2008/01/31

Pytel i adopcja wysokiego ryzyka

Mamy dziś w Rzepie "arcyciekawy" wywiad z panem Wojciechem Pytlem, prezesem Fundacji Rodzin Adopcyjnych. Podkreślamy, że wywiad jest w Rzeczypospolitej, a ta sięgnęła rynsztoku już dawno. Zaś w kwestiach światopoglądowych nigdy chyba nie miała ambicji wyjść poza giertychowsko-wierzejską rypankę.

I tak żurnalistka - Kamila Baranowska - zapytuje:

"Skąd wiemy, że osoby homoseksualne nie będą potrafiły zapewnić dziecku bezpieczeństwa i miłości?"

Czy to pytanie było z tezą, czy nam się zdaje? Ujawnia tym samym klimat całej tej pogawędki między posiadaczami umysłów o skomplikowaniu cepa. I dopytuje sobie tak dalej niby ze swojej ciekawości.... Ażeby na koniec zabłysnąć:

"Jakie są obawy związane z oddaniem dziecka na wychowanie parze homoseksualnej?".

Żeby była jasność: uważamy, że można żywić obawy związane z adopcją dzieci przez pary homoseksualne na czele w ostracyzmem społecznym wobec takich dzieci przez licznych odpowiedników bohaterów tego posta.

Ale co produkuje z siebie szef towarzystwa?

"Przede wszystkim mniejsza szansa na to, że dziecko wzrastające wśród osób homoseksualnych będzie w stanie założyć później normalną rodzinę. W procesie wychowania dziecka istotne są przekazywane mu wzorce: kobiety, mężczyzny, matki, ojca itd. A w przypadku par homoseksualnych szansa na przekazanie prawidłowych wzorców jest mniejsza. Istotnym argumentem jest również to, że związki homoseksualne często są mało stabilne. W przeciwieństwie do tradycyjnych małżeństw, rzadko spotykamy pary homoseksualne z 20- czy 30-letnim stażem. Nie możemy ryzykować. Ośrodek adopcyjny, oddając komuś dziecko, musi mieć pewność, że wszystko zadziała jak należy".


I tak się zastanawiamy co prezio miał na myśli. Bo jeśli wziąć do dosłownie, to trochę mu się ulało. Po pierwsze, umiejętność bycia blisko, czyli między innymi zdolność do założenia rodziny nie bierze się z umiejętności odgrywania ról, tylko z harmonijnie rozwiniętej osobowości, pozbawionej wewnętrznych lęków i konfliktów. Jakie wzorce powinno się przekazywać dzieciom? Czy do bycia ojcem potrzebna jest jakaś specjalna instrukcja? Czy może rozwinięta empatia, umiejętność dzielenia się uczuciami, odpowiedzialność i dojrzałość, czyli to co w polskich rodzinach bywa deficytowe (czyli ciemiężona matka polka i powrót taty). Jeśli w rodzinie pana prezesa synowie są uczeni co ma robić prawdziwy mężczyzna i jaka ma być prawdziwa kobieta, to bardzo współczujemy im i w przyszłości ich dzieciom. A może prezes się boi, że np. chłopcy zaczną nosić sukienki? Zostawiamy go z tymi jego fantazjami....

I jeszcze statystyki. Statystycznie rzecz ujmując średnie IQ wynosi 100, ale czasem myślimy, że to zawyżone. Statystycznie Polak nie zdałby też egzaminu z logiki, bo mu nie idzie myślenie przyczynowo skutkowe i analiza faktów. I tu się zgodzimy. Pan prezes zauważa, że statystycznie rzecz ujmując, geje są ze sobą krótko. Nie zauważa jednak, że jeśli teza jest prawdziwa, to trzeba zerknąć na przyczyny tego stanu, czyli możliwość swobodnej samorealizacji czy faktowi, że w pewnym momencie każdy związek homo czy hetero przechodzi kryzysy, a namiętność między partnerami gna ku poziomowi zero. Jeśli nie pojawiają się w nim dzieci, wspólnota majątkowa i wspólne cele, to może (ale nie musi) stać po prostu jałowy i bezproduktywny, z małą obustronną motywacją do kontynuacji oraz niskimi kosztami wyjścia. Ile małżeństw jest ze sobą tylko dla tzw. dobra dzieci (nie wspominając już o wspólnym majątku - dorobku życia)? Nie czujemy, żeby wychodziło im (dzieciom) to na zdrowie, ale statystyka wygląda ładniej w oczach pana prezia. Może nie o to chodzi?

