2007/12/28

Wielka obraza

Grudzień obfitował nam w afery obyczajowe, uwłaczające raz to czci relikwii katolickiej (pomyłka znacząca) i ogólnie szanowanym świętościom (także rodzinie).

Zaczęło się od Redbulla, który dorobił czwartego króla. Niewtajemniczonym napomkniemy, nie obrażając niczyich uczuć, iż czwarty król wręczył leżącemu w żłobie napój energetyczny.

O, to czysty profan boskości i degradacja anielskości - bekło grono przed telewizorami i poczuło się obrażone. Firma dostała proces za obrazę uczuć. Czwarty pójdzie siedzieć albo grzywnę zapłaci. A może sypnie kasą na nowe ławki w jakiejś Świątyni Opatrzności....


Potem był papier toaletowy z Rossmanna:

I tu P.T. Klienci dostali sraczki, a celuloza pobudziła ich niechciane fekalne fantazje. Solidnie zaprotestowało Centrum Duszpasterstwa Młodzieży, podkreślając, że narodziny Jezusa to poważna sprawa i papieru do dupy o zapachu piernika i wizerunku renifera o zalotnych rzęsach i zadzie niczym małpka bonobo w rui nie godzi się z pulpy formować... Wyznamy, że sami nie wiemy czy papier schować w kredensie za szybą, czy rozkoszować się nim zgodnie z przeznaczeniem...

Na koniec roku wyskoczył Tadzio Cymański, którego wrażliwa na świntuszenie błona bębenkowa uległa defloracji usłyszawszy, że mamie ktoś pokazał.. ptaka. Pobieżne oględziny wykazały, że ptaka pokazywał Shrek mamie swoich dzieci, czyli swojej żonie. Poseł tłumaczy: "...uważam, że to, co uchodzi w normalny dzień, w Wigilię nie powinno. To jest dzień wyjątkowy w ogóle, nawet dla niewierzących".... Nie wiemy czy chodziło mu o niepokazywanie ptaka w Wigilię, czy może o generalne nieemitowanie scen X w telewizji...

Ptaka Shreka można zobaczyć tu. [kto kliknął, ten gej ;-)]

I takie to mieliśmy gwałty na moralności i uczuciach ostatnimi czasy. Trochę śmieszne, trochę straszne....

2007/12/25

O pewnej tragedii

Święta na półmetku, dzięki Bogu zaraz się skończą. Ciekawe tylko czy biedni Polacy uwięzieni na lotnisku zdążyli już do Bolandy zjechać... Ponoć było ich 200! Nie, 200 to za mało na tragedię. Ich było 300. Ee, 500 ich było! To już prawdziwa tragedia! O tej narodowej katastrofie krzyczały wszystkie portale, gazety i dzienniki telewizyjne przez całe dwa dni. Pół tysiąca... Polaków na lotnisku. Być może to pół tysiąca niezjedzonych karpi i koło 200o rodzin wymagających kryzysowego wsparcia psychologa... Tymczasem my wiemy tylko o Heathrow. A co z Gatwick, Stansted i Luton? Jest jeszcze London City (dla tych co z przesiadką latają). Czyżby pozostałe cztery lotniska nie uwięziły Polaków? To narusza równe traktowanie!

2007/12/23

AAA kobiety do gotowania szukam!

Dostałem życzenia od koleżanki z pracy. Może "koleżanka" to trochę za dużo powiedziane, w kontekście szczerej nienawiści, którą do niej żywię, ale ona chce być fajna.... Czytam...

"Wesołych Świąt, udanej zabawy sylwestrowej sra-ta-tata oraz kobiety, która będzie Ci gotowała obiady i nie tylko."

Owo "i nie tylko", to pewnie znaczy, żeby też mi zajebiście obciągała. Trochę nie jestem pewien, bo życzeń mi nie składał Mietek - biurowy konserwator, ale młode dziewczę, które kiedyś myślałem, chciało zajść wyżej niż domowa kuchara - obciągara.

Początkowo pomyślałem, że zignoruję kretynkę. Potem chciałem odpisać, że "Dziękuję za życzenia, ale nie jest wielką tajemnicą, że mam faceta i żony nie szukam". Potem jednak stwierdziłem, iż nie tędy droga. Jeśli napiszę, że jestem gejem, to wyjdzie, że to ja jestem nienormalny i nie pasuje mi to, "o czym wszyscy marzą".... A tak przecież nie jest, to ona włazi z buciorami w moją prywatność pod płaszczykiem życzonek i bycia fajną i urządza ją według swojej wizji. W swojej wściekłości na nią, odpisałem ostatecznie owej pani psycholog bardziej jadowicie i wrednie w slangu branżowym:

"(...) ten aspekt Twoich życzeń odbieram więc jako projekcję Twojego Ja, a zarazem nieuprawnioną ingerencję w moją prywatność, na którą pozwolić nie mogę. Jest już kolejną tego rodzaju, w swojej nieświadomości ubraną tym razem w życzenia. Posiada ona głębokie znaczenie psychodynamiczne i pewnie byłoby dobrze, gdybyś nieco zadbała o siebie."

Morał dla gejów z tej historii jest następujący: idą święta, czyli składanie sobie życzeń opłatkowych czyli okazja dla wszystkich mam, tat, babć i cioć do świątecznego sączenia życzeniowego jadu "Żebyś wreszcie sobie znalazł..." Jeśli z przyklejonym uśmiechem posłuchacie raz, drugi i piąty roku jednego i drugiego, to nie zdziwi mnie, że będziecie czuć, że "bardzo z wami nie tak". Tymczasem to niekoniecznie z wami coś nie tak. Równie dobrze może być coś nie tak z otoczeniem, które wszyscy zwykli traktować jako normalne. Na przykład owa "koleżanka", o której kiedyś też już tu wspominałem, a która w ciągu roku zasugerowała małżeństwo trzem następującym po sobie kandydatom i wszystkich dookoła również zachęca do ożenku... Ja dziękuję za taką normę...

Morał dla dziewczyn jest inny: Zapewne nie wszyscy są tak zaburzeni jak tu opisywana, ale doprawdy trudno wymagać od mężczyzn, żeby przestali traktować was jak mięso i służące, póki same nie przestaniecie się tak traktować mniej lub bardziej nieświadomie....

2007/12/21

Gloria, gloria, in excelsis Deo!

Z okazji zbliżających się Świąt w lokalu obok otworzono dyskotekę. W oczekiwaniu nadejścia Zbawcy błyska i mruga już z początku ulicy...


Znajomym, obcym, czytelnikom i zbłądzonym życzymy Smacznego Jajka.

2007/12/19

Czym jest rodzina i związek?

Zachęcamy do udziału w ciekawym badaniu o rodzinach i związkach.

Aby wziąć udział, należy kliknąć na ten link, który przekieruje Was na stronę badania.

2007/12/11

Polskie Pornowood, Pornowioska

Mamy szansę stać się centrum innowacji i przeskoczyć nawet USA ;-) U nich w Pornvalley pracują zatęchli konserwatyści. Tradycjonaliści ma się rozumieć. Nie to, co u nas. W Miechowie, 105 kilometrów od Częstochowy, kręci się rodzime innowacyjne porno. Podczas, gdy w Kalifornii wciąż dominuje stare DVD i pełnoletni aktorzy, u nas w Miechowie króluje technologia mobilna i małolaty.

Oto we wsi Miechów (małopolskie), po raz kolejny nakręcono pornola komórą. Produkcja trafiła do netu, czym wywołała spore zamieszanie, bo aktorka była niepełnoletnia... Cóż do sexu według prawa wystarczy mieć lat 15. 18-tki trafiają już do działu "mamuśki"...
***
W całej sprawie najbardziej przykre jest, że inna niepełnoletnia (nazwijmy ją szefową ds. dystrybucji) może za upublicznienie tego filmu trafić na 8 lat do paki... Rozumiem, że Zbigniew Ziobro zbił kapitał na zamykaniu ludzi, ale to poroniony pomysł, żeby wszyscy musieli przez kolejne osiem lat ponosić koszty jej tam utrzymywania. I przez kolejne 40 lat zrzucać sie na zasiłki socjalne (spowodowane tym, że jeśli z pudła nie wyjdzie jako prawdziwa, wyszkolona przestępczyni, to wyjdzie jako wrak człowieka bez realnej szansy na udany start w życiu). Może by tak nasi karniści się opamiętali i napisali kodeks karny, w którym za głupotę pracuje się obowiązkowo na rzecz społeczeństwa, a dopiero za ciężkie przestępstwa idzie siedzieć...

2007/12/10

Depesza z Australii: podatek od nadmiernych dzieci

Dziś towar importowany. Wszyscy straszą brakiem dzieci. "Trzeba mieć dzieci!", "Funkcją człowieczeństwa jest rodzicielstwo!", "Rolą mężczyzny jest bycie ojcem!","Naszej cywilizacji (naszemu narodowi) grozi wymarcie" - słyszymy, czytamy, widzimy dookoła...

Możemy wymyślą jeszcze kilka w stylu: "Dzietność naszą nadzieją". Albo takie a'la ksiądz z ambony: "Płodność= godność". Młode damy już niektórzy straszą islamitami, którzy przyjdą i nas zaleją. Tymczasem tam, gdzie ludzie chodzą do góry nogami chcą nałożyć podatki na ponadnormatywne dzieci. Z niedowierzaniem czytamy:

"Pary, które mają więcej niż dwójkę dzieci, powinny do końca życia płacić specjalny podatek za dodatkową emisję dwutlenku węgla - proponują australijscy lekarze"

I tak przerażeni, na wpół zakrywając oczy, czytamy dalej:

Australijscy lekarze w specjalistycznej gazecie "Medical Journal of Australia" wezwali do nałożenia na rodziców 5 tys. dolarów opłaty za każe dodatkowe dziecko po drugim, a oprócz tego - o zwiększenie ich rocznego opodatkowania takich par o 800 dolarów. - Dodatkowe wpływy do budżetu powinny być przeznaczone na sadzenie nowych drzew, by wynagrodzić szkody ekologiczne, spowodowane przez kolejnych, pojawiających się na świecie ludzi - piszą w artykule specjaliści.

Dobre, nie?

Źle się dzieje w PiS

Z uwagą obserwujemy wydarzenia wewnętrzne w PiS. Niektórzy myśleli, że ten kolos już się chwieje... Zaczęło się od chęci dyskusji o przyczynach porażki. Potem były złowrogie zawieszenia w prawach członków trzech wiceprezesów: Dorna, Ujazdowskiego i Zalewskiego. Następnie zaś konwencja, głosowanie poparcia dla wodza i jakże odkrywcza konstatacja jakiegoś zwolennika trzech panów:

"Przeżyłem tam [na kongeresie] szok. Poziom serwilizmu był zatrważający. Wszyscy występujący prześcigali się w peanach na rzecz prezesa Jarosława Kaczyńskiego. To był żenujący spektakl niemający nic wspólnego z dyskusją. Jeśli ta partia ewoluuje w tym kierunku, to jest to coś strasznego."

