigrację i zerwanie z
Polską? A może początek polonofobii paranoidalnej? :-)

W sklepie natknąłem się na kolejkę troglodytów stojących do kasy. Czym prędzej wróciłem do domu.

Pierwszy K.

Nieco wstępne słowa

I oto mamy trwający pierwszy weekend istnienia naszego bloga. Klub KIK. Skrót KIK nie oznacza bynajmniej Klubu Inteligencji Katolickiej ;-) KIK to my - Krzysiek i Kamil - autorzy, którym jeśli już, to bliżej do Klubu Inteligencji antyKatolskiej. Przy okazji nadmienić trzeba, że tworzymy - jak to się mówi w przyjętej konwencji - podstawową komórkę społeczną (tata+tata+dwie córy kotki i stado niegrzecznych rybek).

Będziemy tu sobie popisywać na różne tematy. Czasem pewnie krytyczne i kąśliwe, bo często dość mamy otaczającej rzeczywistości społeczno - politycznej. Będzie też tu to, co nas cieszy, smuci, bawi, intryguje, albo po prostu na co dzień zajmuje.

KiK

Ps. A najbardziej nie możemy się doczekać, jak za lat naście przeczytamy sobie te zapiski i zobaczymy jakie działanie mają upływające lata.