2007/09/23

Łódź wymarła

Przez weekend bawiliśmy w Łodzi na weselu znajomych. O samym weselu może kiedy indziej, bo jeszcze przetwarzamy to, co widzieliśmy i czego nie widzieliśmy. Dziś o Łodzi, w której jeden studiował, a z której drugi wyjechał na studia i na zawsze.

Na nasze stare śmieci dojechaliśmy najnowocześniejszym pociągiem w Polsce. Pośpiesznym "Prząśniczka". Podróż miejskim Ikarusem (o ile ma się miejsce siedzące) jest w porównaniu z nim szczytem wygody. A to za sprawą siedzeń o wyjątkowo nieanatomicznych kształtach (chociaż może to wynik konsultacji ortopedycznych z troski o kręgosłupy podróżnych: oparcia pod kątem prostym z mocnym wybrzuszeniem w części lędźwiowej) i ściśniętych bardziej niż w samolotach Ryanaira. Dodatkowo podłokietniki tych foteli są długości i grubości parówki, a nie da się ich odgiąć, więc po 5 minutach parówka chce nam przedziurawić przedramię. "Prząśniczka" śmierdziała. Ale nie z winy PKP, tylko jednego z pasażerów, który po zlokalizowaniu, skłonił nas do przenosin o jakieś 40 rzędów dalej (bezprzedziałowy!). Fotele jednak nie mają pokrowców na zagłówkach, więc cząstkę fauny i flory głowy tego pasażera mogą pobrać kolejni, którzy tam usiądą (chociaż nie wiemy czy PKP ma w zwyczaju pranie zagłówków nawet w tych pociągach, w których przewidziano ten luksus). Trzeba jedna przyznać, że pociąg jest cichutki (szybki jeszcze nie, bo trwa remont torów) i ma klimę.

Przyjechaliśmy. Dw. Fabryczny od lat ten sam. Nie wyróżnia się od innych dworców, ale za kilka lat ma się to zmienić. Przeszliśmy tłumnie oblegany park Moniuszki: kiedyś przez łódzkich gejów jako miejsce schadzek wykluczonych (miejsce żywcem wyjęte z "Lubiewa" Witkowskiego), teraz przejęte przez miejscową żulernię, której wyrazistością nie może się poszczycić nawet złoty trójkąt na warszawskej Pradze.

Doszliśmy do "prawdziwego" centrum. Sobota, popołudnie i słońce. Mijaliśmy ulice prawie zupełnie puste. Może przyzwyczailiśmy się do stołecznych tłumów, ale łódzkie wyludnienie było aż nienaturalne. Nawet Piotrkowska świeciła pustkami....

Gdzie się podziali wszyscy? Pewnie w Manufakturze. To naprawdę ładne centrum handlowe urządzone w zabytkowym kompleksie fabrykanta Izraela Poznańskiego. Władze miasta były bardzo dumne z tego przedsięwzięcia i piarowo mu sprzyjały. Nie wiemy czy zdawały sobie jednak sprawę, że otwarcie tego "miasta w mieście", odbierze funkcje miejskie prawdziwemu miastu. I tak się chyba stało. A szkoda, bo śródmieście Łodzi to jedno z ładniejszych miast w Polsce, ze zwartą zabudową kamienic i minimalna ilością socrealnych i PRLowskich plomb. Tyle, że w całkowitej ruinie, zamieszkiwane przez "element". Może stąd fascynacja Łodzią Davida Lyncha, który w końcu sielskich obrazków nie kręci...

Pietryna zdechła... Nie dość, że nie ma gdzie parkować, w bramach straszno, to jeszcze nic się tam nie dzieje. Kiedy byliśmy tam przedostatni raz w sierpniu, natknęliśmy się na mizerny seans odgrzewanych kotletów "kina pod gwiazdami" na ekranie wielkości dwóch telewizorów.... Czymże to jest w porównaniu z seansami w Manufakturze... Po wizycie w kilku miejscach, w których nie dało się rozmawiać z powodu dudniącej muzyki, ostatecznie zabrano nas, żeby pokazać rynek... Manufaktury, która stała się dumą łodzian. I na przykład popykać w ogródku sziszę z przyjemnie sączącą się muzyką w tle lub z głośniejszym popisem dja w środku. Cóż gorączka sobotniej nocy w centrum handlowym... Pewnie, gdyby [Warsaw] Summer Jazz Days miały miejsce w Łodzi, to również w Manufakturze.

Mamy wrażenie, że brak pieniędzy to tylko kawałek problemu w przypadku słynnej Piotrkowskiej. Przede wszystkim to brak pomysłów i samej wizji. Potrzeba tylko trochę "marketingu miejsca", jaki tworzą marketingowcy centrów handlowych. Nie ma ludzi kompetentnych w urzędzie? Można zatrudnić agencję...

Póki co, jeśli ktoś się nie zmieści w Manufakturze, to może je znajdzie w starszej Galerii Łódzkiej, bo ktoś miał pomysł, żeby Piotrkowska kończyła się i zaczynała wielkimi centrami handlowymi.

1 komentarz:

Slaah pisze...

Heja chłopaki
Serio Mańka stała się dumą Łodzian, co jest przykre, ale jeśli myslicie, że kiedyś było lepiej, to buuu! Bo nie było. Mieszkam w Łodzi, znam ją co prawda dosyć kiepsko, ale -wierzcie mi- to wioska. Centrum jest fantastyczne- Pietryna też- napisaliscie, że zdechła, z czym się nie zgodzę, często tam bywam i czuję magię, serio. Ale te wszystkie osiedla... Współczucie. W ogóle współczuję. może komuś się to podoba- mnie nie. Cieszę się, że mieszkam na Bałutach. fajno że dostrzegliscie wielki problem ubytku mieszkańców ;) NARAZIE!