No i tu powstaje pytanie... Jak otumanieni musieli być ci ludzie, że dopiero teraz byli w stanie wpaść na tę "oczywistą oczywistość"... Wcześniej, to niby tego serwilizmu w PiS nie było?

Przypominamy, że jedyną szansę na karierę u boku wielkich malutkich jest serwilizm. Można przypuszczać, że wiedział o tym nawet Ludwik Bura Suka. Tylko, że miał ten atut, że jest w posiadaniu cennych informacji:

Jeżeli Kaczyńskiemu nie uda się złamać solidarności byłych zastępców, a po takim [
10 delegatów, ale 77 się wstrzymało, a 50 było przeciw] wyniku kongresu jest to mniej prawdopodobne, będzie musiał pogodzić się z całą trójką. Ewentualne odejście Dorna, który bardzo dużo wie o kulisach działalności PC oraz PiS, mogłoby być dla Kaczyńskiego poważnym zagrożeniem - mówi "Newsweekowi" jeden z polityków PiS, kojarzony z buntownikami.

Pytanie: co zrobi wódz? Podpowiedź: z historii wiemy, że prawdziwi przywódcy sięgali do sprawdzonej metody pozbycia się niewygodnych elementów w niewyjaśnionych okolicznościach... Gdyby to był Wassermann mógłby mieć na przykład spięcie w swojej słynnej wannie. A co zrobić z Dornem? Suka mu się wścieknie?

2007/12/07

Tekst tygodnia: lepszy sexklub niż Polacy

Gazeta zapewniła nam kupę radości. Czytamy tam:

... Oto nagle do małego, liczącego kilkaset mieszkańców miasteczka w gminie Westland przyjeżdża nagle 100 Polaków do pracy w okolicznych szklarniach. Wystarczy, że któryś z nich źle zaparkuje auto albo zatacza się pijany na ulicy w sobotnią noc, a holenderski światek przewraca się do góry nogami.

Potem w jednej z lokalnych telewizji starsza pani z rozrzewnieniem wspomina czasy, kiedy w domu po sąsiedzku znajdował się "cichy" seksklub. Niedawno zamieniono go na lokum dla Polaków i "nie da się już tu mieszkać...".


Nie mamy nic do dodania w tym temacie. Ale chcielibyśmy jeszcze napisać przez weekend o Patrycji Koteckiej - Patti Coti, jak ją nazywają "pieszczotliwie" jej podwładni, samolotowej zamiast pieszej pielgrzymce do Watykanu Donka i licznych wiceprezesach PiS.


2007/12/06

Śmieci to nie nasz problem

O ekologii na tym blogu nie było jeszcze ani słowem. Tymczasem zagadnienie jest ciekawe i uwagą publiczności nieskażone... Na przykład tacy radni w Łodzi chcieli zakazać używania toreb foliowych. Z jednej strony rzecz wręcz niewyobrażalna, jak się obejść na zakupach bez foliówki. Z drugiej, ile ich sie bezcelowo zużywa i ile można by używać... W końcu pakowanie każdego kupionego warzywa i każdego rodzaju owoców w oddzielne torebki to naprawdę przesada i pozorna wygoda. Ale kiedy mówimy straganiarzom, że nam osobiście nie trzeba tylu tych toreb, wystarczy wrzucić w jedną, to robią takie oczy, jakby nie rozumieli...

Pomysł Łodzian nawet nam się spodobał.... Może nie aż w tak radykalnej formie (w końcu czasem też kupuje się cieknące i śmierdzące ryby), ale warto sprawę przemyśleć i uregulować.... Jakoś rynek sam z siebie, nieregulowany działa na szkodę, chociaż oddaloną w czasie. Może symboliczna opłata obowiązkowa za każdą torbę, żeby ograniczyć ich pobieraną ilość do rozsądnego poziomu? A może torby z papieru makulaturowego? Taki mały powrót do PRLu, kiedy reklamówki przysyłała rodzina z zagranicy....

Jeszcze ciekawszym zagadnieniem są butelki typu PET. W wielu krajach Europy jednorazowe butelki plastikowe to stosunkowo rzadkie opakowanie (zazwyczaj dla małych pojemności), a dominują butelki zwrotne. I wcale nie jest to jakiś przeżytek, tylko sposób ograniczenia odpadów... Czy jest jakieś wytłumaczenie, dlaczego takie butelki zniknęły w Polsce, jeśli pominąć lenistwo i niedbalstwo Polaków i chęć łatwego i szybkiego wzbogacenia producentów?

W ogóle recycling to ciekawe zagadnienie w naszym kraju. W naszym bloku na przykład od jakiegoś czasu stoi oddzielny kontener na śmieci podlegające powtórnej obróbce. Jeden na wszystkie (papier, szkoło, metal, plastik), ale jest. Opróżnia go oddzielny samochód i wywozi do sortowni. I co? Jesteśmy jednymi z kilku lokatorów (na 56 mieszkań), którzy z dodatkowego pojemnika korzystają... Reszta chyba nie zamierza się kłopotać wrzucaniem tam choćby gazet i butelek. Dodamy, że w bloku mieszkają tak zwani ludzie na poziomie, a do pojemnika nie trzeba zrobić ani jednego kroku więcej niż do pozostałych kubłów...

2007/12/04

Nie czytają

Nie jest tajemnicą, że czytelnictwo gazet codziennych (o książkach nie wspominamy) jest Polsce zawstydzająco niskie jak na UE (jeśli nie liczyć też obrazkowego FAKTu, to pewnie jest na poziomie - co tu dużo mówić - środkowoafrykańskim). Nie jest też tajemnicą, że prawie połowa Polaków nie rozumie tego, co czyta.

Może szczęśliwy ten, kto nie czyta gazet... Dlaczego? Człowieka zaczynają absorbować wtedy rzeczy małe (Kowalscy spod trójki kupili telewizor, a Nowaka odwiedzają dziwni ludzie) i robi mu się dobrze. A właściwe może nie dobrze, ale nie-źle, wszystko jedno. "Stara bieda", jak to się mówi. I nie obchodzą go ordynacje, koalicje i stabilizacje. Małe rzeczy natomiast zmieniają mu się w sposób niezauważalny...

Czy można powiązać jedno z drugim? Czy będzie nadużyciem teza , że skoro się nic nie czyta, a Wiadomości i inne Fakty przypominają telewizyjny tabloid, to człowiek żyje w świecie własnego M, jest mu wszystko jedno, co dalej niż za miedzą i generalnie zwisa, póki nie przekłada się bezpośrednio i odczuwalnie na osobistą szkodę lub wygodę? Bazuje na sile tradycji (bo tak było zawsze i o tym czytać nie trzeba), a świat się kończy mu się na zieleniaku, w którym stara bieda...

2007/11/29

Tęczowy elementarz

Robert Biedroń popełnił książkę pod tytułem "Tęczowy elementarz". Książka bardzo potrzebna, o ile sami geje i lesbijki ją kupią i roześlą po rodzinie, znajomych i sąsiadach (przecież najbardziej potrzebujący jej sobie nie kupią). Bo co my tam znajdujemy w środku? Zbiór pytań i odpowiedzi o homoseksualizmie, czyli FAQ.

Sama mniejszość może na przykład przeczytać poradę "jak powiedzieć rodzicom o swojej orientacji", chociaż mniej jest to książka dla nas, a bardziej o nas dla nich. Książka rozprawia się więc z absurdalnymi pytaniami w typu "kto w związku gejów jest kobietą?". Oczywiście sami zainteresowani wiedzą, że nie po to są gejami, żeby jeden wcielał się kobietę, jednak dla otoczenia jest to pytanie podstawowe, wręcz fundamentalne, które określa również naturę wszystkich pozostałych rzeczy. Wiemy, wiemy, bo sami na nie odpowiadaliśmy dobrych kilkanaście razy ku wielkiemu zdziwieniu pytających. Ot, potrzebny był elementarz....

Publiczność przeżyła jednak szok, bo z elementarza można się dowiedzieć także, że lesbijki wolą sex oralny, a geje analny. Kurde, a to ci dopiero nowina! Niby oczywistość, ale napisane jakoś tak niektórych razi w oczy i ślepotą grozi...

Biedroń postanowił iść na całość i zgłosić książkę na listę lektur uzupełniających. Ten to sobie umie zrobić rozgłos, pomyśleliśmy... Niekoniecznie jednak zawsze pozytywny, bo co to za absurdalny pomysł! Lista lektur to historia literatury, czyli nie miejsce na czytanie poradników... Jest natomiast godzina wychowawcza, WOS, przysposobienie do życia w rodzinie... Jeśli tylko chcieć, to można dzieciom powiedzieć, że w związku dwóch panów nikt nie "zostaje kobietą"... Mamy całkiem sporo możliwości...

Jakież było nasze zdziwienie, że alarm, który wszczęto nie wynikał z troski o edukację literacką dzieci, a ze starych i dobrze znanych lęków przed ich spedaleniem. Tyle tylko, że teraz dziecko już w mniej więcej w wieku komunijnym wie, że geje robią to od tyłu, a Britney Spears kłamała, że długo była dziewicą, bo nie była od wtedy i wtedy. Jeśli do czasu pójścia do klasy trzeciej takich rzeczy dziecko nie wie, to brzmi to jak poważne opóźnienie psychorozwojowe. Te obawy są więc nieco bezzasadne. Ale UWAGA: tego, że "Tęczowy elementarz" nie ma nic wspólnego z literaturą jako taką nikt nie zauważył. Elementarz mógłby być nomen omen remedium na te urojenia, ale może nie na polskim.... Pani minister jednak chce nawet elementarz przeczytać, żeby się zastanowić czy na polskim, między Bogurodzicą, Hłaską i Zapolską znajdzie się uzupełniające miejsce dla Biedronia. Paranoja...

Posłom, zaniepokojonym rodzicom i seksualnie ciekawym uczniom pragniemy uświadomić, że jak nie Biedroń, to kto inny. Na języku polskim nie trzeba się nudzić. Od niepamiętnych czasów jest tam Dekameron. Uczniowie czytają raptem jedną i nudną nowelkę "Sokół", ale już kilka kartek do tyłu lub do przodu na przykład proboszcz robi minetę zakonnicy, a posuwa go w tym czasie jakiś zakonnik.... Wystarczy trochę zaciekawienia literaturą, a może dojść do nieszczęścia ;-)

2007/11/26

Z kontrolą u Pana Boga

Barbara Kudrycka - nowa minister nauki i szkolnictwa wyższego - zapowiedziała przeprowadzenie ministerialnej kontroli Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej, której to guru, nie tylko duchowym, jest niejaki Tadeusz Rydzyk. Nie trzeba było długo czekać na reakcje ów persony. Od razu po publikacji w Rzeczpospolitej rozmowy z Kudrycką i zapowiedzi kontroli przemówił Rydzyk. Określił to jako zapowiedź represji, powrót do najciemniejszego komunizmu i totalitaryzmu.

sssjkbbgfhkdddddddd--> to pisała kicia, która postanowiła zabrać głos w sprawie.

Mało tego, zaczął nawet jeszcze nawoływać swoich moherowych fanów do pisania listów w swojej obronie do ministerstwa. Kto wie, może urządzą paradę (brzydkie słowo)?! No bo kto to pomyślał! Kontrolować szkołę, która ma tak czcigodną misję, jak "służba człowiekowi". Z drugiej strony to jakas nieprzejednana pycha... Służba Bogu, to byśmy rozumieli. Ale człowiekowi? Kontrola się należy... I aż dziwne, że dopiero teraz, kiedy co i raz wychodziły takie kwiatki, jak zaliczanie praktyk za sto lat dla ojca Tadeusza, lepsze oceny występowanie jako publiczność w TV Trwam albo wykłady o "talmudycznej przewrotności."

Trzymamy kciuki za pomyślny przebieg kontroli, bo rozumiemy, że wtedy może zostać klepnięte dofinansowanie na 15,3 mln dla projektu inkubatora nowoczesnych technologii w WSKSiM. Szkoła stanie się wtedy politechniką i młodzi fizycy, chemicy, biotechnolodzy, a może nawet informatycy będą szukać twardych dowodów na istnienie...

UPDATE: Pospieszyliśmy się. Nie będzie żadnej kontroli. Ciekawe czy dotacja będzie...

2007/11/24

Powrót taty

Gazeta rozpoczęła świetną akcję "Powrót taty", narodową terapię relacji ojcowie-ich dzieci. A właściwe braku takiej relacji i terapię tego skutków...

"Zaczynamy rzecz poważną i delikatną - rozmowę o nieobecności ojca, jego zanikaniu w życiu rodzinnym, braku więzi z własnymi dziećmi. Sporo się o tym pisze, tak też podpowiada nam doświadczenie: gdy byliśmy dziećmi, liczyła się raczej mama. Teraz, gdy mamy dzieci, próbujemy zostać ojcami i nie zawsze to wychodzi. Nie mieliśmy ojców, nie zostajemy ojcami."

Na stronie są trzy przykre, ale prawdziwe listy synów opisujących ojców - mamy wrażenie - częstszych niż rzadszych. Rzadkie jest natomiast to, że ktoś sobie sprawę przemyślał, miał odwagę opowiedzieć i stara się nie powielać takiego wzorca z pokolenia na pokolenie...

Przydałaby się też inicjatywa "Odwrót mamy". Bo Matka Polka rodzi się z misją poświęcenia dla dzieci. Od lat wczesnej młodości musi sobie "życie jakoś ułożyć" szybko znajdując męża, a potem musi być dzielną matką, świat sobie wyłącznie wokół dzieci organizującą.

I układ chodzi znakomicie (tylko wszystkich po cichu kaleczy): ojciec, jak w powyższych listach: nie więcej niż domowy operator śrubokręta, najczęściej analfabeta emocjonalny i niemota werbalny, a dodatkowo najwyżej zarabiacz (dawniej myśliwy). Matka zaś w tym układzie stopniowo staje się zapuszczoną, nieatrakcyjną, styraną życiem, nudną zrzędą, której świat się skurczył do rozmiarów kuchni, zainteresowania do problemów "jak wywabić plamę", a plany i ambicje uszły nim wzeszły. Swoją obecnością męczy i męża i z czasem dzieci, jeśli nie zauważyła, że już dorosły i nie potrzebują dłużej matkowania. Staje się bezużyteczna, bo życie na nie straciła, nie zadbawszy o siebie (chyba że je od siebie uzależniła, a wtedy biada synowym i zięciom...).

Mama z tatą muszą jednak pracować nad swoim uzdrowieniem razem. Tata nigdy się nie uzdrowi, jeśli mama w sposób domyślny będzie uważać, że mężczyźni się do dzieci nie nadają i powinni trzymać się od nich z daleka... Sama też się nie odciąży i nie znajdzie dla siebie czasu, jeśli będzie twierdzić, że on z natury nie nadaje się do nakarmienia dzieci albo włączenia prania. Może za pierwszymi trzema razami, owszem, się nie nadaje, ale za kolejnym się nauczy, bo należy do gatunku homo sapiens... Niech ilustracją będzie Małgorzata i Marcin:

Małgorzata jest typowym przykładem nowoczesnej matki. Odstawią dziecko od piersi po 3 miesiącach, żeby móc od razu wrócić do pracy i zająć się też sobą, a zanim mała skończyła pół roku, wyjechała na kilkunastodniowe wakacje zagranicę. Musiała odpocząć. „Nie robię dziecku krzywdy, przecież potrzebna jest mu szczęśliwa i wypoczęta matka, a nie wiecznie marudząca i nieszczęśliwa” – twierdzi. Potem wyjechali na wspólny, kilkudniowy urlop, dziecko zostawiając u rodziców Małgosi. Dzieckiem zajmują się na zmiany. W nocy wstają do niej po kolei. „Zdarza się, że mała budzi się kilka razy, a ja nawet tego nie zauważam, bo wstaje do niej Marcin” śmieje się Małgosia. Zaraz po urodzeniu, Małgosia zaczęła dbać o siebie, chodzić na siłownię, do kosmetyczki, żeby nie „zgnuśnieć”, jak mówi. Jest szczęśliwą matką, ale nadal pozostaje przede wszystkim kobietą. Obydwoje z mężem zgodnie twierdzą, że taki układ jest najzdrowszy. „dziecko nie może zabierać całego życia. Musimy mieć coś także dla siebie, inaczej będziemy mieć do małej pretensje, że przez nią, straciliśmy nasze hobby, zamiłowania, że zatraciliśmy część siebie” twierdzą zgodnie.

Na miłość boską: zbudujcie 1000 stadionów na 1000 dni rządów

"Panu Donaldu" wygłosił poetycko ubarwione Norwidem expose (e z kreseczką), w którym na równi z marzeniami polityczno-ekonomicznymi występowało pragnienie miłości do Boga, co i rusz podkreślane wołaniem "na miłość boską" i przywołaniem mowy papieża w Sopocie z roku pańskiego któregoś tam ("nie ma solidarności bez miłości").

Bardzo zapadło nam z niego w pamięć, że cała Polska będzie kopać piłę. Prawie każdej wiosce obiecano boisko i to nie byle jakie.... Ze sztuczną murawą i czymś jeszcze, żeby każde dziecię mo
gło zagrać. I tak oto z eksportowego producenta księży zostaniemy eksportowym producentem piłkarzy i piłkarek (no bo każde dziecko gra).

Obiecał też liberalną gospodarkę i solidarną politykę społeczną. Liberalna gospodarka i solidarna polityka - piękny to związek i na dodatek lesbijski, bo to rodzaju żeńskiego i to rodzaju żeńskiego. Niestety wygląda wbrew naturze... :-) Bo jak ma się realizować? Jakie z tego dzieci wyjdą? Kojarzą nam się Indie, gdzie liberalizm ma się nieźle, a solidarność społeczna oznacza świadomość, że wręczając łapówkę, finansujemy biorącego i całą jego rodzinę, łącznie z dziadkami, którzy pewnie nie dożyją wprowadzenia powszechnego systemu emerytalnego....

Pan Jarosław K. z kolei grzmiał, że Tusk przemawia językiem PRLu. Pomyślelibyście? On to zauważył.... Musiał jeszcze niedawno być tak upojony władzą, że nie zauważył swojej neo-peerlowskiej nowomowy albo zachowania na poziomie jamochłona, kiedy akurat nie przemawiał tylko poruszał. Panu Kaczorowi bardzo jednak się spodobało, że Donald odmówi ratyfikacji Karty Praw Podstawowych. Niestety potwierdzają się zatem nasze obawy, że to kościelny wypłoch, co pierw się klechy poradzi, a potem powie. Może jednak niegłupi...W naszych czasach i krajach to posunięcie strategiczne, które zagwarantowało przychylność hierarchii MiB (Men in Black sukienki). Coż pozostało, też będziemy dżezi i na koniec zacytujemy: "Nie porzucaj nadzieje, jakoć się kolwiek dzieje..."

2007/11/20

Krzywdzące słowa: mama zabroniona, tata zakazany

Co i rusz biją na alarm, że gdzieś zostało uchwalone prawo, które zakazuje w szkołach, szpitalach i innych przybytkach używania słów "mamo", "tato", "mąż" i "żona", bo to jakoby dyskryminuje osoby homoseksualne.

Tym razem zaszalał jakiś uj z Dziennika, który pisze:
"W podręcznikach nie wolno pisać "mama", "tata", "mąż" i "żona". Chłopcy w szkołach mają prawo korzystać z przebieralni dziewczynek i odwrotnie... Oto nowe prawo wprowadzone przez gubernatora Kalifornii, Arnolda Schwarzeneggera. Wszystko po to, by nie urazić homoseksualistów."

Powiało grozą, no nie?

Oczywiście jest to prawie przedruk z morza wściekłych listów i ulotek działaczy tamtejszych prawicowych stowarzyszeń typu Campaign for Children & Families, Convention for Traditional Values i im podobnych (bo żadne inne organizacje, zwłaszcza świeckie, nie protestują)...

Módlmy się za ich małe serduszka, jak śpiewała Madzia Buczek, bo jak się to ma do rzeczywistości?

We wrześniu 2006 (droga z Kalifornii nad Wisłę daleka, było to już ponad rok temu - sic!) Gubernator Terminator podpisał ustawę SB 1437 i powiedział wtedy:

I am vetoing Senate Bill 1437 because this bill attempts to offer vague protection when current law already provides clear protection against discrimination in our schools based on sexual orientation.

Education Code section 200 referring to Penal Code section 422.55 governing “hate crimes”, provides that “It is the policy of the State of California to afford all persons in the public schools, equal rights and opportunities in our state educational institutions, regardless of their sex, ethnic group, race, national origin, religion, disability and sexual orientation.
Education Code section 220 expands the protection of section 200, prohibiting such discrimination in “any program or activity” conducted by an educational institution. In addition, Education Code section 60045, subdivision (a), provides that all instructional materials shall be “accurate, objective, and current and suited to the needs and comprehension of pupils at their respective grade levels.

