Pewna nasza znajoma od lat mieszkająca ze swoim facetem, nie pamięta, kiedy była ostatnio w kościele. Zapragnęła jednak nagle - nie wiedzieć czemu - wziąć ślub przed ołtarzem (a nie w urzędzie). Nie, nie, nie jest w ciąży.
Żeby móc dostąpić zaszczytu złożenia tejże przysięgi, musiała wziąć udział w obowiązkowym kursie przedmałżeńskim. Rzecz jasna, za opłatą. „Co łaska – nie mniej niż”, jak to w kościele zazwyczaj.
No i na jej własne życzenie przekazano jej wiedzę tajemną ;) Wiedzę, której poziom uważamy za żałosny i niski.
I tak dowiedziała się na przykład, że jak kobieta podczas ciąży wymiotuje, to oznacza to nic innego, jak tylko jej niechęć do tego dziecka, że go nie chce, ze próbuje go z siebie wyrzucić. I teraz najlepsze - nie ma w niej miłości do poczętego!!!!!!! Konieczna jest codzienna spowiedź i oczywiście pokuta. Możliwe formy tej ostatniej nie zostały jednak zasugerowane.
Katolskie herezje, rodem z wczesnego średniowiecza. Durne gusła. Ciemnota!
A naród słucha i przytakuje. No bo przecież tak wypada. A nawet jeśli znajdzie się ktoś, kto myśli inaczej, nie sprzeciwi się, nie powie swojego zdania, nie walnie pięścią w stół. Nie dostałby przecież potwierdzenia ukończenia kursu, bez którego ślub byłby niemożliwy. Przytaknie więc wszystkiemu, potwierdzi, przyklaśnie. A po ślubie w kościele zobaczą go pewnie za kilka lat…. Tylko jaki to ma sens?
Pierwszy K.
A ja zrozumiałem istotę polskiej religijności, bodajże w niedzielę. To znaczy tak ją namacalnie zrozumiałem, bo wcześniej wszystko odbywało się w sferze teoretycznej. Rozmawiałem z X. i opowiedziałem mu przy okazji powyższą dykteryjkę wraz z oburzeniem na obłudę katolskiego ślubu kościelnego... A on na to: "Ty tego nie zrozumiesz, że panna chce białej sukni i tego całego wzruszenia..." Jest też - oprócz całego wzruszenia związanego z białą kiecką - element "co ludzie powiedzą" [na brak ślubu kościelnego]. Wniosek mi się jeden nasunął kluczową sferę sakrum w Bolandzie sprowadza do wzruszenia białą kiecką i tego, co ludzie powiedzą, gdy jej nie będzie. Głęboko w dupie ma świętość tego sakramentu i istote swojej religii. Nie ma zamiaru pamiętać, jak fundamentalnie złamał jej zasady, jeb...ąc się w różnych konfiguracjach przez kilka lat przed ślubem i tym podobnymi i jak dawno nie miał nic wspólnego z Kościołem. Przecież nie musi, nie? Wystarczy, że pójdzie do spowiedzi przed włożeniem białej kiecki i doznaniem wzruszenia, gdzie nieszczerze wyzna, a nastepnie będzie mu odpuszczone. Po co się starać, przecież istnieje spowiedź i teatralna pokuta. No, ale co ludzie powiedzą, gdyby szopka nie została odstawiona?
Moja koleżanka z pracy miała tę odwagę, że nie próbowała nawet udawać bliskości z Bogiem. Ślub w czerwcu bierze tylko cywilny. Społeczeństwo ma jednak swoje środki przymusu. Teściowa - zapewne kierując się miłością bliźniego - powiedziała: "Cywilny? To nam nie dawaj zaproszenia. Rodzina na cywilny też raczej nie przyjedzie". Opowiadała, że przykro jej się zrobiło i że strasznie się też wściekła. Co odpowiedziała? Nie, nie. Nie zmieniła decyzji. Powiedziała "To wyp..alaj, stara raszplo" Bardzo ją za to szanuję. Coż, religia, to zbiór pryncypiów i tak należy ją traktować. Pryncypialnie albo wcale.
