2007/08/06

Biblia, Kościół a Bracia i Siostry LGTB

Jeden z nas jest ateistą, drugi wierzy po swojemu. Obaj jesteśmy natomiast antyklerykałami i zwolennikami laickiego państwa. Wiemy jednak, że są wśród społeczności lgtb są osoby głęboko wierzące i szukające w Kościele oparcia. Dlatego bez nadmiernego komentarza, kopiujemy kawałek rozmowy z Michaelem Kjörlingiem*, żebyście rozważyli zmianę wyznania i ową wiarę mogli realizować a wsparcie znajdować. Podkreślamy jedynie jeden z mądrzejszych fragmentów o Biblii, jaki usłyszeliśmy:

Ale Parada to, przyznajmy, mało religijna impreza. Księża musieli iść wraz z tłumem zachowującym się - zdaniem wielu religijnych ludzi - obscenicznie, wręcz lubieżnie.

- Nie słyszałem, by któryś z księży miał z tym problem. W takim wydarzeniu bierze udział mnóstwo ludzi i każdy sam odpowiada za siebie i swoje zachowanie. Udział w Paradzie nie oznacza, że Kościół zmienia stanowisko w sprawie rozwiązłości seksualnej.

A skoro w Paradzie byli ludzie, których zachowanie potępiamy, tym bardziej naszym obowiązkiem było być na miejscu. Nie można tylko ślepo potępiać i odrzucać każdego, kto nam się nie podoba, trzeba go zrozumieć i dać szansę.

Chcę przy tym podkreślić, że chodzi mi tylko o osoby, które zachowują się w powszechnej opinii skandalicznie, nie o homoseksualistów jako takich, bo homoseksualizm nie kłóci się w niczym z wiarą w Boga.

Przecież Biblia potępia homoseksualizm, jasno i dobitnie.

- Zalecam dużą ostrożność w czytaniu tekstów sprzed kilku tysięcy lat, powstałych w innej części świata i kulturze, do tego napisanych w praktycznie nieistniejącym dziś języku. Te teksty trzeba interpretować w ich społecznym i historycznym kontekście. Wtedy dozwolona była np. poligamia, i o tym jest w Biblii, a dzisiaj poligamia nie ma uzasadnienia i się jej zakazuje.

Podobnie z homoseksualizmem - trudno odnosić biblijne cytaty bezpośrednio do dyskusji w nowoczesnym społeczeństwie, żyjącym w innych strukturach, na temat partnerstwa i małżeństwa. Kościół Szwecji uznaje, że dziś, po tym, przez co przez dwa tysiące lat przeszła ludzkość, społeczeństwo musi się przede wszystkim kierować zasadą "miłuj bliźniego swego jak siebie samego".

W ramach tej zasady nie potępiamy związków homoseksualnych, ale stawiamy im takie same wymagania jak małżeństwom, tzn. wierność i trwanie do grobowej deski. Taka miłość jest dobra i zgodna z wolą Boga, więc mniejsze znaczenie ma, czy jest to miłość między osobami tej samej płci, czy nie.

A może to jest po prostu tak, że zlaicyzowani Szwedzi odchodzą od Kościoła, wasze świątynie pustoszeją i staracie się przypodobać ludziom? Pokazać, że też potraficie być nowocześni? Wielu zarzuca wam zwyczajny, cyniczny oportunizm.

- Nasze stanowisko w sprawie homoseksualizmu nie jest nagłą zmianą zdania, próbą ratowania pozycji. Najlepiej o tym świadczy fakt, że to stanowisko ewoluuje już od lat 70. Wtedy homoseksualizm był jeszcze w Szwecji oficjalnie chorobą. Już wtedy zaczęliśmy debatę, spieraliśmy się, ale przede wszystkim wysłuchiwaliśmy jak najszerszych opinii.

W wyniku tej debaty jeden z ostatnich wielkich synodów przyjął zbiór zasad w odniesieniu do homoseksualistów. Zapisaliśmy w nim, że Kościół nie może potępiać homoseksualizmu, popierać tzw. leczenia z homoseksualizmu, przeciwdziałać dyskryminacji homoseksualistów, oraz że homoseksualizm nie może być podstawą do odmówienia komuś święceń kapłańskich.

Od stycznia odbywają się w Szwecji uroczystości kościelne dla związków homoseksualnych. Jak one wyglądają?

- To są tzw. uroczystości pobłogosławienia, przypominają trochę ceremonie ślubów cywilnych. Odprawiana jest modlitwa, w której prosi się Boga o błogosławieństwo dla związku i siłę, by zawierające je osoby wytrwały w nim. Młoda para wymienia się obrączkami.

