2007/08/15

Jeśli będę miał władzę , nikt mnie nie skrzywdzi

W naszej kulturze są cztery sposoby radzenia sobie sobie z poczuciem, że jest się małym, bezradnym, opuszczonym i nic nieznaczącym człowiekiem. Są to neurotyczna (chorobliwa): miłość, uległość, wycofanie i władza. Przypatrzymy się temu ostatniemu, bo najpierw chcieli ukraść księżyc, a teraz zawłaszczają państwo... A wszystko w imię złudnego wrażenia, że kiedy będą mieli władzę, to nikt ich więcej już nie skrzywdzi... Zdobywając władzę można przy okazji rozładowywać też skumulowane poczucie wrogości - swój życiowy wkurw o niejasnym dla jego posiadacza pochodzeniu.

Chorobliwie dążący do władzy musi sam wszystko kontrolować i decydować o sobie i innych. Musi też mieć zawsze rację i postawić na swoim - będzie bardzo zły i zniecierpliwiony, kiedy ktoś nie spełni jego oczekiwań. Omawiany pikuś nie ma też w zwyczaju ustępować. Ustępstwo lub przyznanie komuś racji to słabość, a sama myśl o słabości jest niebezpieczna, bo przecież przed nią ucieka. Pewnie otoczy się też gronem oddanych wielbicieli, którzy będą podtrzymywać wrażenie wielkości, wspaniałości i nieomylności. Żyje przy tym w przekonaniu, że jest osobą dobrą i bez skazy, a inni mu się po prostu tak niemądrze sprzeciwiają. W gruncie rzeczy wszystko, co nie jest absolutną dominacją, odbiera jako podporządkowanie, w którym przecież funkcjonować nie może, bo jest to słabością. Zazwyczaj nie ma życia osobistego, bo związek zazwyczaj zakłada współpracę, partnerstwo, kompromis. Jeśli ma, to druga połowa jest nieznacząca i nieobecna.

W schemacie występuje oczywiście błędne koło, które sprawia, że pojawiające się niechciane myśli i uczucia, które zagrażają dobremu samopoczuciu "Ja", muszą zostać usunięte. Napędzają tym samym powyższy sposób bycia, jako sposób ich unikania. Skąd to chorobliwe dążenie do władzy i dominacji się bierze? Może z tego, że ciężko jest być dziecięcym nic nieznaczącym elementem w układance architektki karier politycznych? A może z powodu bycia jedynym ucieleśnieniem potrzeby uczucia chorobliwie samotnej kobiety? A może z wszechobecnego poczucia winy wzbudzanego namiastką fałszywej miłości matczynej ukrytej we frazesie "poświęcam się dla ciebie do ostatniej kropli krwi" czy "oddałabym za ciebie życie, a ty co?". Takich przeżyć się nie zapomina, a negatywne uczucia z nich powstałe projektuje na wszystkich i wszystko dookoła, nawet ich nie zauważając...

Polecamy: Karen Horney "Neurotyczna osobowość naszych czasów"

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Tu chyba nie ma co analizować. Tym panom po prostu trzeba jak najszybciej podziękować i niech sobie zdobywają władzę we własnej piaskownicy (czy celi). Dobrze by było, gdyby Polacy w końcu się opamiętali...