Drugi K.
Żeby móc dostąpić zaszczytu złożenia tejże przysięgi, musiała wziąć udział w obowiązkowym kursie przedmałżeńskim. Rzecz jasna, za opłatą. „Co łaska – nie mniej niż”, jak to w kościele zazwyczaj.
No i na jej własne życzenie przekazano jej wiedzę tajemną ;) Wiedzę, której poziom uważamy za żałosny i niski.
I tak dowiedziała się na przykład, że jak kobieta podczas ciąży wymiotuje, to oznacza to nic innego, jak tylko jej niechęć do tego dziecka, że go nie chce, ze próbuje go z siebie wyrzucić. I teraz najlepsze - nie ma w niej miłości do poczętego!!!!!!! Konieczna jest codzienna spowiedź i oczywiście pokuta. Możliwe formy tej ostatniej nie zostały jednak zasugerowane.
Katolskie herezje, rodem z wczesnego średniowiecza. Durne gusła. Ciemnota!
A naród słucha i przytakuje. No bo przecież tak wypada. A nawet jeśli znajdzie się ktoś, kto myśli inaczej, nie sprzeciwi się, nie powie swojego zdania, nie walnie pięścią w stół. Nie dostałby przecież potwierdzenia ukończenia kursu, bez którego ślub byłby niemożliwy. Przytaknie więc wszystkiemu, potwierdzi, przyklaśnie. A po ślubie w kościele zobaczą go pewnie za kilka lat…. Tylko jaki to ma sens?
Pierwszy K.
A ja zrozumiałem istotę polskiej religijności, bodajże w niedzielę. To znaczy tak ją namacalnie zrozumiałem, bo wcześniej wszystko odbywało się w sferze teoretycznej. Rozmawiałem z X. i opowiedziałem mu przy okazji powyższą dykteryjkę wraz z oburzeniem na obłudę katolskiego ślubu kościelnego... A on na to: "Ty tego nie zrozumiesz, że panna chce białej sukni i tego całego wzruszenia..." Jest też - oprócz całego wzruszenia związanego z białą kiecką - element "co ludzie powiedzą" [na brak ślubu kościelnego]. Wniosek mi się jeden nasunął kluczową sferę sakrum w Bolandzie sprowadza do wzruszenia białą kiecką i tego, co ludzie powiedzą, gdy jej nie będzie. Głęboko w dupie ma świętość tego sakramentu i istote swojej religii. Nie ma zamiaru pamiętać, jak fundamentalnie złamał jej zasady, jeb...ąc się w różnych konfiguracjach przez kilka lat przed ślubem i tym podobnymi i jak dawno nie miał nic wspólnego z Kościołem. Przecież nie musi, nie? Wystarczy, że pójdzie do spowiedzi przed włożeniem białej kiecki i doznaniem wzruszenia, gdzie nieszczerze wyzna, a nastepnie będzie mu odpuszczone. Po co się starać, przecież istnieje spowiedź i teatralna pokuta. No, ale co ludzie powiedzą, gdyby szopka nie została odstawiona?
Moja koleżanka z pracy miała tę odwagę, że nie próbowała nawet udawać bliskości z Bogiem. Ślub w czerwcu bierze tylko cywilny. Społeczeństwo ma jednak swoje środki przymusu. Teściowa - zapewne kierując się miłością bliźniego - powiedziała: "Cywilny? To nam nie dawaj zaproszenia. Rodzina na cywilny też raczej nie przyjedzie". Opowiadała, że przykro jej się zrobiło i że strasznie się też wściekła. Co odpowiedziała? Nie, nie. Nie zmieniła decyzji. Powiedziała "To wyp..alaj, stara raszplo" Bardzo ją za to szanuję. Coż, religia, to zbiór pryncypiów i tak należy ją traktować. Pryncypialnie albo wcale.
Drugi K.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz