Wybraliśmy się do Teatru Kwadrat na "Berka". Na miejscu spotkaliśmy wielu czytelników Gali... :-) Albo - jakby napisała Sylwia Chutnik - panie ubrane w tapirowe hełmy. I panów ustrojonych jak stróże w Boże Ciało...
Eh, gdyby nie Ewa Kasprzyk i jej fenomenalna gra moherowej babci, dzięki której można było tarzać się ze śmiechu, szybko wybieglibyśmy z krzykiem. A tak tylko żałowaliśmy, że nie skończyło się na pierwszej części. Chyba świat się kończy, skoro literaturę klozetową zaczęto wystawiać na scenie (nawet jeśli nie jest to Narodowy) :-)
Ale, ale... Dostrzegamy walor edukacyjny tej adaptacji (ale nie samej książki!). Wprawdzie na poziomie 4 klasy podstawówki, ale zawsze. Stąd też pomysł, żeby Kuratorium Oświaty objęło dofinansowaniem szkolne wyjścia do teatru. Z lekcji tolerancji z pewnością skorzystają też panie w tapirowych hełmach...
Zam zaś Szczygielski jednoznacznie kojarzy nam się z pewną pisarką z "Małej Brytanii"...
2 komentarze:
Też byliśmy na przedstawieniu, w sobotę. Mi się podobało. Szczygielski nie był taki zły, w końcu to niegórnolotna komedia :>. Widać było, że się bawi z publicznością. Ciekawe jest jego podejście do tematu - wspominał o tym w wywiadzie na IS.
ale to nie Szczygieelski rezyseerował. Własnie te zabawy z publicznością i gra Kasprzyk sprawiają, że całość wychodzi sympatycznie (w przeciwieństwie do książki).
Prześlij komentarz