This protection specifically covers school programs, activities, instruction and instructional materials. I and this administration are firmly committed to the vigorous enforcement of these protections.
SB 1437 deals exclusively with Education Code sections 51500, 51501, and 60044 prohibiting instruction, materials and activities that “reflect adversely” on persons."

Tekst samej ustawy tutaj.

Dla nieznających angielskiego: Terminator mówi, że w prawie o szkolnictwie i w kodeksie karnym istnieje już zakaz dyskryminacji, także ze względu na orientację. Ta ustawa rozszerza dotychczasowe prawo o zakaz używania materiałów, w których inni są "negatywnie przedstawiani" (reflect adversely) ze względu między innymi na orientację. I dalej mówi, że jest to termin niejasny, który nie wzmacnia i tak już do tej pory istniejącego prawa.

No więc, gdzie tu zabraniane używanie "mamo" i "tato"? I gdzie stąd wynika, że geje i lesbijki czują się dyskryminowani z powodu tych słów? Jeżeli ktoś wyciąga taki wniosek z tej ustawy, to ma tak narąbane we łbie, że powinien zaniechać tej swojej żurnalistyki.

Swoja drogą, nigdy nie słyszeliśmy, żeby jakikolwiek gej lub lesbijka czuła się obrażona, bo ktoś do kogoś mówi mamo i tato. Jeśli tacy/ takie się pojawią, to powinno sie im zasugerować terapię (oczywiście nie orientacji). Ściganie się na wyliczanie sobie przykładów zaburzonych i ekstremalnych może się jednak źle odbić na grupie większej liczebnie...

Ps. Kalifornia wprowadziła jeszcze jedno prawo - SB 1441, które zakazuje wszelkiej dyskryminacji ze względu na orientację wszelkim organizacjom finansowanym lub wspomaganym finansowo przez państwo. Również, jeśli są to organizacje religijne w ten sposób finansowane. Prawicowi i religijni fundamentaliści krzyczą oczywiście, że ukrócenie państwowych pieniędzy za niewypełnienie tego warunku to zamach na wolność wyznania...

2007/11/18

Mundury i znajomi Ryśka G.

1. Aleksander Szczygło płakał, żegnając się z wojskiem... Bo jak mówi: "pożegnanie ze szczególnym miejscem, jakim jest Ministerstwo Obrony Narodowej, z siłami zbrojnymi, ludźmi, którzy narażają zdrowie i życie np. na misjach zagranicznych, budzi wiele emocji". Szlochał również Sikorski, kiedy swego czasu żegnał się z wojskiem. Bo oczywista też czuł się blisko związany. No proszę, a mówią, że to panny sznurem za mundurem....

A może te emocje to wojskowe stosunki podległości i uległości, klimaciki moro, wydawanie i wykonywanie "małych rozkazików"?
Praca marzeń dla zainteresowanych...


No dobra, żarty żartami. Kiedy facet płacze to zdrowe... bo jego wytrzymałość wcale nie jest większa niż kobieca, co najwyżej "większą wypada mu mieć" z powodów kulturowych, więc statystyczny biedak sporo w sobie tłumi (aż kiedyś wybucha).... Tak sobie jednak pomyśleliśmy, że praca, nieważne jak fajna, to obiektywnie rzecz ujmując, dziwny "obiekt" do płakania. A tym bardziej, jeśli ta praca jest z czasowego nadania i na dodatek jest to wojsko. Bo przecież kochanie tylu chłopców musi być wyczerpujące, a i chyba łatwo o pomieszanie swoich fascynacji, kultu siły i munduru z całą resztą.... Dobrze, że krótko ministrowali, bo kiedy praca to życie, zazwyczaj coś jest nie tak. Taki Macierewicz też tak ma, chociaż on z kolei bardzo kocha przesłuchiwać... Niektórzy twierdzą, że to patriotyzm, ale to bardzo odważna teza, niekoniecznie prawdziwa...

2. Rysiek Grobelny zna kilku homoseksualistów (trudne słowo) chwali się dziennikarce Gazety. Jeden z Kaczyńskich kiedyś też się takimi znajomościami na "szczytach władzy w Polsce" chwalił (co wobec chłopców od wojska opisanych wyżej zyskuje na wiarygodności), ale obaj panowie twierdzą, że to prywatna sprawa ich znajomych i o "tym" ze swoimi znajomymi nie rozmawiają....

Prawdę mówiąc my też zazwyczaj nie mamy najmniejszej ochoty rozmawiać na ten temat, ale jakoś musimy odpowiadać na całkiem bezpośrednie, często i zazwyczaj nie na miejscu zadawane pytanie: "Czy ma Pan żonę?"
No więc możemy odpowiadać:
1. Eh, eh, nie, jeszcze nie, dopiero za kilka lat planuję, jeszcze młody jestem
[jeśli jest to rozmowa kwalifikacyjna, to jest szansa, że szefów spragnionych pracoholików nawet oczarujemy]
2. Eh, eh, nie, nie mam, żyje w nieformalnym związku, może za kilka lat się to zmieni
[jakże pełna nadziei jest odpowiedź]
3. Eh, eh, no niezupełnie...
["Coś plącze" myśli sobie pytający, przecież wszyscy mają żony albo dziewczyny]
4. A co cię to kurwa obchodzi zjebany chuju/ zjebana pizdo?
[odpowiedź pytaniem na pytanie zazwyczaj wstrzymuje postęp konwersacji i zaburza jej naturalną dynamikę]
5. Nie, mam faceta.
[jedni wtedy mówią, że się obnosimy, inni tracą czasowo zdolność mowy, co ma takie samo znaczenie albo liczymy na neutralną reakcję lub mądrość pytającego i kalkulujemy, ile tak czy srak będziemy sie namęczyć, żeby zwalczyć stereotypy i udowodnić, że nie jesteśmy niebezpieczni .]

Ot, takie to są niechciane rozmowy o seksualności. Kiedy Rysio czy inny Kazio mówi: "Znam prywatnie kilku homoseksualistów. Cenię ich jako fachowców w różnych dziedzinach. Ale gdy się spotykamy - ani ja nie rozprawiam o ich homoseksualizmie, ani oni o tym, że ja jestem heteroseksualny" to pokazuje, że jego homofobia nie pozwala mu na strawienie całkiem prostych faktów, a pokraczną znajomość, gdzie nigdy nie pada "Co tam u Halinki, gdzie jedziecie na Sylwestra?" nazywa koleżeństwem. Chyba, że znajomi Rysia seksualności nie mają, bo na przykład mają 40 - 60 lat i żyją z mamą albo/ i kotem. Wtedy faktycznie się z nimi o seksualności w sposób naturalny nie rozmawia, a "Co tam u Halinki" zastępuje "Co tam u Alika?".

2007/11/14

Z wycieczką w lewackiej i zboczonej Hiszpanii

Rzepka uraczyła nas newsem o awanturze w Hiszpanii. Postanowiliśmy sprawdzić, co się dzieje u źródła.

Afera wybuchła wokół tego plakatu:

Z czym on się kojarzy?

Nam:

K1. Z reklamą środka przeciwgorączkowego
K2. Z "nie obejrzysz dobranocki , póki nie zrobisz lekcji" albo z kolejną awanturą domu na oczach dziecka

Natomiast niektórym ludziom, zwłaszcza tym o prawicowym światopoglądzie, plakat kojarzy się z seksem. Z pedofilią, dokładniej rzecz ujmując, im się kojarzy, bo plakat promuje Międzynarodowy Festiwal Kina Gejowskiego i Lesbijskiego w Barcelonie.


Afera wybuchała, kiedy katolicki dziennikarz oskarżył władze Katalonii o działanie na szkodę dzieci, a zawtórował mu szef jakiegoś instytutu na rzecz rodziny, który dopatrzył się na zdjęciu promowania pedofilii.

Organizatorzy odpowiedzieli mu słusznie, że jedynym zboczeniem w całej sprawie jest jego interpretacja obrazu.... W sprawę włączono prokuratorów (dwóch) dla zbadania czy wypowiedzi prawicowców nie są szkodliwe społecznie, a z drugiej strony czy aby plakat nie szkodzi nieletnim i tyle...

Przyznamy, ze plakat nam się wybitnie nie spodobał. Dlaczego?
Bo jest nieintrygujący, niedynamiczny, nieestetyczny, smutny. O podtekście seksualnym już nawet nie wspomnimy, bo go tam ani krzty nie ma.

Takie mniemanie o nietrafionym plakacie mieliśmy do momentu, kiedy okazało się, że ważną częścią imprezy są prace dotyczące tematu widzenia świata przez dzieci wychowywane w tzw. nietypowych rodzinach.... Z tą informacją zasadność takiego plakatu wzrosła, aczkolwiek nadal zdjęcie odbieramy jako za mało pogodne i zupełnie niefestiwalowe, jakkolwiek jest to istotny temat...


Zastanawiamy się jednak czy ktoś zdrowy mógłby dopatrzeć się na nim useksualnienia dzieci albo innych seksualnych skojarzeń??? Zdaje się, że na alarm najgłośniej krzyczą zazwyczaj ci podstarzali tatusiowie, co w kryzysie wieku średniego sami posunęliby jakąś nastkę raz i wtóry a nawet posiedli ją na dłużej. I krzyczą ci tatusiowie, co dumnie puszczają oczko do kolegów i szwagrów, że ich dorastającej córze zaczęły rosnąć tzw. oczy i niedługo będzie z niej taka lala, że braknie słów (to znaczy taka lala, której sami nigdy nie posiedli bo byli zafajtłapowaci). I w końcu krzyczą ci wujkowie, co według tej samej zasady w niedzielę po mszy przy rodzinnym rosole lubieżnie zerkają na te swoje bratanice, opowiadając świńskie dowcipy i rechocąc niemiłosiernie. Jednym słowem wzorowi mężowie.... Jakieś skojarzenia, kto jeszcze useksualnia dzieci?

2007/11/12

Mniej kaczorów, więcej homo

Tytuł nie jest deklaracją programową, ale jakoś ostatnio katoliccy publicyści obsypują nas tekstami ważnymi w naszym kontekście społeczno-politycznym. Nie umykają one naszej uwadze zwłaszcza, że daj... Boże ;-) - może się tak zrobi, że się działy krajowe w gazetach pokurczą na rzecz międzynarodowych, a wiadomości tv będą najwyżej wypełniały info o awariach wodociągów a nie awanturach politycznych...

