2008/03/20

Ministra, która nam umknęła

Jeden z nas ma współpracowniczkę Ewę, która bardzo prosi, żeby nie tytułować jej dziennikarką tylko dziennikarzem. Pewnie chciałaby sobie w ten sposób jaj dodać, których brakuje jej dosłownie i w przenośni, ale i tak to nie wychodzi. Ot, taki puch marny. Przypomniało nam to postać pana Elżbieta Radziszewskiego, który jest pełnomocniKIEM ds. równego statusu kobiet i mężczyzn (Elżbiet to ładne imię, w domu wołają na niego Elżuś, ale tego nie lubi, bo brzmi babsko).

Elżbiet był prezentem Donalda z bagien dla płci pięknej z okazji 8 marca. Miał niezbyt dobry początek, ale się nie przejmuje, bo pewnie będzie lepiej. Dał po tym obszerny wywiad w Dzienniku, który zabrzmiał jeszcze bardziej niepokojąco.

1. Nie poszedł na manifę 8 marca, bo akurat jechał na rekolekcje i nie zamierzał zmieniać planów. A poza tym inaczej niż wszyscy uczestnicy ulicznego wydarzenia, nie był na nią zaproszony. A tak przede wszystkim, to nie czuje się mieszkanką Warszawy, żeby uczestniczyć w tego rodzaju przedsięwzięciach. Widać tym stołecznym babom poprzewracało sie w głowie, en province to się we łbie nie mieści takie cyrki spędzać.

2. Pyta dziennikarz (taki z jajami) czy Elżbiet wybiera się na Paradę Równości. Elżbiet bez żenady strzela, że nie, bo na rzecz równości trzeba działać, a nie paradować. I działa - wcześniej wspomina: "Czasem modlę się także w intencji jakiejś kobiety". No i świat się zmienia od tego działania tak, że się połapać nie idzie. Postmoderne nam wymodliła.

3. Misja programowa Elżbieta jest taka: "Popieram równość kobiet i mężczyzn z uwzględnieniem ich odmienności. Musimy pamiętać, że mamy swoje tradycje, a ja nie chcę na siłę ich zmieniać, bo we wszystkim trzeba zachować zdrowy rozsądek". No też w imię tradycji kobiety do garów, mężczyźni do lasów. Uszanujmy te różnice. Nie będzie też zmieniać modelu kobiety w podręcznikach. Mama Ali co ma Asa, dalej będzie zapierdalała ze ścierą, a tata wracał zmęczony po pracy. No może być też wersja nowoczesna, mama będzie bibliotekarką, a tata inżynierem.

4. Będzie strzegła kompromisu aborcyjnego, ktory jest kompromisem nad kompromisy. Kiedy jawnie prawicowy dziennikarz z niej się śmieje i mówi: "Skończmy z hipokryzją, to żaden kompromis. Po prostu jako większość narzuciliśmy swoją wolę. Tak się zresztą zawsze dzieje przy tworzeniu prawa", ona się zapiera, że to kompromis, bo nie jest po myśli Sobeckiej czy Jurka, ani po myśli Środy czy Szczuki.

5. Gorąco ma w pamięci, że Europa nie chciała urzędnika [Rocco Butiglione], który zamiast sprawować swoją funkcję pieprzył o homoseksualizmie jako grzechu. Dla Elżbieta był to przykład "laickiego zamordyzmu", który napawa ją lękiem, że "jak dalej pójdzie, to za publiczne przyznanie się do wiary i do wartości moralnych my, chrześcijanie, będziemy się czuli prześladowani jak na początku wieków". Nasze niedoczekanie, chciałoby się powiedzieć, chociaż widzimy pewną różnicę między zajmowaniem stanowiska urzędniczego i owym pieprzeniem farmazonów. Różaniec na palcu (cóż za gust!) Elżbiet niech se nosi. Ale kiedy ta bogobojna urzędnicza paszcza beczy, że "stanowisko Kościoła jest pięknie opisane w katechizmie i ja zgadzam się z każdym słowem tam zawartym", to byśmy ją jakąś Biblią w twardej oprawie po prostu zatłukli. Ha, taki niezłapany PowerGay (driven by The Holy Bible).

6. Parytet to rzecz kontrowersyjna. Wielu twierdzi, że jest równość płci i nikogo nie trzeba faworyzować mocą ustawy. A przede wszystkim skąd tyle mądrych bab wziąć? [
wieloletnie zaniedbania należy nadrabiać powoli - rzecze Elżbiet]. No właśnie skąd tyle mądrych bab wziąć, żeby mogły coś robić? I nawet do głowy mu nie przyjdzie, że parytet wymyślono po to, żeby administracyjnie zmusić do kształcenia i rozwijania kobiety. Inaczej przegrają z facetami.

7. Bardzo nas rozbawiło wyznanie Elżbieta, że
"prywatnie rzeczywiście lubię Romana Giertycha. Miałam okazję kilkakrotnie z nim rozmawiać i sprawiał bardzo miłe wrażenie". Podejrzewamy, że pan Elżbiet jest jednak heteroseksualną samicą - Elżbietą, która lubi jak ją się ostro za ryja weźmie i pokaże kto, gdzie rządzi.

Podsumowuje dziennikarz: "
Feminizmem się pani nie zajmowała, pornografią - też nie, była pani przeciw ustawie o równym statusie kobiet i mężczyzn, nie chodziła na Manify… Hm, może powinna pani zostać ministrem zdrowia, a na tym stanowisku znalazła się pani przypadkiem?" A Elżbieta dodaje skromnie: " Nie zajmowałam się też wspieraniem ruchów gejowskich."
Czy ona nie jest fantastyczna? Czekamy na pierwsze działania i ich wyniki.

Brak komentarzy: