2008/01/26

Słowo na niedzielę: Co pieprzy Terlikowski?

No dobra, przyznajemy się, czasem oddajemy się przebrzydłym perwersjom i czytujemy wytwory prawicowych publicystów... I tak padło na Tomasza Terlikowskiego, który - za pewnym poetą i myślicielem - jest święcie przekonany, że "ci, którzy nie wierzą w Boga są w stanie uwierzyć w każdą bzdurę". I tak nam się żal zrobiło, że nie możemy go zadowolić, bo jest mnóstwo bzdur, w które nie wierzymy. Na przykład przemienienie krwi w wino. On jednak swoje przemyślenia wyprowadził z obserwacji, iż niewierzący ("racjonaliści", "scjentyści") komentatorzy blogów, są jeszcze większymi zakładnikami wiary niż osoby religijne. "Tyle, że ich wiara pozostaje bardziej ślepa i nie może im dać nic - poza nieco lepszym samopoczuciem". Cokolwiek miał na myśli...

Analizując naszą ślepą wiarę, niezbyt głęboko, stwierdzam, że jest to wiara innego rodzaju niż wiara T.T. O ile jego wiara opiera się na dogmatach, cudach i objawieniach, o tyle nasza opiera się na ludzkich możliwościach intelektualnych i ich wytworach. Gotowa jest przyjąć to, co zostanie zbadane i radzić sobie z niepewnością i kruchością hipotez odnośnie tego, co zostało jeszcze niezbadane. A przede wszystkim zmieniać swoje poglądy (być może czasem łatwiej, czasem trudniej, z żalem lub bez) wraz ze zmieniającymi się danymi (np. atom nie jest najmniejszą cząsteczką, a rodzina nie musi się składać z kobiety i mężczyzny). Ubolewa też T.T, że nie dostrzegamy uwikłania ideologicznego części badań (zwłaszcza właśnie nad kształtem rodziny). Trochę więc się litujemy, że sierota nie widzi fundamentalizmu, ortodoksji i ideologicznego zaangażowania swojej wiary i organizacji zrzeszającej.

Naśmiewa się trochę z kultu uczonych, którzy mają teoretycznie być rzetelni a w praktyce z tym rożnie bywa i zdarzają się manipulacje. Cóż zazwyczaj dość sprawnie są oni rozliczani ze swoich machlojek, kiedy wyjdą one na jaw. Chyba zostawimy ten przytyk bez głębszego komentarza, bo sie wstydzimy wyciągać brudy Watykanu i grzechy niejednego księdza, o których pisze raz i drugi prasa.

Najciekawsza jest jednak końcówka, którą warto zacytować:
"(...) Trudno jednak nie dostrzec, że jeśli Boga nie ma - to wszyscy przegramy. Życie jest zbyt krótkie, niesprawiedliwe i nasycone cierpieniem, by mogło się ono podobać (przynajmniej w swojej całości, bo każdy ma momenty zachwytu i ekstazy). Jeśli Boga nie ma - to nasze (moje) winy na zawsze pozostaną nieodpuszczone, a odpowiedzialność za innych nie będzie się miała o co oprzeć. Pozostanie pustka, smutek i samotność. Maskowane wierzeniem w rzeczy, w które wierzyć się zwyczajnie nie da."

I tak o to T.T zamienił się w naszych oczach z bezczelnego chama w małą płaczliwą istotkę targaną bólem i niepewnością egzystencji. Jeśli nie ma Boga, to przyznaje, że przegra swoje życie (my nie, więc niech się odpieprzy, a nie twierdzi , że my też). Życie jest dlań okrutne i niesprawiedliwe (no może trochę, bo są takie istoty, jak on, które trują miłością bliźniego i dobrocią Boga). I na koniec najlepsze: boi się, że mu winy nie zostaną odpuszczone.... Lęki i poczucie winy proponujemy po prostu mu poddać terapii, a nie opiece Boga, wtedy będzie raźniej i bardziej komfortowo w życiu.....

8 komentarzy:

Kamil Janicki pisze...

Cóż zrobić? Pozostaje mi pustka, smutek i samotność ;-) Swoją drogą bardzo ciekawy blog, oby tak dalej.

Anonimowy pisze...

No i z czego taki osioł który nie potrafi stosować najprostszych zasad logiki może dostać doktorat? (pytanie retoryczne).

Po pobieżnej lekturze blogu T. zaczynam żałować że wybrałem doktorat z dziedziny wymagającej jednak nieco myślenia. Cóż, chyba wyszedłem na głupca, bo w przeciwieństwie do pana T. mój doktorat jest jeszcze nienapisany.

A co gorsza, byle błędy i nieścisłości w pracy skutkują odrzuceniem rozdziału przez promotora i koniecznością poprawek, gdy w przypadku Terlikowskiego idiotyzm jego twierdzeń wydaje się być wprost proporcjonalny do czasu jaki poświęca mu TVP. Nie ma sprawiedliwości na tym świecie ;-)

Anonimowy pisze...

Nie wiem o co chodzi katolikom... jakby odpuszczenie win było ważniejsze niż to co człowiek robi... chyba lepiej jest być dobrym człowiekiem i przy tym ateistą niż człowiekiem wierzącym,który ma sporo na sumieniu....
Ja akurat jestem pośrodku... antyklerykalistka ale jednak w "coś" wierząca... ech te moje sumienie... czy można je wyciąć jak wyrostek? Gdyby nie ono pewnie żyło by mi się dużo przyjemniej :)

KiK pisze...

@janek: dzieki. Łączymy sie z toba w pustce i smutku istnienia ;-)

@gb: moze jednak zamiast doktoratu zaczniesz pisac o sprawach wiary? Doktorat sam przyjdzie z czasem... :-)


@lavinka:
absolunie masz prawo sobie w wierzyc w co chcesz. Boże to byc Bóg katolicki, a może to byc nieokreslona istota z jakąś siłą sprawczą, kóra nie ma nic wspólnego z religia katolicką. Nie mozesz jedyni e projektowac swoich lęków na wszystkich "innych" dookoła jak to zrobił i robi na codzień T.T

A dlaczego chciałabys wyciac sobie sumienie!? Osoba zdrowa posiada je całkiem silne, bo ma wyrazne uksztaltowane wlasne wewnetrzne standardy i wartosci.

może i tak pisze...

jednym słowem biedny ten T. ;-)

Anonimowy pisze...

Wydaje mi sie,że cierpię na jego przerost. Paru osobom powinnam nieźle nakopać... ale się powstzymałam... i teraz tego żałuję :)

Anonimowy pisze...

pe es Dzięki za podlinkowanie :)

może i tak pisze...

również dziękuję za umieszczenie linka do mnie na stronie:)