I tak po tym, jak zadziwiająco dobry tekst puściła Więź, kolejny kroczek zrobił Ziemkiewicz, przyszła kolej na Znak ze swoim pełnym pokory tekstem o katolickiej bucie uszczęśliwiania homoseksualistów. Tekst można przeczytać na WP. My dajemy tylko kilka komentarzy do ważniejszych fragmentów:

Po kilkumiesięcznej pracy jako prowadzący grupę wsparcia, pisze autor:

Powoli docierało do mnie, że każdy przypadek jest inny, że nie można stosować żadnych łatwych schematów do wyjaśnienia etiologii zjawiska. Wycofałem się też ze składania pochopnych obietnic, że przy dobrej woli możliwa jest dla każdego zmiana orientacji. Ustawiałem jednak moim młodym przyjaciołom poprzeczkę wysoko, zachęcając ich do pracy nad sobą i przestrzegając przed uleganiem złudzeniom osiągnięcia łatwego szczęścia na drodze „gejowskiej”.

Ale o jakie łatwe szczęście chodzi? Jakoż nie możemy sobie nawet wyobrazić łatwego szczęścia na "drodze gejowskiej".... Nie możemy sobie także wyobrazić łatwego szczęścia heteroseksualistów (nawet na drodze heteroseksualnego małżeństwa). Właśnie przyszło nam jednemu pracować z dziewczęciem od najmłodszych lat wychowywanym na żonę. Ma 26 lat i jeszcze nie ma męża, co jest dla niej prawdziwym dramatem (nie chodzi o chłopaka czy narzeczonego; chodzi o jej staropanieństwo albo legalnie poślubionego za pomocą białej sukni i oczepin męża). Oby jej się trafił ktoś przyzwoity (a właściwie, oby złapała kogoś przyzwoitego, bo obsesyjnie zarzuciła sieci i zaraz złowi, choćby na dziecko), bo jest pewne, że go nie opuści aż do śmierci, choćby pił i bił.... Po katolicku to zniesie i będzie to jej krzyż. Czy jej heteroseksualność gwarantuje jej szczęście? I czy jest bezpieczniejsza niż na "drodze gejowskiej" cokolwiek ona oznacza???? Ludzie mają mnóstwo ułomności niezależnie od orientacji...

Konrad (lat 22), który postrzegał siebie jako biseksualnego, po rozstaniu z naszą grupą korzystał z indywidualnej terapii, był też przez jakiś czas związany z Paschą (grupą wsparcia założoną przez o. Wiktora Tokarskiego, bernardyna); jest dziś w doskonałych relacjach z rodzicami i rodzeństwem, dostał się na wymarzone studia i świetnie sobie na nich radzi, od roku ma miłą i wartościową dziewczynę, którą mi przedstawił, razem studiują. Rodzice Konrada, którzy bardzo go kochają i nie wywierali na niego żadnych nacisków, aż boją się wierzyć swojemu szczęściu.

Bo jak sam się postrzegał był biseksualistą, co oznacza, że nie pogorszy się od zadawania z chłopcami, ani nie polepszy od zadawania z dziewczynkami. Będzie mógł tak i tak. Ale nie mamy wrażenia, że jakby wybrał inaczej, to był równie akceptowany, zwłaszcza przez rodziców, którzy do końca swoich dni będą się umartwiać, czy mu się nie odmieni (w sposób niezwerbalizowany oczywiście będą sie umartwiać) i jeszcze zaczną obsesyjnie żądać dowodów (nawet symbolicznych) na potwierdzenie stałości jego wyboru.

Andrzej (lat 23) studiuje na prestiżowej uczelni z doskonałymi wynikami, żyje w zgodzie z wymaganiami moralnymi Kościoła, niestety dostał przykrych objawów nerwicowych, co zmusiło go do poddania się leczeniu w warszawskim Instytucie Psychiatrii i Neurologii. Powtórzył mi hipotezę swego terapeuty: „Pan stłumił w sobie pragnienia homoseksualne i teraz one wychodzą na zewnątrz w postaci objawów”.

W czasach Freuda istniała taka jednostka chorobowa, jak histeria. Chorowały na nią kobiety, gdyż to one najbardziej obrywały wiktoriańską moralnością. I właśnie taka, jak powyżej, była jej etiologia...

Andrzejowi "pod wpływem terapii dolegliwości ustąpiły, skłonności homoseksualne pozostały, a jednak radzi sobie z nimi, korzystając ze wsparcia w kręgu Paschy".

Ta Pascha to pewnie chroni go przed szczęściem "gejowskiej drogi".... Nie zazdrościmy mu. Do dolce vita sporo mu brakuje...

Paweł wszedł (...) na „gejowską” drogę. Kiedy zgłosił się do mnie jako 19-letni maturzysta, był wystraszony, bezwzględnie podporządkowany matce, pozbawiony relacji z rówieśnikami, kompulsywnie przywiązany do praktyk religijnych. Bliscy widzieli już w nim przyszłego księdza. „Bóg był dla mnie wszystkim. Człowiek i świat nie liczyli się wcale”.

Nie, żebyśmy chcieli być złośliwy, ale ni jak się inaczej dewocji wytłumaczyć nie da, jak tylko problemami psychicznymi, które trzeba zagłuszyć.... Ile dewocji jest w Polsce?

Łukasz, 32-letni lekarz psychiatra. Świadomość swojej odmienności miał od wczesnego dzieciństwa. W liceum kochał się w koledze. Był bardzo pobożny, aktywnie uczestniczył w ruchu oazowym, żył w całkowitej wstrzemięźliwości seksualnej. Po ukończeniu studiów, już jako dorosły samodzielny człowiek, przeszedł przez oba etapy pracy w „Odwadze” – najpierw rok w grupie wsparcia, potem rok w grupie terapeutycznej, której – jak twierdzi – wiele zawdzięcza. Następnie przez cztery lata heroicznie „pracował nad swoją męską tożsamością” (to ulubione sformułowanie Richarda Cohena), podjął też intensywną i kosztowną psychoterapię. „Mężczyźni może i mniej mnie teraz pociągają – wyznał mi kiedyś – ale to nie znaczy, żeby mnie zaczęły choć w najmniejszym stopniu pociągać kobiety. Jestem zawieszony w próżni”. No i oto dowiaduję się od niego, że ma przyjaciela – poznał starszego od siebie o kilka lat mężczyznę i obaj są ze sobą szczęśliwi. „Wreszcie, pierwszy raz w życiu, nie jestem sam – pisze do mnie. – Kocham drugiego człowieka!”.

Ano miast się uczyć akceptować siebie samego, ten przez 4 lata płacił za terapię zmiany, a dwa wcześniej wspierał się w Odwadze. Gdyby jakiś lekarz medycyny obiecywał, że po 6 latach będzie się zdrowym, a potem okazuje się, że po 6 latach może tylko przestaje ropieć, to straciłby prawo wykonywania zawodu, albo ktoś by mu zrobił krzywdę. Niestety terapeutów to nie dotyczy, Ci mówią,
"należy dawać nadzieję", potem że ten pacjent "nie poddaje się terapii" i biorą innego jelenia. Zwracamy uwagę, iż to już kolejny przypadek z grupki 7 opisywanych - nie licząc biseksualisty - któremu Odwaga nie wiadomo, co dała, oprócz towarzyskiego pitu-pitu z wspierającym prowadzącym.

A czy, surowo potępiając zachowania homoseksualne i sprzeciwiając się legalizacji jednopłciowych związków partnerskich, Kościół wyciąga jednocześnie pomocną dłoń do osób homoseksualnych? Tym większe uznanie należy się takim inicjatywom śmiałych ludzi dobrej woli, jak „Odwaga” czy „Pascha”, wyciągających rękę do tych osób homoseksualnych, które cierpią na skutek swoich skłonności, a pragną żyć w łączności z Chrystusem i Kościołem i na tej drodze szukają wsparcia.

Ale to już jest jakieś pierdolenie od rzeczy. Miłe i współczujące (jakby ktoś współczucia potrzebował), ale pierdolenie nic ze wsparciem nie mające. O wsparciu Kościoła, to pisze Kazik, ale nie jest to Kościół rzymskokatolicki:

"Co roku w październiku w USA młodzi geje, lesbijki i transgenderowcy są zachęcani do wyjścia z ukrycia. Niektóre kościoły jak UCC, UUA, czy niektóre parafie kościoła episkopalnego czy prezbiteriańskiego w tym uczestniczą, by pomóc młodym ludziom spojrzeć w twarz innym i powiedzieć: jestem gejem/lesbijką i nie mam za co przepraszać. Nasza szkoła teologiczna zorganizowała takie nabożeństwo w miniony piątek – komunię prowadziła moja doradczyni do spraw studenckich i pastor prezbiteriańska (ewangelicko-reformowana) Nora...". Reszta na blogu Kazika. Wspierają też Szwedzi, ale nie Odwaga, na miłość... boską.

Dalej Autor w małą pułapkę:
"osiemnastoletni chłopak, wyjątkowo inteligentny, wrażliwy, uzdolniony poetycko, o bardzo dobrym sercu, przyznał mi się, że miał już ponad czterdziestu anonimowych partnerów. Czy zasługiwał bardziej na osąd moralny czy na współczucie? "

Wspominana wyżej dziewczę-stara panna też na starość coś kompulsywnego wynajdzie, żeby jakoś znieść złapanego męża. I złapany, żony nienawidzący mąż też coś swojego wynajdzie. Taka będzie ich heteroseksualna szczęśliwość, a zarazem katolicka rzeczywistość. Jak ludzie te prawidłowość odkryli, to się okazuje, że 1/3 małżeństw sie rozwodzi. Ci mają takie problemy i takie rozwiązania, a drudzy takie. Nie można łatwo powiedzieć, że tego od 400 partnerów są poważniejsze, niż tych z 30-letnim nieudanym pożyciem. I ci i ci są pewnie nieszczęśliwi i ci i ci o tym wcale nie wiedzą. Jedni bo dla nich rzeczywistość tak wyglądać musi, drudzy bo inaczej nie umieją.

Na zakończenie ma jednak autor 100% racji i te wnioski powinny zostać zauważone przez obóz kościelny...

Jestem zdania, że przedstawianie terapii „naprawczej” (stawiającej sobie za cel doprowadzenie do zmiany orientacji pacjenta z homo- na heteroseksualną) jako jedynej katolickiej propozycji pomocy dla osób homoseksualnych jest nie tylko pozbawione realizmu, ale też głęboko nieuczciwe. Hasła propagandowe typu: „Nie musisz być homoseksualistą!”, albo: „Dla tych, którzy chcą, szansa wyzdrowienia wynosi sto procent!” (słowa Richarda Cohena, które słyszałem na własne uszy); powoływanie się na jeden czy drugi pojedynczy przypadek, że oto jakiś młody mężczyzna o skłonnościach homoseksualnych „wyszedł na prostą”, bo... zawarł sakramentalny związek małżeński – takie rzeczy, powtarzane przez ludzi Kościoła, są moim zdaniem przejawem „pobożnych życzeń”, a w istocie – groźnym brakiem odpowiedzialności za słowa.