W przyszłym roku zamierzacie udzielać już zwykłych ślubów takim parom. Czy w Kościele szwedzkim nie ma żadnej opozycji wobec tak odważnych zmian?

- Oczywiście, są głosy sprzeciwu. Jednak nie dotyczą one samego kierunku zmian. Teraz np. wielu księży sprzeciwia się, by w ceremoniach ślubnych, których zaczniemy udzielać parom homoseksualnym w 2008 r., używać słowa "małżeństwo". Prawdopodobnie więc te związki nie będą przez Kościół nazywane małżeństwem, ale poza tym różnic nie będzie.


*Michael Kjörling, sekretarz generalny luterańskiego Kościoła Szwecji

9 komentarzy:

anuszka pisze...

Podobałoby mi się, gdyby nie to, że ksiądz to dyletant.

"Zalecam dużą ostrożność w czytaniu tekstów sprzed kilku tysięcy lat, powstałych w innej części świata i kulturze, do tego napisanych w praktycznie nieistniejącym dziś języku."

Stary Testament - tam są zakazy dotyczącze homoseksualizmu - został napisany po hebrajsku. Ten język jak najbardziej istnieje i ma się dobrze. Używa go na codzień siedem milionów Izraelczyków.

Jeśli zaś chodziło mu o zakazy z Nowego Testamentu, to znajdują się one w listach Pawła - napisane po grecku.

Duchowny, który ma zerową wiedzę z podstaw biblistyki!

Strasznie mnie denerwuje, gdy na autorytety kreują się osoby niekompetentne. A już zwłaszcza, gdy chodzi o słuszną sprawę.

Moje jedynie słuszne poglądy na wszystko

KiK pisze...

Hmm, nie wiemy na ile starogrecki ma cos wspolnego z greckim i strohebrajski z nowozytnym hebrajskim, a zapewne o to chodziło w "nieistniejących językach" Tak czy owak przesłanie jest dla nas słuszne...

Anonimowy pisze...

"nie wiemy na ile starogrecki ma cos wspolnego z greckim i strohebrajski z nowozytnym hebrajskim"

Ja akurat wiem, i duchowny chrześcijański powinien to wiedzieć. To podstawy jak 2x2.

Wcale się nie czepiam. Otóż jeżeli widzę, że człowiek, który z zawodu "robi w Biblii" sadzi takie niekompetentne głupstwa, to nie mogę go szanować jako autorytetu w jego zawodzie. A przecież ten ksiądz został zacytowany dlatego, że jest księdzem. Z racji swego zawodu właśnie.

Objaśnienie, jak jest z tymi językami. Starożytna greka jest dość odległa od współczesnej i tu można by się zgodzić, że to martwy język. Tymczasem hebrajski został kilkadziesiąt lat temu!!! sztucznie!!! odtworzony wprost z języka biblijnego. To jest żywy język! Izraelczycy bez problemu mogą czytać Biblię w oryginale.

Anonimowy pisze...

Mam prośbę z innej beczki. Taki fajny blog, ale źle się go czyta, a zwłaszcza komentuje, bo wszędzie pod myszą wyskakują te "dymki". Może byście je jednak zlikwidowali?

Anonimowy pisze...

Droga Anuszko,

Jednak nie wiesz. Bo bys wiedziala wtedy, ze te zakazy z Leviticus i Deutronomy uzywaja wyrazu nieznanego hebrajskiemu. I interpretacja tych wyrazow zwykle sprowadza sie do tego, ze zakazuja one meskiej prostytucji swiatynnej.
Ot tak, a propos komentowania czegos w sposob autorytarny o czym sie nie wiem, o czym mowi.

Liberalny Kalwin

KiK pisze...

@anuszka:

Mowisz i masz, przydawały nam sie "dymki" kiedys do podgladu zlinkowanych blogow, ale odkad przemyslowo uzywamy readera, to staly sie bezuzyteczne.

Anonimowy pisze...

A nie lepiej bylo po prostu dac link do tekstu niz zapychac blog? Czyzby juz zabraklo wlasnych sadow i pogladow?

KiK pisze...

Drugi anonimowy,

Mamy wrażenie, ze tekst jest na tyle obrazoburczy w naszych warunkach, ze chcieliśmy sobie trochę pozapychać...

Anonimowy pisze...

@anuszka:

IMHO czepiasz się niepotrzebnie.

Naprawdę uważasz ze dzisiejszy hebrajski to jest ten sam z czasów Tory?