2007/08/22

Krąży widmo braku siły roboczej

"Dawniej pracę zdobywało się po znajomości. Dziś po znajomości szuka się pracowników. A nawet za to płaci: 150 zł, jeśli nowy przepracuje choćby miesiąc" alarmistycznie pisze nie po raz pierwszy Gazeta Wyborcza. I nie ona jedna. Lamentują wszyscy i wszędzie, że nie ma pracowników.

Racja: o pracownika nie jest łatwo, a rekrutacja i wdrożenie nowego wbrew pozorom dużo kosztuje... Jednak póki co, wcale nie jest źle. Teraz zbliżamy się do europejskiej normy. Źle to dopiero będzie (o czym za chwilę).

Sytuacja zaskoczyła wczesnokapitalistycznych pracodawców przyzwyczajonych do zgoła chińskich praktyk rynkowych, gdzie oni pany, a pracownicy sługi i zawsze wiadomo, kto jest górą i kto komu łaskę robi... Tymczasem jesteśmy w Europie, tu nie Chiny i ilość siły roboczej nie dąży do nieskończoności.

Nowy rozkład sił uwydatnił marność zarządzania zasobami ludzkimi (HRM) większości firm. O ile coś takiego w ogóle było, bo zazwyczaj uchodziło za fanaberię, bo nikim nie trzeba było zarządzać i rozwijać. Nie podobało się, to do widzenia... Nowa sytuacja unaocznia, że:
1. działy personalne są pełne przypadkowych niekompetentnych osóbek, które nie sprawdzają się, kiedy trzeba zrobić coś bardziej zaawansowanego niż zaniesienie stosu życiorysów do niszczarki;
2. nikt nigdy nie przykładał wagi (nie musiał) do profesjonalnych działań HR i w hierarchii ważności był to zawsze dział na końcu szeregu, bez poważania, bez uprawnień i bez wpływu na cokolwiek (pracowały w nim spady bo nie był potrzebny, czy nie był potrzebny, bo nic mądrego nigdy nie wymyślił???);
3. marność umiejętności przywódczych (związanych m.in. z kierowaniem ludźmi) menedżmentu (co zdaje się tez odzwierciedlać nasze ogólne stosunki społeczne).

Kiedy nagle pojawiła się potrzeba (a gdzie przewidywanie i myślenie strategiczne?), to i z pustego salomon nie naleje... Pozostał lament.

Będzie gorzej, bo w przeciwieństwie do innych państw Unii nieszybko osiedlą się u nas imigranci, którzy zrównoważą naszą emigrację. Ekspata top-managera można kupić, albo przysłać do spółki córki. Zastępu szeregowych pracowników w ten sposób pozyskać się nie da. Dla tych wykwalifikowanych i niewykwalifikowanych jeszcze długo ciekawsza będzie stara Unia niż Polsza. Dawne ZSRR, jeśli nie Zachód, to wolą - nie licząc pań do sprzątania i prostytutek - Rosję a zwłaszcza Moskwę (przynajmniej język ten sam). Inne demoludy już dawno siedzą w starej Unii i jechać to my możemy do nich. Tylko Azjaci są w miarę chętni, ale oni mają własne biznesy (handlowo- barowe) i dobrze na nich stoją, nie interesując sie etatami, budowami i zbieraniem truskawek.

Będzie gorzej, bo kształcenie nam siadło i nie przystaje do rynku. Kształcimy, jakbyśmy byli europejskim ośrodkiem myśli humanistycznej albo krajem managerów-liderów. A jesteśmy przecież krajem mizerii intelektualnej i jeśli już czymś to wielką fabryką specjalnych stref, krajem offshore i nearshore, centrum shared-services. Ktoś musi obsługiwać te maszyny, ładować tiry, obsługiwać i rozliczać transakcje z drugiej strony świata. Ktoś o wiedzy podstawowej, zawodowej i sproceduralizowanej. Do modernizacji potrzebni są zaś budowlańcy, hydraulicy, kolejarze. Zaszczytnie można by zostać jeszcze wielkim centrum innowacyjno - badawczym, ale do tego potrzebni są akurat z kolei najwyższej klasy absolwenci politechnik na skalę masową. Skutki tego rozziewu edukacyjno- zawodowego odczujemy za lat kolejnych kilka, tak jak odczuwaliśmy przez pierwsze 10-15 lat po 89 nieadekwatność kształcenia PRLowskiego po zmianie realiów. I wtedy będzie naprawdę źle, chyba staniemy się bardziej atrakcyjni finansowo i obyczajowo dla emigrantów niż ich dotychczasowe kraje docelowe. Nowa sytuacja wymusi nie tylko wzrost płac, ale przede wszystkim zmianę sposobu myślenia, zarządzania i kształcenia. Tylko się cieszyć!

