2007/05/16

Człowiek Roku 2007 (1977)

Wyborczak doniósł, że jej człowiekiem roku został abp. Józef Życiński. Za co? "W latach 80., w ciężkich czasach dla Polski, głos abp. Życińskiego był jak latarnia morska wyznaczająca standardy przyzwoitości." Michnik pieje z zachwytu: "... to jest zaszczyt tym większy i tym większe miłosierdzie Księdza Arcybiskupa, że niejednokrotnie zdarzało się, iż wchodziliśmy w szranki polemiczne. I nie mam najmniejszych wątpliwości, że następne polemiki, Księże Arcybiskupie, są jeszcze przed nami" I tak sobie myślę... Ku...,czy w roku 2007 trzeba przyznawać tytuły "człowieka roku" za to, co było bez mała dwie albo trzy dekady temu? Kiedy zaczniemy myśleć o przyszłości, przestając dziamgać przeszłość? I czy na próżno szukać świeckich kandydatów i dalej trzeba tym samym umacniać aparat kościelny w strefie publicznej? Może powinniśmy podać Kapitule kilka nominacji z teraźniejszości, jeśli sama żyje głębokim PRL-em.

Drugi K.

A tak w ogóle to wczoraj czytałem, że w Turcji(!!!) wyszło na ulice jakieś półtora miliona ludzi, żeby protestować przed utratą przez państwo świeckiego charakteru. Czytając "Śnieg" Orhana Pamuka byłem pod wrażeniem reform Ataturka. Lekcje historii z tego okresu rekomenduję posłom PO (bo dla tych bardziej z prawa już nie ma ratunku).

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Ale mieszacie z tymi adresami! Juz nie wiem, gdzie paczke wysylac ;)