2008/01/26

Słowo na niedzielę: Co pieprzy Terlikowski?

No dobra, przyznajemy się, czasem oddajemy się przebrzydłym perwersjom i czytujemy wytwory prawicowych publicystów... I tak padło na Tomasza Terlikowskiego, który - za pewnym poetą i myślicielem - jest święcie przekonany, że "ci, którzy nie wierzą w Boga są w stanie uwierzyć w każdą bzdurę". I tak nam się żal zrobiło, że nie możemy go zadowolić, bo jest mnóstwo bzdur, w które nie wierzymy. Na przykład przemienienie krwi w wino. On jednak swoje przemyślenia wyprowadził z obserwacji, iż niewierzący ("racjonaliści", "scjentyści") komentatorzy blogów, są jeszcze większymi zakładnikami wiary niż osoby religijne. "Tyle, że ich wiara pozostaje bardziej ślepa i nie może im dać nic - poza nieco lepszym samopoczuciem". Cokolwiek miał na myśli...

Analizując naszą ślepą wiarę, niezbyt głęboko, stwierdzam, że jest to wiara innego rodzaju niż wiara T.T. O ile jego wiara opiera się na dogmatach, cudach i objawieniach, o tyle nasza opiera się na ludzkich możliwościach intelektualnych i ich wytworach. Gotowa jest przyjąć to, co zostanie zbadane i radzić sobie z niepewnością i kruchością hipotez odnośnie tego, co zostało jeszcze niezbadane. A przede wszystkim zmieniać swoje poglądy (być może czasem łatwiej, czasem trudniej, z żalem lub bez) wraz ze zmieniającymi się danymi (np. atom nie jest najmniejszą cząsteczką, a rodzina nie musi się składać z kobiety i mężczyzny). Ubolewa też T.T, że nie dostrzegamy uwikłania ideologicznego części badań (zwłaszcza właśnie nad kształtem rodziny). Trochę więc się litujemy, że sierota nie widzi fundamentalizmu, ortodoksji i ideologicznego zaangażowania swojej wiary i organizacji zrzeszającej.

Naśmiewa się trochę z kultu uczonych, którzy mają teoretycznie być rzetelni a w praktyce z tym rożnie bywa i zdarzają się manipulacje. Cóż zazwyczaj dość sprawnie są oni rozliczani ze swoich machlojek, kiedy wyjdą one na jaw. Chyba zostawimy ten przytyk bez głębszego komentarza, bo sie wstydzimy wyciągać brudy Watykanu i grzechy niejednego księdza, o których pisze raz i drugi prasa.

Najciekawsza jest jednak końcówka, którą warto zacytować:
"(...) Trudno jednak nie dostrzec, że jeśli Boga nie ma - to wszyscy przegramy. Życie jest zbyt krótkie, niesprawiedliwe i nasycone cierpieniem, by mogło się ono podobać (przynajmniej w swojej całości, bo każdy ma momenty zachwytu i ekstazy). Jeśli Boga nie ma - to nasze (moje) winy na zawsze pozostaną nieodpuszczone, a odpowiedzialność za innych nie będzie się miała o co oprzeć. Pozostanie pustka, smutek i samotność. Maskowane wierzeniem w rzeczy, w które wierzyć się zwyczajnie nie da."