5 komentarzy:

Fajczarz Krakowski pisze...

Ludzie idą do pracy bo potrzebują pieniędzy- jeśli pracodawca nie daje im tego po co przyszli to ludzie do pracy nie idą. Proste.

Nasi uciekają na zachód bo tam praca jest i lepsze zarobki (Anglia, Irlandia ma niższe podatki). U nas firmy grzęzną w urzędniczej biurokracji, a pracodawca musi prawie połowę pensji pracownika odprowadzać do ZUSu. Efekt? Gość który zarabia 1400 zł dostaje 900. 900 to dzisiaj bardzo mało więc pracę rzuca bo nie daje rady z taką pensją. Pracodawca ma związane ręce bo przecież przeznaczył na wypłatę dla gościa 1500. Są dwa wyjścia- pracownik jedzie na zachód albo zaczyna pracować na czarno- wtedy pracodawca dalej płaci mu 1500 ale już na rękę. Bezrobocie w Polsce praktycznie nie istnieje.

Póki w Polsce będzie istniał przymus ubezpieczeń społecznych, póki będzie VAT i podatek dochodowy póty ten kraj nie będzie miał normalnego startu.

Strasznie to poskracałem- jeśli kogoś nie przekonałem albo chciałby sobie trochę więcej o tym poczytać- na moim blogu jest lista linków prowadzących do serwisów specjalizujących się w tej tematyce.

Anonimowy pisze...

@KiK:
Mam wrażenie, że największym błędem polskiego systemu edukacji było przekonanie dzieciaków i ich rodziców, że każdy nadaje się na studia. Likwidowano szkoły zawodowe, ale nie wymyślono zastępstwa dla nich. Czy elektryk/robotnik na budowie/hydraulik/mechanik naprawdę musi mieć wykształcenie wyższe? I czy te wszystkie "wyższe szkoły latania" naprawdę zapewniają jakikolwiek poziom kształcenia? Prawda jest taka, że nie każdy nadaje się do liceum, nie każdy nadaje się na studia. I nie ma co tych ludzi na siłę na te studia wpychać. A uczelnie, które za pieniądze będą rozdawać tytuły magistra bez względu na faktyczne umiejętności zawsze się znajdą...

@Equilibrysta:
To chyba nie do końca tak, jak piszesz. Problem jest bardziej złożony. Po pierwsze mamy w Polsce sporo ludzi, którzy nie pracują, bo pomoc społeczna dla bezrobotnych jest zbyt duża (po co się męczyć). Po drugie sporo polskich pracodawców chciałoby zarabiać olbrzymie pieniądze nic nie inwestując. Po trzecie odstrasza nieudolność państwa. Bo ludzie wyjeżdżający za granicę nie jadą tylko po pieniądze, ale także po spokojne życie.
Mam również wrażenie, że wbrew pozorom to nie ZUS, lecz KRUS jest problemem, a także bardzo duża liczba wypłacanych rent. Gdyby zrobić z tym porządek, to ZUS mógłby być o wiele niższy... Ale kto się odważy...

KiK pisze...

@ Equilibrysta:

My uwazamy, ze ubezpieczenia i podatki są konieczne. Daleko nam do mysli anarchizującej, w ktorej struktury państwa są niepotrzebne. Ubezpieczenia spoleczne i podatki są potrzebne, wrecz konieczne. Nie wyobrazam sobie, żeby ich nie bylo. Dodam też, że część mojej rodziny mieszka w kraju, gdzie nie ma ubezpieczeń społecznych. I zapewne nikt z nas nie chcialby tam mieszkac, jesli nie mialby minimum 10 dzieci...
Ale rozsądnie by bylo, jesli wszystkie łacznie bezpośrednie i pośrednienie przekraczałyby znacznie 1/3 zarobków.

W krajach rozwinietych - wedlug przekrojowych badan amerykanskiej dywizji PrajsUoterHaus odpowiedzialnej za doradztwo HR zmiana pracodawcy z powodow finansowych figuruje bodajże dopiero na 4 miejscu. Pierwsze miejsca dotycza przyczyny zwiazane z mozliwosca rozwoju, szkolen, relacji z osobą przełożonego. U nas z powodu minimalnych stawek płac kolejność jest odwrotna. Wlasciwy trend widac dopiero na stanowiskach managerskich i wysokospecjalistycznych. Czeka nas wiec jeszcze kilka lat podkupywania sobie pracownikow za 100 PLN wiecej, az stawki dojda do rozsadnego poziomu.

