No dobra, żarty żartami. Kiedy facet płacze to zdrowe... bo jego wytrzymałość wcale nie jest większa niż kobieca, co najwyżej "większą wypada mu mieć" z powodów kulturowych, więc statystyczny biedak sporo w sobie tłumi (aż kiedyś wybucha).... Tak sobie jednak pomyśleliśmy, że praca, nieważne jak fajna, to obiektywnie rzecz ujmując, dziwny "obiekt" do płakania. A tym bardziej, jeśli ta praca jest z czasowego nadania i na dodatek jest to wojsko. Bo przecież kochanie tylu chłopców musi być wyczerpujące, a i chyba łatwo o pomieszanie swoich fascynacji, kultu siły i munduru z całą resztą.... Dobrze, że krótko ministrowali, bo kiedy praca to życie, zazwyczaj coś jest nie tak. Taki Macierewicz też tak ma, chociaż on z kolei bardzo kocha przesłuchiwać... Niektórzy twierdzą, że to patriotyzm, ale to bardzo odważna teza, niekoniecznie prawdziwa...
2. Rysiek Grobelny zna kilku homoseksualistów (trudne słowo) chwali
się dziennikarce Gazety. Jeden z Kaczyńskich kiedyś też się takimi znajomościami na "szczytach władzy w Polsce" chwalił (co wobec chłopców od wojska opisanych wyżej zyskuje na wiarygodności), ale obaj panowie twierdzą, że to prywatna sprawa ich znajomych i o "tym" ze swoimi znajomymi nie rozmawiają....
Prawdę mówiąc my też zazwyczaj nie mamy najmniejszej ochoty rozmawiać na ten temat, ale jakoś musimy odpowiadać na całkiem bezpośrednie, często i zazwyczaj nie na miejscu zadawane pytanie: "Czy ma Pan żonę?"
No więc możemy odpowiadać:
1. Eh, eh, nie, jeszcze nie, dopiero za kilka lat planuję, jeszcze młody jestem
[jeśli jest to rozmowa kwalifikacyjna, to jest szansa, że szefów spragnionych pracoholików nawet oczarujemy]
2. Eh, eh, nie, nie mam, żyje w nieformalnym związku, może za kilka lat się to zmieni
[jakże pełna nadziei jest odpowiedź]
3. Eh, eh, no niezupełnie...
["Coś plącze" myśli sobie pytający, przecież wszyscy mają żony albo dziewczyny]
4. A co cię to kurwa obchodzi zjebany chuju/ zjebana pizdo?
[odpowiedź pytaniem na pytanie zazwyczaj wstrzymuje postęp konwersacji i zaburza jej naturalną dynamikę]
5. Nie, mam faceta.
[jedni wtedy mówią, że się obnosimy, inni tracą czasowo zdolność mowy, co ma takie samo znaczenie albo liczymy na neutralną reakcję lub mądrość pytającego i kalkulujemy, ile tak czy srak będziemy sie namęczyć, żeby zwalczyć stereotypy i udowodnić, że nie jesteśmy niebezpieczni .]
Ot, takie to są niechciane rozmowy o seksualności. Kiedy Rysio czy inny Kazio mówi:
"Znam prywatnie kilku homoseksualistów. Cenię ich jako fachowców w różnych dziedzinach. Ale gdy się spotykamy - ani ja nie rozprawiam o ich homoseksualizmie, ani oni o tym, że ja jestem heteroseksualny" to pokazuje, że jego homofobia nie pozwala mu na strawienie całkiem prostych faktów, a pokraczną znajomość, gdzie nigdy nie pada "Co tam u Halinki, gdzie jedziecie na Sylwestra?" nazywa koleżeństwem. Chyba, że znajomi Rysia seksualności nie mają, bo na przykład mają 40 - 60 lat i żyją z mamą albo/ i kotem. Wtedy faktycznie się z nimi o seksualności w sposób naturalny nie rozmawia, a "Co tam u Halinki" zastępuje "Co tam u Alika?".