(...)

Wezwanie adresowane do homoseksualnych kobiet i mężczyzn, by żyli w celibacie albo by na drodze heroicznej pracy nad sobą po łączonej z terapią zmieniali swoją orientację na heteroseksualną i wstępowali w związki małżeńskie – nawet gdyby znaleźli się pojedynczy ludzie gotowi takie wezwanie podjąć i wcielać w życie – nie liczy się z rzeczywistością.


2007/11/09

Dzień Niepodległości

Dzięki technologii podglądu przyszłości futurotex (R), już dziś możemy zdradzić to, jak będzie wyglądała impreza na placu Piłsudskiego w niedzielę:



Będzie to pierwsza od roku impreza, na której zgodziła się NIE zaśpiewać DODA. Brawa dla Artystki! Według nieoficjalnych informacji powodem decyzji był fakt, iż piersi (popularnie zwane cyckami) artystki mają atest bezpieczeństwa dopuszczający je do użycia przy minimum 15 stopniach Celsjusza. Przy niższej kurczą się i niektórzy wołają "z przodu plecy, z tyłu plecy..."

2007/11/08

Profesor Żuczek

Stefan zarabia, bo ma... gadane....

Organizacje feministyczne, lesbijskie i gejowskie chcą się spotkać z czyżby-premierem "Donaldu Tusku". Nim słynny "Panu Donaldu" przemówił, na mównicę przyfrunął Profesor Żuczek, który coś tam bzyka (jak robią żuczki?), że geje i lesbijki żądają nadmiernych przywilejów. To ta ich nachalna propaganda zapewne.

Bracia i Siostry, najpierw musimy kupić jakiegoś pestycyda na żuczka i jego młode larwy. A potem trzeba zatrudnić lobbystę. Lobbysta, nim zacznie zabiegać o spotkanie z premierem, musi przygotować jego najbliższe otoczenie i zapewnić nam jego przychylność. Musi się więc spotkać z osobistym doradcą szefa PO, kardynałem Dziwiszem z Łagiewnik i kilkoma innymi bożymi karabinierami. Co tu dużo pisać, długa droga przed nami, nie wiadomo czy istnieją na tyle sprawni lobbyści. Załatwić wielomilionowy przekręt czy lewą ustawę to pestka w porównaniu ze zdobyciem przepustki do pałacu kardynała.

2007/11/07

KiK w Polityce

Zrobiło nam się bardzo miło. W dzisiejszej Polityce (nr 45/2007) pisze o nas w swoim raporcie Marcin Kołodziejczyk. Fajnie, że są osoby, którym podoba się to, co piszemy i jak zrzędzimy. Autora pozdrawiamy.


Tymczasem, jesteśmy zajęci i nie analizujemy sejmowych awantur o posło-marszałka Stefana od nauk o robaczkach i inne sejmowe płazińce. Sprawy zawodowe kazały jednemu K. w marcu udać się do Indii i - jak to mówią w kręgach byłej władzy - byłoby oczywistą oczywistością, że gdyby jeden tam był, a drugi nie, to zdarzyłaby się dziejowa niesprawiedliwość. No więc, przy okazji spędzimy tam dłuższą chwilę na urlopie. Chociaż zazwyczaj unikamy dobrowolnego wydawania naszych homo-pieniędzy w krajach dalekich od tolerancji, to niech wyjątki potwierdzą regułę a Indie kuszą bardziej niż jakiś Kraków, Poznań czy Bałtyki [Litwo, zadupie ty nie moje!]. No więc sprawa wymaga trochę planowania i wzieliśmy się za przewodniki, szczepienia, marszruty i dylematy typu Himalaje czy Madras...

2007/11/03

Jakie jest kurwa najpopularniejsze słowo?

Są dwie rzeczy, które przyprawiają o ciarki...

Pierwszą jest pójście na pocztę i wsłuchanie się w jęki i problemy zgłaszane na sali (kolejki i jakość obsługi pomijamy).

Drugą jest jazda pociągiem i wsłuchanie się w rozmowy Polaków w przedziałach. Po chwili jasne są poglądy, problemy dnia codziennego (urojone i rzeczywiste) i zasób słownictwa. No właśnie, kurwa, zasób słownictwa i szybkość, kurwa, operacji umysłowych. Uraczeni sobotnią, kurwa, przejażdżką, przypominamy stary, kurwa, wykład językoznawcy:

Kur..

2007/10/31

Test moralności

Zostaniesz poddany/a małemu testowi.

Składa się on z jednego tylko pytania, ale pytanie to jest bardzo ważne. Nie odpowiadaj pochopnie i bez rozwagi! Wyobraź sobie poniżej opisaną sytuację i podejmij decyzję. Zastanów się. Pamiętaj: Odpowiedź powinna być spontaniczna, ale szczera!...

Znajdujesz się w samym centrum katastrofalnej powodzi wywołanej orkanem... Niesamowite masy wody.... Jesteś fotoreporterem w samym środku tej przerażającej katastrofy. Próbujesz zrobić jak najbardziej oddające grozę zdjęcia......

Sytuacja jest niemal beznadziejna... Wokół ciebie znikają domy, ludzie walczą z żywiołem...Potęga natury w całym jej okrucieństwie porywa wszystko na jej drodze. Nagle widzisz mężczyznę prowadzącego terenówkę, który walczy rozpaczliwie. Wygląda jakoś znajomo... I rozpoznajesz go: to Prezydent Kaczyński! Ale widzisz, że szalejąca powódź zaraz go porwie - ostatecznie... Masz dwie możliwości - uratować go albo zrobić zdjęcie twojego życia! Ocalić mu życie albo zrobić zdjęcie. Zdjęcie, które przedstawia śmierć jednego z najważniejszych ludzi w Polsce...

A teraz pytanie:


Lepsze będzie MATOWE CZY BŁYSZCZĄCE ??

Breaking news: ekspertyza czy Tusk może nie zostać premierem

"Jak wynika z nieoficjalnych informacji radia TOK FM kancelaria prezydenta zamówiła ekspertyzę dotyczącą tego, czy prezydent musi powoływać na stanowisko premiera szefa największego ugrupowania.

Dostaliśmy zlecenie na sporządzenie ekspertyzy. Dotyczy to interpretacji trzech regulacji konstytucyjnych. Artykułu 154, który mówi, że prezydent desygnuje prezesa rady ministrów - mówi rozgłośni dyrektor Centrum Ekspertyz Zrzeszenia Głównego Prawników Polskich doktor Waldemar Gontarski" - donosi Wyborcza.


Ale numer... Mamy nadzieję, że to w końcu będzie gwóźdź do kaczej trumny, takie wojowanie wbrew wyborcom. Chcielibyśmy także zamówić ekspertyzę, czy to już ten moment, że ktoś jest jest wystarczająco "szalony" i nie zdolny do pełnienia urzędu:

Art. 131. Konstytucji RP
1. Jeżeli Prezydent Rzeczypospolitej nie może przejściowo sprawować urzędu, zawiadamia o tym Marszałka Sejmu, który tymczasowo przejmuje obowiązki Prezydenta Rzeczypospolitej. Gdy Prezydent Rzeczypospolitej nie jest w stanie zawiadomić Marszałka Sejmu o niemożności sprawowania urzędu, wówczas o stwierdzeniu przeszkody w sprawowaniu urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej rozstrzyga Trybunał Konstytucyjny na wniosek Marszałka Sejmu. W razie uznania przejściowej niemożności sprawowania urzędu przez Prezydenta Rzeczypospolitej Trybunał Konstytucyjny powierza Marszałkowi Sejmu tymczasowe wykonywanie obowiązków Prezydenta Rzeczypospolitej.

2007/10/30

Prawdziwe Cuda nad Wisłą

Czytamy "Katonielę" i jest to miód na dusze nasze. Bo w ogóle fascynuje (nie wiemy czy to dobre słowo) nas ludowa religijność, ale tylko wtedy, gdy mamy z nią kontakt przez gazety lub czasopisma (w rzeczywistości nas przeraża)....


Na Okęciu wylądowała Matka Boska. Bezpośrednio po odprawie paszportowej (Non UE Citizen) udała się na drzewo.

Tak sprawę opisują profesjonaliści:

"Na chodniku jest więcej kwiatów i zniczy niż na początku października. Na płocie ktoś powiesił pojedyncze, sztuczne róże. Niektórzy przechodnie mówią, że wizerunek nadal krwawi, ale nikt już nie łączy tego z polityką. Wcześniej wiele osób komentowało, że cudowny wizerunek pojawił się specjalnie na wybory. Pomiędzy kwiatami ktoś położył kartkę z modlitwą do Matki Bożej i obrazek z papieżem Janem Pawłem II".

Ostatnio Polskę nawiedziła też lalka- relikwia. 46 kościołów na trasie tournee dzień i noc nawiedzały tłumy:


Podobno Halina Bortnowska (publicystka katolicka) na jej widok o mały włos straciłaby wiarę. "Pierwszy relikwiarz miał postać białej niedużej trumny. Przez kilkadziesiąt lat stał w kościele w Turynie. Salezjanie postanowili być jednak nowocześni. W internecie tak uzasadniają przebudowę: "Przede wszystkim look - wizerunek liczy się dziś, i to bardzo, może zdeterminować powodzenie jakiegoś przedsięwzięcia" - można przeczytać w DF . Be cool, be dżezi. Osobisty kierowca lalki, Włoch, Alfredo Abrami, twierdzi, że "takich tłumów jak w Polsce jeszcze nie widział."

U podnóża warszawskiego dauntaun, jest zaś miejsce w którym zawsze palą się znicze, a niezależnie od pogody, kręcą się też całe grupki wycieczkowiczów....


To miejsce, którego oblicze odmienił Duch, co zstąpił. To w tym miejscu w 1979 roku papież wypowiedział tę słynną kwestię, która ponoć obaliła komunizm...

Ojciec był, jest i będzie nam wiecznie żywy:

Foto odnalezione przez Tomka.

BONUS:
Znajdź 5 różnic:


Ps. Jakimś niezbadanym cudem stuknęło nam 10 000 wizyt.

