2008/08/15

Hucpa z lesbijkami

Niedawno dwie lesbijki wzięły w Polsce ślub. Oczywiście było to wydarzenie symboliczne, nie mające mocy prawnej, jednak miłe, mające zapewne dużą wartość dla samych zainteresowanych. Wydarzenie przewinęło się przez wszystkie gazety i portale, co nadało sprawie niezłą rangę medialną. Relacje nie były nawet najgorsze, co cieszy. Honorem natomiast ujęła się Rzeczpospolita i milczała jak zaklęta. W sumie lepiej, że siedzieli cicho, niżby mieli puścić drukiem jakiegoś bełta w tym temacie - pomyśleliśmy. Dyscyplinę redakcyjną złamał jednak dyżurny katolicki intelektualista, Tomasz Terlikowski. "Hucpa z lesbijkami w roli głównej" - pisze i dodaje, że nie miał zamiaru o tym pisać. Ale nie wytrzymał i popuścił, przyrównując sprawę do ślubu żółwia i chomika w sklepie zoologicznym. Nie wiemy, jaki zwyrodniały trzeba mieć tupet [umalowany miłością bliźniego], żeby sprowadzić czyjeś szczęście do takiego wymiaru (na serwisie ekumenizm.pl). To wielkiego kalibru skurwysyństwo, żeby nazwać sprawę wprost. Krzyż mu w oko.

Prywatnie nigdy by nam nie przyszło do głowy udać się do jakiegokolwiek kościoła, aby sformalizować nasz związek. Nawet jeśli ironia losu sprawiłaby, że tylko takie byłyby uznawane i rozpoznawane. Cóż nie potrzebujemy ślubu duchowego, tylko kontraktu prawnego. Duchowy załatwiliśmy sami, co widać na załączonym obrazku. Rozumiemy natomiast autentyczną potrzebę wiary, stąd nie dziwi nas, że bohaterki mimo tylu przeciwności zdecydowały się znaleźć kościół taki czy śmaki, który zadośćuczyni ich potrzebie duchowej. I to nie jest hucpa. Hucpą są dziesiątki i setki tradycyjnych, polskich, katolickich ślubów udzielanych cotygodniowo. Bo sami zainteresowani mają głęboko w dupie przez całe lata Kościół i jego nauczanie. Czasem co najwyżej przyjmą po kolędzie księdza (bo nie wypada nie), aż tu nagle w rozkładzie tygodniowym pojawiają się nauki przedmałżeńskie, załatwianie kościoła, spowiedź i wszystkie te duperele, bo tak trzeba, bo mama i tata chcą, bo co rodzina powie, bo przecież wszyscy tak robią. To dopiero jest hucpa przez duże H, ten najświętszy sakrament. Z tej okazji pozdrowienia dla M. i R., którzy oświadczyli, że rodzice nie muszą przyjeżdżać na ślub, jeśli uroczystość tylko w urzędzie stanu cywilnego im nie odpowiada.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Wspaniałe jest to zdjęcie, które wkleiliście. Zachowam je sobie w komputerze. Ależ ja Wam zazdroszczę (w pozytywnym znaczeniu tego słowa!). Cieszę się Waszym szczęściem, tym bardziej, że trwającym już od jakiegoś czasu.

Co do treści Waszego wpisu: nic dodać, nic ująć, sama prawda.

Anonimowy pisze...

ladny mi katolicki intelektualista, co w pierwszej kolenosci kosciol obraza. ze lesbijek nie lubi, to w sumie lezy w jego watpliwych standardach, ale po ksiedzu tak pojechac? ;) za to bylo pare naprawde sensownych komentarzy pod tym bluzgiem, az sie milo zaskoczylam.