@doodge:

Masz racje.
Do patologicznych rent trzeba dodac jeszcze wcześniejsze emerytury i przywileeje branzowe. KRUS tez jest chory. Kto to slyszal, zeby majac hektar przeliczeniowy moc miec nie ponosic prawie zadnych kosztow.

Fajczarz Krakowski pisze...

"To chyba nie do końca tak, jak piszesz. Problem jest bardziej złożony. Po pierwsze mamy w Polsce sporo ludzi, którzy nie pracują, bo pomoc społeczna dla bezrobotnych jest zbyt duża (po co się męczyć). Po drugie sporo polskich pracodawców chciałoby zarabiać olbrzymie pieniądze nic nie inwestując. Po trzecie odstrasza nieudolność państwa. Bo ludzie wyjeżdżający za granicę nie jadą tylko po pieniądze, ale także po spokojne życie.
Mam również wrażenie, że wbrew pozorom to nie ZUS, lecz KRUS jest problemem, a także bardzo duża liczba wypłacanych rent. Gdyby zrobić z tym porządek, to ZUS mógłby być o wiele niższy... Ale kto się odważy..."
Tak jak zaznaczyłem, bardzo uprościłem- nie jestem w stanie w trzech akapitach zawrzeć tego co jest napisane w wersji skróconej nawet na kilkunastu stronach programu naprawy gospodarki. Jeszcze raz odsyłam do linków- niestety co najmniej kilka godzin trzeba poświęcić. Trzeba chcieć.

Owszem, problemem jest również KRUS, pomoc socjalna (przymusowa, państwowa).

ZUS będzie mniej kosztowny jeśli będzie działa na wolnym rynku gdzie nie jest monopolistą, s którego pod przymusem trzeba korzystać. Jeśli byłaby konkurencja wyglądałoby to inaczej- jeśli byt firmy zależy od tego jakiej jakości usługi świadczy (bo jeśli słabe to ludzie idą gdzie indziej a firma upada) to taka firma (fundusz itp) musi charakteryzować się wysoką zwracalnością tego co u nich pozostawiono. Patrz przykład TP: uwolniono wolny rynek i już zaczęła walka o promocje, wysokość abonentów- nagle okazało się, że TP może dać za mniejszą kasę więcej...

"Ubezpieczenia spoleczne i podatki są potrzebne, wrecz konieczne. Nie wyobrazam sobie, żeby ich nie bylo. Dodam też, że część mojej rodziny mieszka w kraju, gdzie nie ma ubezpieczeń społecznych."
Ok, przecież nikt nie mówi żeby skasować ubezpieczenia społeczne. Chodzi o to aby dać ludziom możliwość wyboru ile z własnej pensji i gdzie chcą odłożyć. Jak ktoś będzie chciał to będzie zbierał do skarpety, inny położy kasę na konto, inny zainwestuje, jeszcze inny będzie korzystał z funduszu emerytalnego- wolna wola. Człowiek sam decyduje ile odkłada, czy będzie coś z tego podbierał czy nie i jeśli coś mu się stanie to CAŁY jego odłożony majątek jest dziedziczony przez jego rodzinę.

A i w tym momencie kasuje się coś takiego jak "wiek emerytalny"- każdy pracuje ile chce i do kiedy chce. Jeśli uznasz, że masz dość pieniędzy odłożonych to rzucasz pracę i tyle. Żadnego dogorywania do 65 lat i tym podobnych- sam lepiej wiesz kiedy będziesz miał dość.

W tym systemie państwo jest do niczego nie potrzebne- czyli podatki lecą na łeb bo maleją wydatki- po cholerę ta armia urzędników? Biurokracja?

KiK pisze...

@equilibrista:

zdubluje czesc komentarza z Twojego bloga. Niech strzele, ale 80% nie bedzie myslalo o emeryturze i odkladaniu na nia do czasu kiedy nie zaczna myslec o przejsciu na nią. Nie jest tez w stanie przewidziec czy majac lat 50 bedzie zyl jeszcze kolejnych 5 czy 40, wiec jak ma sie zabezpieczyc? Po to potrzebne jest usrednienie i aktuariat - wlozenie wszystkich do wora, zeby to mialo sens ekonomiczny.Zgadzam sie ze ZUS to zlodzieje, ale nie zgadzam sie, ze trzeba to zlikwidowac i dawac wolna wole. Inny model by sie przydal. Konkurencyjny, moze prywatno publiczny (zeby byla pewnosc ze nie zbankrutuje, nie sprzeda sie, nie wyniesie itd.

Jak to mówią najbogatsi ludzie w USA: Gates i Buffett, ich fortuny nie bylyby mozliwe, gdyby nie panstwo (infrastruktura, ktora tworzy) i lad i ciaglosc spoleczno- polityczna.