Uwaga, Kaczka przemówi ludzkim głosem

Maga u siebie na blogu pisała wczoraj, że skoro wedle jednej kaczki, 21 października był nowym 13 grudnia, to według tego kalendarza (jarosławiańskiego; jak policzyliśmy 55 dni do przodu w stosunku do gregoriańskiego) już za moment będzie Wigilia. Tym samym Zaduszki stają się Bożym Narodzeniem...

I chyba coś w tym jest. Tezę tę potwierdza dzisiejsza wypowiedź Kamińskiego dla Radia Zet, że obrażony prezydent już wkrótce przemówi. Na łamach Rzeczpospolitej powie co ma do powiedzenia o wyborach. Nie da się ukryć, idą Święta. Wtedy zwierzęta mówią ludzkim głosem. Kwa, kwa, bla bla.

Czekamy co prezydent chciałby powiedzieć o odnowie moralnej i kwestii zawierania nowych pięcioletnich kontraktów ze służbistami PiS już po ogłoszeniu wyników, kiedy wiadomo, że będą musieli odejść. Czy te odprawy to na cele charytatywne pójdą?

A swoją drogą, to dziwne, że wypowiedzi prezydenta trzeba ogłaszać z wyprzedzeniem, zupełnie jakby była to zapowiedź rozbieranej sesji Madonny, Dody albo Ricky’ego Martin’a, które znacznie podniosłyby sprzedaż piśmidła... Ciekawe, że w ogóle prezydent ma zwyczaj komunikowania się wyłącznie przez łamy wybranego dziennika lub czasopisma.

2007/10/29

Szambo wybiło

Rozbawiła nas historia, że Kaczor pozostający u władzy obraził się na Pana Donalda. Sprawa jest niebagatelna, prezydent nie był kiedyś obrażony "szambem w pałacu Prezydenckim" w wykonaniu sławnego solisty z Torunia... Jakie inwektywy sprawiły, że teraz szambo wybiło i prezydent nagle się obraził? Czekamy na nas oświecenie.

Najważniejsze jest jednak to, że kto mieczem wojuje, od miecza ginie. Prezydent zaszył się w swoim pałacu, bo jest obrażony. Postanowił tym samym nie kontaktować się nie tylko z Panem Donaldem, ale i wyborcami. Będzie fajnie, jeśli go nie zobaczymy do końca kadencji... Chyba jednak obrażony nie zdaje sobie sprawy, że przestać się komunikować, to zniknąć z mediów. Zniknąć z mediów, to przegrać reelekcję. Dla nas bomba...

Swoją drogą, zagrywki typu "jeśli/ póki mnie nie przeprosisz, to (nie) coś tam..." to bardzo częsty błąd wychowawczy powielany potem w stosunku do otoczenia w życiu dorosłym. Uciekają się do niego jednostki, które jedynie przez taki szantaż, są w stanie chociaż doraźnie podreperować swoje chore (powiedzmy dające poczucie marności) ego. Bo, kiedy na dziecku dla własnej poprawy nastroju (dowartościowania się) wymuszamy jest stosunek uległości w ten sposób, to wyrośnie z niego taka sama ofiara, jak wymuszający i samo za wszelką cenę i w taki sam sposób będzie chciało się pozbyć się uczucia, że nic nie znaczy ....

Szmajdziński właśnie zaproponował badania psychiatryczne dla tych, co chcą pracować w służbach specjalnych [w kontekście przypadku Antoniego M]. Zapytujemy co z kandydatami na kluczowe urzędy w państwie? ;-)

2007/10/25

Jak przebiega proces ewolucji?

PiS odsunięty od władzy, będzie mniej polityki. Z nudów z połowa blogów padnie. A co z nami? Może więcej queerów i genderów? Dziś natomiast zajmiemy się ewolucją.

Ewolucji podlega na przykład Rafał Ziemkiewicz. Dzieje się to powoli, ale tak to już jest z ewolucją i dlatego nie jest rewolucją. Jeszcze kilka lat temu dostawał drgawek na myśl o gejach. Ostatnio pozwolił ich nie leczyć i żyć w ukryciu, dziś mówi "OBYWATELE HOMOSEKSUALNI". Tak, drodzy obywatele, rodacy i rodaczki. Czyżby przeczytał naszą odpowiedź ;-) ?

Zanim zaczniemy wieszać psy na tekście w dzisiejszej Rzeczpospolitej, musimy mu podziękować za jedno z lepszych spostrzeżeń, jakie usłyszeliśmy (streszczonie na Pardonie):

"Jeśli traktujemy naukę Kościoła jako rozstrzygający argument dla organizacji społecznej, to konsekwentnie powinniśmy domagać się usunięcia z prawa możliwości rozwodów i penalizacji seksu przed- oraz pozamałżeńskiego. Skoro jednak sobie, heteroseksualnej większości, przyznajemy dość zgodnie prawo do życia w niezgodzie z naukami Kościoła, musimy być konsekwentni."

Nie stara się autor? Stara się!

Niestety, gdyby w Polsce, kierowano się nauką Kościoła Katolickiego, bylibyśmy jednym z fajniejszych krajów na ziemi. Bylibyśmy oazą szczęśliwości, miłości, zaufania i przede wszystkim uczciwości oraz krajem ludzi skruszonych, jeśli przypadkiem pobłądzili. A tymczasem jesteśmy okropnym burakowiskiem, w którym żyć się ledwo daje i wcale PiSu u władzy na myśli nie mamy. Zostawiamy więc te kościelne bujdy, bo tu nikt sobie nimi dupy nie zawraca.

Na wstępie autor ubolewa, że zagraniczny człowiek, nie chce zrozumieć, iż Polacy mają odrębne obyczaje i homoseksualistom równać szans nie muszą. Z poczuciem wyższości, zagraniczny rozmówca daje Polakowi-konserwatyście do zrozumienia, że jest burakiem. Jest to "kulturowy rasizm". Bo przecież można za pedziem nie przepadać. Taki sam terror podobno sieją polskie organizacje gejowskie
Zapytujemy więc konserwatystę, kiedy do jego płatów czołowych dojdzie impuls mówiący, że nie lubić pedzia, to jak nie lubić czarnucha i nie koniecznie należy na to pozwalać?

Postulaty organizacji gejowskich to nie jest "pokochaj geja, zaproś go na obiad".

Postulaty organizacji gejowskich to "przestań wytykać palcem i formułować o nim sądy w takim języku".

Dalej jest słuszny wniosek:

"eksponowaniu homoseksualizmu odruchową niechęć Polaka budzi nie tyle nawet element homo, ile po prostu eksponowanie seksualizmu. Jesteśmy społeczeństwem tradycjonalistycznym, które w swej masie dobrze się ze swoim tradycjonalizmem czuje".

Pisaliśmy kiedyś, że dla Polaków ich seksualność jest koszmarem. Uczono ich myśleć, że świat się nie jebie, tylko czasem "prokreuje". Współżyje zaś z poczucia obowiązku. Niedawno na forum Gazety roztrząsano problem, jak powiedzieć rodzicom, że w wieku 24 lat już się współżyje... I jest to symptomatyczne... Jest to stan bardziej dla zainteresowanych patologiczny niż godny poszanowaniami i kultywowania i dobrze, żeby konserwatysta - katolik o tym wiedział...


Dalej robi się zabawnie:
"W gejowskiej propagandzie nie sposób wyznaczyć granicy między tym, co można by uznać za próbę debaty społecznej, a zwykłą pornografią. Sprawia ona wrażenie, jakby tworzona była przez ludzi sfiksowanych na punkcie własnej rozpusty, w której to fiksacji mniej istotne się staje, czy ma ona charakter homo-, czy heteroseksualny".

O kurka! No co my możemy, na to, że kiedy Ziemkiewicz byle widzi chłoptasia, który mówi, jestem gejem, prędzej niż później wyobraża go sobie w pornograficznej sytuacji? Ziemkiewicz i jemu podobni modelowo dokonują tu projekcji. To się poddaje terapii, a nie reguluje życie innych pod swój problem. [Projekcja - w psychologii jeden z mechanizmów obronnych; przypisywanie innym własnych poglądów, zachowań lub cech, najczęściej negatywnych. Projekcja często uzasadnia agresywne zachowania poprzez podbudowywanie wiary w agresywne nastawienie całego świata i konieczność samoobrony. Definicja za wikipedią, dla zainteresowanych więcej w np. Siek, S. "Rozwój potrzeb psychicznych, mechanizmów obronnych i obrazu siebie"].

Deser jest tradycyjny (kisiel pitny z babolami):
"Co właściwie myślimy o homoseksualistach, jeśli już do myślenia o nich jesteśmy zmuszani? Moja osobista odpowiedź: jako chrześcijanin widzę w nich swoich braci i siostry, jako konserwatysta – współobywateli, których prawa i wolności muszą być szanowane tak samo jak moje. Jednak jako chrześcijanin domagam się, aby moralność publiczna była szanowana, a jako konserwatysta, aby rodzina cieszyła się ze strony wspólnoty i państwa szczególną opieką, albowiem wychowując dzieci, pełni ona w społeczeństwie rolę absolutnie kluczową."

O ochronie rodziny i upadku małżeństwa pisaliśmy tutaj. Nie jesteśmy wszak pewni czy statystyczne małżeństwo z kilkunastoletnim stażem, w którym strony się nienawidzą (często niejawnie i niewypowiedzianie) i ledwo z sobą wytrzymują, ale czują przymus (ekonomiczny czy kulturowy) bycia razem, powinno być chronione przed rozpadem z siłą granatu przykrytego woreczkiem ze śrubkami czy może to otoczenie i ich dzieci powinni być chronieni od rażenia takiego małżeństwa.... Bo jakie inne małżeństwa potrzebują jakiej ochrony???

Mimo wszystko on nas widzi jako współobywateli i braci. Nie ma co się jednak zachwycać. Czujemy, że po tylu warunkach wstępnych takie jest to widzenie współobywateli, że - parafrazując Filipiak - jak upadniesz i złamiesz nogę, to cię nie skopią na dokładkę, ale nie licz, że ci pomogą....

Suplement
Autor twierdzi, że działalność aktywistów gejowskich przyczynia się do wzrostu wrogości wobec tej mniejszości. Zadanie domowe na następny artykuł dotyczy przemyślenia roli agresji polityków wobec mniejszości i przyzwolenie władz na taki stan rzeczy jako czynnik sankcjonujący taką agresję.

Z życia wzięte

Gdyby kogoś interesowało, jak wyglądają nasze poranki, to proszę. Jest dokładnie tak samo, nie licząc kija do bejsbola ;-)

2007/10/24

A co będzie jutro?

Na Gazecie Pacewicz komentuje przepływy elektoratu i wróży, że polska scena polityczna będzie się jeszcze zmieniać. Nie czujemy czy zajmie to 3 czy 30 lat, ale śmiemy twierdzić, że jeszcze się na niej sporo musi wydarzyć, żeby dojrzała.

Mianowicie: póki co LiD stara się być podobny do PO, a PO stara się być podobny do PiS. No i z małymi niuansami, wszyscy są podobni i nijacy. Zwycięstwo PO to bardziej efekt mobilizacji niż atrakcyjnej wizji. Jakby miały wyglądać wyniki, gdyby nie głosować za odsunięciem kaczek, ale za określoną wizją programową partii? PO 35%, PiS 35%, LiD 20% i reszta 10%? No może LiD 15% i reszta 15%....

Tak nam się zdaje, że w jakiejś przyszłości:
1. PO powinna odnotować znacząca wymianę członków. Opuścić ją powinno skrzydło PiSowskie, którego miejsce jest w PiSie.

2. LiD powinien się rozpaść i prawa cześć jego szeregu powinna dołączyć do pozbawionej prawicy (i może wtedy liberalnej) PO, a z reszta powinna stworzyć prawdziwie lewicową partię z tymi, którzy teraz pałętają się poza LiDem.

Dopiero po tych dwóch operacjach mniej prawdopodobne staną się wieczne wędrówki elektoratu i samych posłów między niby różnymi partiami, które oferują wszystko to samo i nic, a jedyna różnica między nimi tkwi w stylu, a nie w treści...

2007/10/23

Turyści...

Wczoraj przeczytaliśmy o tym, jak to sześciu turystów zabiło młodego niedźwiadka w Dolinie Chochołowskiej. Najpierw poczęstowali jedzeniem. Zwabili głodne zwierzę, które z racji młodego wieku pewnie nie potrafiło się jeszcze znaleźć w nowej zimowej rzeczywistości. Szukało pożywienia, a potem pewnie zaczęło za nimi iść, więc go potraktowano śmiertelnie kamieniami. Jakby tego było mało, wrzucili je jeszcze do potoku.

Z pewnością miś nie atakował. Nic przecież na to nie wskazuje. Ani bardzo drobne obrażenia morderców, ani ślady na śniegu. To nie była obrona konieczna tylko szczyt głupoty i bezmyślności… Mamy nadzieję, że prokuratura przedstawi im zarzuty. Zgodnie z polskim prawem maksymalnie grozić im mogą dwa lata. To trochę beznadziejna kara, ale to specyfika polskiego kodeksu karnego. Za głupotę szkoda karać więzieniem, bo to drogo kosztuje. Za głupotę należy karać pracą na cele społeczne/ publiczne.


Wajrak w Wyborczej pisze
, że na Spitsbergenie, ktoś, kto nie udowodni, że zabił w obronie własnej i że rzeczywiście niedźwiedź zagrażał jego życiu, jest skazywany przez norweskie władze na liczące tysiące dolarów grzywny i dożywotni zakaz wjazdu na archipelag. Kilka lat temu za winnego został uznany polarnik, który strzelił do niedźwiedzia atakującego psa. Stwierdzono, że obrona psa nie może być usprawiedliwieniem dla zabicia niedźwiedzia. Tamtejsze władze wychodzą z założenia, że nieznajomość zachowań niedźwiedzi, nieumiejętna ocena sytuacji, nerwy i emocje nie mogą tłumaczyć ich zabijania. To ich królestwo i wchodząc do niego, musimy wiedzieć, co robimy i jakie zasady w nim panują. Tak samo powinno być w Tatrach, które są jedną z ostatnich w naszym kraju ostoi niedźwiedzia brunatnego.

Ktoś kiedyś powiedział, że poziom społeczeństwa, mierzy się jego stosunkiem do zwierząt… No to mamy obraz tego poziomu.

2007/10/22

Wesoły nam dzień dziś nastał...

PiS odsunięto od koryta przy "niespodziewanej wręcz mobilizacji Polaków". Również się cieszymy z wyniku wyborów. Dziwi nas jednak "powszechna mobilizacja", jak to zostało nazwane. 54% to dużo? 80% to może by było o.k. Pięćdziesięciu to się trzeba wstydzić i nie ma co się szczycić, że Polacy w chwilach wielkiej próby potrafią się zmobilizować (to mitomania). Jak się spsociło, to trzeba się spinać... Dobry przykład dała Warszawa (73,78%). A za granicą frekwencja wyniosła 83,5%. Tyle, że za granicą wygrał... PiS (58,56%) wobec 33,07% dla Platformy. LiD za granicą dostał 4,92% Dziękujemy, że wyjechaliście! (na tę chwilę nie ma jeszcze wyników krajów nowej emigracji)

Pewnie nigdy nie przestanie nas zastanawiać, że po dwóch latach - jak to mówi rzeczniczka TVP [czy już jest na wypowiedzeniu?] - "obsrywania się", nadal znalazła się 32% grupa tumanów, zdolna legitymizować PiS i tak uzdrawiać kraj.....

Obserwujemy jednak symptomy szczęśliwości. Dziś rano w Urzędzie Skarbowym pani powiedziała na dzień dobry do petenta K. "Bardzo się cieszę z wyniku wyborów. Bo może nareszcie zwolnią tą głupią wariatkę, moją szefową. Przyjęli ją jak PiS wygrał wybory".

Dwa pytania powyborcze:
1. Czy jeszcze niestworzony rząd rozsadzi się od środka zapraszając do swego grona Jana Marię Rokitę?
2. Czy dzisiejsze "Wiadomości" staną się anty-pisowskie i pro-PO, żeby nie iść tak od razu na bezrobocie?


UPDATE 23/10/2207

Szczęśliwie po dodaniu wyników nowej emigracji PO wygrywa za granicą z PiSem ok. 58% do 28%. W USA natomiast PiS ma 67%!

2007/10/21

Życie na gorąco. Podglądamy wyborców.

Kazik Marcinkiewicz w zdemoralizowanym Londynie zaczął lubić kolor różowy. Wybiera już nawet takie taksówki. Czyżby dopadło go homoseksualne lobby? Co Londyn robi z bogobojnym człowiekiem pokazywaliśmy na przykładzie Hanki.

Mama Jadwiga na wybory wzięła syna. Z właściwym sobie wkurwem na życie wymalowanym na twarzy, pilnowała czy syn aby na pewno równo składa kartki.... Czy mały zasłuży? Czy obejrzy dziś Dobranockę i dostanie kolację?

Na warszawskiej Pradze, do Obwodowej Komisji nr 145 w pobliżu zoo, głos przyszedł oddać słoń. Przechodnie przystawali z uznaniem po drugiej stronie okna.

2007/10/19

Wymowna cisza wyborcza

Już dziś ogłaszamy wymowną ciszę wyborczą. W niedzielę polowanie.

2007/10/18

Kino wyborczego niepokoju





Film dedykowany marketingowcom LiDu i PO.

2007/10/16

Życie na gorąco. Skandale, plotki, anegdotki

Anegdotki
Ochoczo zasiedliśmy dziś do komputera, bo doniesiono nam, że posłanka Sobecka chętnie modli się w intencji innych i przyjmuje zamówienia w tej sprawie na swojej stronie internetowej. Czym prędzej udaliśmy się wirtualnie do Torunia, na stronę sobeckakompeel, aby prosić o boskie wstawiennictwo. Chcieliśmy sformułować intencję krótką, ale poważną: "żeby nasz męsko-męski związek trwał po wsze czasy w miłości, scementowany instytucją małżeństwa i wzbogacony gromadką adoptowanych dziatek". Po podaniu maila zwrotnego i wciśnięciu "wyślij" mieliśmy czekać na potwierdzenie przyjęcia prośby, nadania numeru i wyznaczenia daty realizacji. Ale się przeliczyliśmy. Okazało się, że posłanka osobiście nie modli się za osoby trzecie, a jedynie udostępnia link do skrzynki zawodowców. Postanowiliśmy więc odpuścić. Posłanka i tak by się nami nie zajmowała...


Skandale
Urzekła nas historia z życia rodu Kaczyńskich znaleziona na Pardonie:
Marta K. do życia publicznego weszła dając się sfotografować z mężem i córeczką na plakacie wyborczym swojego taty. Tata, Lech Kaczyński, został prezydentem głosząc m. in. hasła prorodzinne. Także w czasie swojej kadencji zapowiadał, że poprze inicjatywy na rzecz umocnienia rodziny. Marta K. w tym czasie się rozwiodła i wyszła powtórnie za mąż. Zdarza się. Były mąż chciał się widywać ze swoim dzieckiem. Marta K. odmówiła. Jako powód odmowy podała, że to nie jest dziecko jej byłego męża. Czyli po rozwodzie zaprzeczyła dotychczas uznawanemu ojcostwu".
"NIE" twierdzi, że
Marta Kaczyńska złożyła stosowny wniosek, który ma dowieść prawdziwości jej słów w prokuraturze w Sopocie, a ta zgodnie z prawem wystąpiła o zaprzeczenie ojcostwa w Sądzie Rejonowym w Sopocie. Sąd w tej sprawie jeszcze się nie wypowiedział.

Przyznamy szczerze, że gdybyśmy to my byli byłym mężem Martusi i gdyby to nam wywinęła taki numer, pewnie rozerwalibyśmy ją na strzępy. I nie chodzi o to, że mąż nie był dawcą materiału genetycznego, tylko o to, w co wierzył przez kilka lat.... Współczujemy.... Cóż, zawsze powtarzamy, że o upadku rodziny i konieczności ochrony rodziny najgłośniej krzyczą te rodziny, które same są wątpliwej jakości.


Plotki
Znaleźliśmy zapowiedź najnowszej książki Żurawieckiego:
"Bohater powieści zakłada sobie profil w gejowskim portalu randkowym, za pośrednictwem którego nawiązuje liczne znajomości i romanse"
No słyszeliśmy, że nieroztropne zachowanie w otoczeniu Bartka można przypłacić odnalezieniem się w książce ("Trzech panów w łóżku, nie licząc kota") Tylko bardzo nas ciekawi, jak randkowy Bartoch przesiewał, że do książki zakwalifikowało się tylko 66 kandydatów. Czekamy z niecierpliwością na rozwiązanie zagadki.

No i jakoś na zakończenie:
"Znany z bezpardonowych ataków na politycznych rywali poseł PiS [zwany bulerierem - przyp. KiK] złagodniał. Wszystko za sprawą swojego nowo narodzonego synka Olgierda
Syn Kurskiego urodził się w gdańskim szpitalu, poród odbył się przez cesarskie cięcie. Junior ważył 3,7 kilograma i miał 56 centymetrów. To moje oczko w głowie - powiedział gazecie poseł PiS." -donosi Pardon.
A co z licencjami na rozmnażanie niebezpiecznych gatunków?