2007/08/06

W firmie się za nich pomodlą

Gazeta donosi o kolejnej aferze łapówkarskiej w branży farmaceutycznej. Tym razem za słabo ślady zacierał Johnson & Johnson. Postawiono już zarzuty 49 osobom z firmy (ze struktur sprzedaży) za łapówy dla lekarzy. W tym przypadku miały one przykrywkę w postaci umów za szkolenia, konsultacje, prezentacje. Wszystko było oczywiście picem na wodę i chodziło o wypłatę "prowizji" za generowanie zamówień na sprzęt medyczny w wyniku takich a nie innych diagnoz i zastosowanych procedur medycznych.... Centrala europejska wywaliła polskiego prezesa, odcięła się od polskiej filii. Na uwagę zasługuje prawdziwie polsko- katolicka dobroć i miłosierdzie: "Gdy sypnęła się cała seria zatrzymań, żony dzwoniące do centrali słyszały, że "w firmie się za nich pomodlą". Piękne, nie? Chyba coś sobie przedawkowali, żeby mieć czelność wygłosić taki tekst. Szkoda, że jeszcze z księdzem umowy nie podpisali na hurtowe rozgrzeszenie i odkupienie win.

Ale żarty, żartami, a to smutna rzeczywistośc. Wcześniej był Schering-Plough, który został ukarany grzywną w wysokości 500 tys. dolarów za dokonywanie przez jej polskie przedstawicielstwo podejrzanych wpłat na konto Fundacji Zamku Chudów. Była też sprawa Roche'a, któremu wyciekły materiały szkoleniowe dla repów o tym, jak potraktować lekarza, który jest nieposłuszny i nie wypisuje leków Roche zgodnie z wcześniejszą umową.

Jako potomek środowiska lekarskiego śmiem twierdzić, że to tylko nikły kawałek patologii, która jest normą w przemyśle farmaceutycznym. Nie znam lekarza (ale możliwe, że tacy istnieją), który nie przyjmuje prezentów od firmy za recepty. Płotki, które wypisują błahostki typu leki na przeziębienie dostają duperele (np pen drivy, portfele - od niedawna muszą mieć logo producenta) i zaproszenia na szkolenia (popijawy) i sympozja (libacje) w lepszych lub gorszych ośrodkach wypoczynkowych. Ważniejsi mogą liczyć na "zlecenia" pomocy zbierania danych do "badań klinicznych" i lepsze wyjazdy, a ci, co leczą najpoważniejsze choroby fruwają na "konferencje" po różnych zakątkach świata w ramach wdzięczności za przepisane recepty. Wszyscy mogą dostać też bon podarunkowy z okazji święta czy innej wymyślonej okazji....

Nawet nie chcę wiedzieć, co dzieje się w urzędach regulujących rynek przy rejestrowaniu nowych specyfików, a przede wszystkim przy układaniu list leków refundowanych. Bo, jak się domyślacie, wepchnięcie medykamentu na listę oznacza dla firmy kilkuletni okres prosperity.

Zastanawia mnie tylko czy headquarters wiedzą jakimi metodami rozwijają biznes ich spółki córki w Bolandzie. Przypuszczam, że nie. Wydatki te dosyć łatwo ukryć pod pseudozleceniami, co nie musi wzbudzać podejrzeń osób nie mających pojęcia o realiach tutejszego rynku. Tam są inne problemy "etyczne": głównie lobbing o korzystne prawo patentowe, bo to jest źródłem kasy na poziomie globalnym, a nie smarowanie jakichś marnych lekarzyn. Nie pracuję dla farmacji jako dostawca, więc na 100% nie potwierdzę. Do takiego wniosku skłaniają mnie przypadki dwóch klientów z innych branż, którzy wyznali mi, że muszą płacić tak, żeby nie dowiedziała się o tym centrala... I nie chodzi tu o koszty, bo te po prostu zostaną sprytnie zaksięgowane, ale o dobrą praktykę....

Czyli nie wszędzie się tak dzieje, bywają miejsca że mentalność jest inna. Może prawo jest tam mniej korupcjogenne, może procedury bardziej przejrzyste i wola innych rozwiązań większa.... A może to tylko doskonała adaptacja do warunków lokalnych i przymykanie oczu na patologię lokalnych managerów tak długo, jak zapewniają wysokie wyniki... Nie wiem, ale smarowania końca nie widać. Na przykład prezydent podpisał właśnie ustawę, która znacznie utrudnia budowanie obiektów lokalnych o pow. ponad 400 metrów kwadratowych (ustawa autorstwa Samoobrony, bo obiekty do 350 metrów należą do jej posła, właściciela sieci sklepów Lewiatan). Developerzy maja około miesiąca na uzyskanie pozwoleń na budowę na dotychczasowych warunkach. Później zacznie się bliska współpraca z pośrednikami, którzy mają kontakty "tu i tam".

W ministerstwach też nie lepiej. Kilka tygodni temu warunki przetargu ogłoszonego przez Romana Edukatora na billboardy promujące noszenie mundurków mogła spełnić tylko jedna jedyna firma. Dzisiaj, natomiast przeczytaliśmy w Pulsie Biznesu, że Ministerstwo Finansów postanowiło się unowocześnić i zainwestować grubą kasę w nowoczesną sieć teleinformatyczną, dzięki której wszystkie podległe mu urzędy miałyby się między sobą komunikować. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie pewien fakt. Okazało się, że przetarg został ogłoszony za późno. Czekali do końca i praktycznie przedłużyli umowę dotychczasowemu dostawcy, bo nikt nie będzie w stanie wykonać projektu w tak krótkim czasie. Zyta, to gapiostwo to działanie celowe???

K2.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Piszecie, ze w Polsce przekupuje sie lekarzy. To prawda, tak bylo zawsze. Przez 9 lat pracowalem dla firm farmaceutycznych na zachodzie. Nie znam wszystkich krajow, ale we Francji, Holandii, Niemczech i portugalii jest dokladnie tak samo! Polska nie stanowi wyjatku. Jedynie tam sie lepiej to rozgrywa, czesciej stosuje biale rekawiczki, ale proceder jest dokladnie ten sam. Nie wmawiajcie wiec swoim czytelnikom, ze to specyfika zlych Polakow. Tutaj niczym nie roznimy sie od innych.

KiK pisze...

Coz, to bardzo nieciekawy obraz biznesu farmaceutycznego malujesz...

Anonimowy pisze...

@Anonimowy:
Co wcale nie znaczy, że należy na to przymykać oczy i godzić się z tym, że skoro tak robią wszyscy, to my też powinniśmy... I o ile firmy farmaceutyczne jeszcze jakoś zniosę, to jednak tworzenie prawa pod siebie i ogłaszanie przetargów, w których z góry wiadomo, kto wygra, nieco mnie irytuje... Swego czasu szczytem był przetarg na komputeryzację urzędu (nie pamiętam już jakiego), który 8 miesięcy później miał być likwidowany...

Anonimowy pisze...

Zgadzam sie, ze nie nalezy pochwalac tego typu dzialan i na pewno nie nalezy przymykac oczu. Mnie tylko wkurza, ze to kolejny blog, na ktorym w kolko tylko czytam, ze wszystko w Polsce jest zle, ze tu sami prostacy, chamy, zlodzieje, nietolerancyjni i fanatyczni mieszkancy. A przeciez wszedzie jest! W jednych dziedzinach jest lepiej, w innych gorzej, a w jeszcze innych tak samo. Dlatego uwazam, ze strasznie fanatycznie nietolerancyjny jest ten blog ;)