I tak o to T.T zamienił się w naszych oczach z bezczelnego chama w małą płaczliwą istotkę targaną bólem i niepewnością egzystencji. Jeśli nie ma Boga, to przyznaje, że przegra swoje życie (my nie, więc niech się odpieprzy, a nie twierdzi , że my też). Życie jest dlań okrutne i niesprawiedliwe (no może trochę, bo są takie istoty, jak on, które trują miłością bliźniego i dobrocią Boga). I na koniec najlepsze: boi się, że mu winy nie zostaną odpuszczone.... Lęki i poczucie winy proponujemy po prostu mu poddać terapii, a nie opiece Boga, wtedy będzie raźniej i bardziej komfortowo w życiu.....

2008/01/25

(Nie) Dajemy łapówki

Fascynującą rzecz wyczytaliśmy w Polityce:

"Okazuje się, że łapówką jest dla Polaków gratyfikacja wręczona przed załatwieniem sprawy. Tak uważa aż 97% Polaków. (...) Ta sama gratyfikacja, również pieniężna, nie jest już tak powszechnie traktowana jako objaw przekupstwa, jeśli zostanie wręczona po pomyślnym załatwieniu sprawy. Łapówką nazywa ją wtedy 46% badanych. Jeszcze inaczej widzimy sytuacje, gdy zamiast koperty z pieniędzmi wręczamy cenny prezent. Przed - dla 83% badanych to jednak łapówka, ale juz po tylko dla 29%."

Niesamowite, jak łatwo przestaje być łapówką ta sama kwota za załatwienie czegoś przed i po. Co Tu dużo pisać: dla połowy Bolaków nagle przestaje nią być! Nie zapłacę za załatwienie lewego pozwolenia na budowę, ale sowicie się odwdzięczę, jak je już na lewo dostanę.... Jakiś bezczelny aparatczyk nazwał to kiedyś "prowizją od sukcesu". Przynajmniej zarządzanie ryzykiem opanowano do perfekcji.

No i te prezenciki.... Dla zadziwiająco dla nas (o my dziwni) dużego odsetka, prezencik nie jest łapówą - prowizją od sukcesu, tylko zapewne dowodem wdzięczności. Zapewne chodzi tu przecież służbę zdrowia. Bo nikt pozwoleń na budowę nie załatwi za koniaczek. Cóż... Mamy nadzieję, że lekarzom szybko wzrosną pensje.... Zapewne nie zagrozi to tej kuriozalnej tradycji, a nikt już się nie ośmieli kupić gównianego koniaczku za 90 zeta, tylko trzeba będzie kupować co najmniej Henessy za minimum 1500. Dobrze wam tak, może wtedy zbrzydnie ;-)

2008/01/24

W upadłej Brytanii mordują polskie dzieci...

Temat nieco zaczepny, bo chodzi o aborcję, która jak wiadomo jest w Polsce postrzegana jako zło nad złami. Wszyscy zainteresowani jednak wiedzą do jakiego rozwoju podziemia aborcyjnego i patologii doprowadził tzw. kompromis społeczny w tej sprawie, czyli próba usunięcia tego zła...

Ale co się okazało?

Już nie trzeba kupować u studentów SGGW medykamentów weterynaryjnych, które wywołują poronienie. Nie trzeba już też łykać mega dawek leków bodajże na reumatyzm w tym samym celu. Nie trzeba też narażać się na karę więzienia za nielegalny zabieg w prywatnym gabinecie. Co więcej, nie trzeba już nie wiadomo skąd brać pieniędzy dla lekarzy, którym sumienie nie pozwoliłoby na podobny zabieg w szpitalu. A przede wszystkim nie trzeba na siłę zostawać mama i tatą. Niektórzy powiedzieliby, że trzeba być odpowiedzialnym za swoje czyny, ale trudno być odpowiedzialnym za miliony rozbrykanych plemników i jakieś niewidoczne jajeczko, no nie da się.

Co trzeba zrobić?

Pojechać na zabieg do Wielkiej Brytanii:
"Aż 31 tys. Polek dokonało w ub.r. aborcji w Anglii. To blisko 30 procent więcej niż rok wcześniej. (...) Dlaczego? Bo do 24. tygodnia ciąży zabieg można tam wykonać bezpłatnie. Zasady są proste: kobieta może pozbyć się dziecka, jeśli ciąża zagraża jej życiu i zdrowiu, może też to zrobić ze względów społecznych, np. kiedy się uczy lub jest w złej sytuacji materialnej" - donosi Polska.

Małym utrudnieniem jest to, że trzeba dostać ich numer ubezpieczeniowy czyli wyjechać na kilka dni i dostać pracę byle barze. Dla niektórych studentek to pewnie jednak łatwiejsze niż zapłacenie za legalny zabieg w Czechach...

I tak to po raz kolejny w historii zachodnie mocarstwa spiskują o wyeliminowaniu narodu polskiego i nie szanują świętości katolickich. A było tak pięknie, rocznie mieliśmy tylko kilka usuniętych ciąż w oficjalnych statystykach....


2008/01/17

O obrazie uczuć religijnych...

Matka Boska z cyckiem obraża...

A co z tym?

2008/01/15

Pilna przesyłka ze Skarbnicy Narodowej

Dostaliśmy pilną przesyłkę ze Skarbnicy Narodowej. Nadawca mienił się intrygująco i już pomyśleliśmy, że zmieniła się linia programowa rządu i desygnowano nas na stanowiska Queens of the People Republic Of Boland, ale nie...

S.N. okazała się zamaskowaną spółką z o.o. (jakże urocza nazwę sobie przybrali) i zajmuje się sprzedażą dóbr narodowych (wyprzedażą?) . Zaproponowała nam kupno dobra bezcennego po okazyjnej cenie. Załączamy fragment ulotki. Niestety, załamanie na giełdzie znacząco nas uszczupliło, więc musimy przełożyć kupno.... Może jednak wy....


Gdybyście również w tej chwili byli niezdecydowani, polecamy na otarcie łez chwile kontemplacji na nowej megapopularnej stronie (rywalka naszej klasy.pl). Zwłaszcza krzepiąca jest modlitwa Ludu Polskiego by Zbigniew.


Pozdrawiamy,
My, Lud Polski

2008/01/06

Katoprawica w natarciu

Stary rok się skończył, a nowy rok zaczął się dziwnie. Jakąś taką ofensywą katoprawicy. Mózg się od tego lasuje....

Zaczęło się od rzezi niewiniątek na Boże Narodzenie. Cóż za ironia losu - narodzenie, a tu akurat ma miejsce mordowanie. Technologią masowego mordowania okazało się in-vitro. Men in Black stwierdzili w bożonarodzeniowych kazaniach, że jest to "wyrafinowana aborcja", więc państwo nie dość, że ani złotówki do tego wynalazku szatana dokładać nie może, to jeszcze powinno zdelegalizować tę procedurę... Bo jest ona sprzeczna z doktryną religii katolickiej, jakby kto nie widział wystarczających powodów... Kaczka Donald wzięła sprawę do serca. Trochę nam skóra ścierpła, ale co tam, in-vitro nie dla nas... Znamy jednak trzy małżeństwa, które starały się bezskutecznie począć naturalną metodą, więc zostało im in-vitro. O ile wiemy, wszystkie z nich brały ślub kościelny i glosowały na PO. Ciekawe jak się teraz czują...

Przejdźmy od "aborcji wyrafinowanej" do zwykłej skrobanki. Janusz Kochanowski, Rzecznik Praw Obywatelskich/Nienarodzonych zamierza skierować do Trybunału Konstytucyjnego fragment dotyczący dopuszczalności przerywania ciąży ze względu na zagrożenie życia. "Rzecznikowi chodzi natomiast o to, że przepis nie precyzuje, co właściwie oznacza zagrożenie zdrowia kobiety ciężarnej. Skoro przerywanie ciąży jest w niektórych sytuacjach niekaralne, to warunki i tryb postępowania powinny być ściśle określone" - czytamy. Podobno chodzi o to, żeby nie naruszyć tfu "historycznego kompromisu", ale zrobić lepiej... Ciekawe czy Rzecznik, chciałby ustalić katalog kilku zagrożeń, kiedy można aborcję zrobić, czy może jeszcze większy katalog zagrożeń, które de facto nie są na tyle śmiertelne, że aborcji nie można zrobić... Zatem Alicja Tysiąc winna rodzić czy przerywać? Ze ślepotą można żyć i się modlić, czy jest to już wystarczająco duże utrudnienie, aby dostać... talon na aborcję?

Potem lesbijka napisała list do premiera... Też sobie wybrała adresata, jakby się spodziewała mądrości, odwagi albo wyrazistości, pomyśleliśmy sobie... No ale człowiek zdesperowany, powinien próbować... I co? Nie odpowiedział premier, tylko ryknął arcybiskup Życiński. Że są ważniejsze problemy i szkoda mu czytać... Tak są ważniejsze problemy arcybiskupie... Najbardziej palącą jest kościół jako nadzwyczaj uprzywilejowane zbiorowisko ludzi niedojrzałych, w tym pedofilów. Zaraz potem jest budowa kościółka w Wilanowie. Czy jak klechę wyzwać od ... to już będzie lżenie organów państwowych czy "tylko" obraza uczuć ?

No właśnie... Odnośnie budowy kościółka w Wilanowie. Nie świątyni, nie kościoła, tylko kościółka. Trochę okazalszej kapliczki właściwie. Jak zainteresowanym wiadomo, budowa kościółka stanęła z powodu braku kasy. Rząd PO chciałby kasę jednak dać... Tylko nie może, bo mu przepisy nie pozwalają na finansowanie budowli sakralnych... Wymyślono więc, że megalomańska Świątynia Opatrzności Bożej zostanie zmniejszona o jakieś 75% i zajmie jeden mały kąt w Wielkim Centrum Opatrzności, które jako budowla świecka - służąca celom kulturalnym, może być finansowana przez państwo. Człowiek myśli, że to takie ludzkie spady w tych sutannach i sejmach, a tu jednak widać mają główki na karku i kombinują... Aaa, jest i bonus. Fundacja, która zarządza budową ponadto nie składała rozliczeń finansowych. Klechy tłumaczą się, że nie wiedziały, że trzeba... Cóż my przestajemy składać PITy i domagamy się braku kary ich wzorem, bo również nie wiedzieliśmy, że trzeba...

Wyjątkowym tupetem w tej całej historii pochwalił się Pieronek, który na wieść o planowanej skardze na dofinansowanie budowy bezceremonialnie powiedział: "LiD nigdy nie miał sympatii dla żadnej świętości i może sobie szczekać". No i chyba prawdę powiedział. Ten, kto nie ma w Polsce sympatii dla takich świętości, może sobie szczekać i warczeć. Klecha jeden z drugim i tak są dobrze ustawieni, siedzą wysoko i nikt im nie zagrozi... Pozostaje nadzieja, że jak jeszcze raz i drugi rzygną coś o in-vitro albo zabiorą ZUSowi kasę na swoje świątynie, to się ten głupi naród obudzi i pójdzie w ślady Hiszpanii...

Update: Wiedzieliśmy, że chcąc oszczędzić sobie nerwów, o czymś zapomnieliśmy...
Voila, z pomocą przyszedł blog Ateoinfo, przypominając, że wiernym nie można popierać związku jednopłciowego.

"Bóg stał się dzieckiem, które potrzebuje rodziny - takiej rodziny, jaką Bóg ustanowił na początku stworzenia - "mężczyzną i niewiastą stworzył ich", aby podkreślić ważność ustanowionej przez Boga instytucji jaką jest rodzina" - mówił abp Nycz.

Trele - morele. Chyba mocne wino podano do barszczu... Nie problem, że to cytat wyrwany z kontekstu, całość jeszcze mocniej przypomina bełkot podpitej wróżki Zenobii. A jeśli trzymać się wersji wróżki Zenobii, to był Adam i Ewa, którzy spłodzili Kaina i Abla. Nie było to dobre rodzeństwo, więc nie wiem czy warto podawać ich przykład. Nie wiemy też z kim Kain zrobił sobie syna. Musiała być to matka albo siostra. Pogratulować. Idźcie i powielajcie, barany boże...
Stop pieprzeniu głupot....