Gazeta rozpoczęła świetną akcję "Powrót taty", narodową terapię relacji ojcowie-ich dzieci. A właściwe braku takiej relacji i terapię tego skutków...
"Zaczynamy rzecz poważną i delikatną - rozmowę o nieobecności ojca, jego zanikaniu w życiu rodzinnym, braku więzi z własnymi dziećmi. Sporo się o tym pisze, tak też podpowiada nam doświadczenie: gdy byliśmy dziećmi, liczyła się raczej mama. Teraz, gdy mamy dzieci, próbujemy zostać ojcami i nie zawsze to wychodzi. Nie mieliśmy ojców, nie zostajemy ojcami."
Na stronie są trzy przykre, ale prawdziwe listy synów opisujących ojców - mamy wrażenie - częstszych niż rzadszych. Rzadkie jest natomiast to, że ktoś sobie sprawę przemyślał, miał odwagę opowiedzieć i stara się nie powielać takiego wzorca z pokolenia na pokolenie...
Przydałaby się też inicjatywa "Odwrót mamy". Bo Matka Polka rodzi się z misją poświęcenia dla dzieci. Od lat wczesnej młodości musi sobie "życie jakoś ułożyć" szybko znajdując męża, a potem musi być dzielną matką, świat sobie wyłącznie wokół dzieci organizującą.
I układ chodzi znakomicie (tylko wszystkich po cichu kaleczy): ojciec, jak w powyższych listach: nie więcej niż domowy operator śrubokręta, najczęściej analfabeta emocjonalny i niemota werbalny, a dodatkowo najwyżej zarabiacz (dawniej myśliwy). Matka zaś w tym układzie stopniowo staje się zapuszczoną, nieatrakcyjną, styraną życiem, nudną zrzędą, której świat się skurczył do rozmiarów kuchni, zainteresowania do problemów "jak wywabić plamę", a plany i ambicje uszły nim wzeszły. Swoją obecnością męczy i męża i z czasem dzieci, jeśli nie zauważyła, że już dorosły i nie potrzebują dłużej matkowania. Staje się bezużyteczna, bo życie na nie straciła, nie zadbawszy o siebie (chyba że je od siebie uzależniła, a wtedy biada synowym i zięciom...).
Mama z tatą muszą jednak pracować nad swoim uzdrowieniem razem. Tata nigdy się nie uzdrowi, jeśli mama w sposób domyślny będzie uważać, że mężczyźni się do dzieci nie nadają i powinni trzymać się od nich z daleka... Sama też się nie odciąży i nie znajdzie dla siebie czasu, jeśli będzie twierdzić, że on z natury nie nadaje się do nakarmienia dzieci albo włączenia prania. Może za pierwszymi trzema razami, owszem, się nie nadaje, ale za kolejnym się nauczy, bo należy do gatunku homo sapiens... Niech ilustracją będzie Małgorzata i Marcin:
Małgorzata jest typowym przykładem nowoczesnej matki. Odstawią dziecko od piersi po 3 miesiącach, żeby móc od razu wrócić do pracy i zająć się też sobą, a zanim mała skończyła pół roku, wyjechała na kilkunastodniowe wakacje zagranicę. Musiała odpocząć. „Nie robię dziecku krzywdy, przecież potrzebna jest mu szczęśliwa i wypoczęta matka, a nie wiecznie marudząca i nieszczęśliwa” – twierdzi. Potem wyjechali na wspólny, kilkudniowy urlop, dziecko zostawiając u rodziców Małgosi. Dzieckiem zajmują się na zmiany. W nocy wstają do niej po kolei. „Zdarza się, że mała budzi się kilka razy, a ja nawet tego nie zauważam, bo wstaje do niej Marcin” śmieje się Małgosia. Zaraz po urodzeniu, Małgosia zaczęła dbać o siebie, chodzić na siłownię, do kosmetyczki, żeby nie „zgnuśnieć”, jak mówi. Jest szczęśliwą matką, ale nadal pozostaje przede wszystkim kobietą. Obydwoje z mężem zgodnie twierdzą, że taki układ jest najzdrowszy. „dziecko nie może zabierać całego życia. Musimy mieć coś także dla siebie, inaczej będziemy mieć do małej pretensje, że przez nią, straciliśmy nasze hobby, zamiłowania, że zatraciliśmy część siebie” twierdzą zgodnie.
I układ chodzi znakomicie (tylko wszystkich po cichu kaleczy): ojciec, jak w powyższych listach: nie więcej niż domowy operator śrubokręta, najczęściej analfabeta emocjonalny i niemota werbalny, a dodatkowo najwyżej zarabiacz (dawniej myśliwy). Matka zaś w tym układzie stopniowo staje się zapuszczoną, nieatrakcyjną, styraną życiem, nudną zrzędą, której świat się skurczył do rozmiarów kuchni, zainteresowania do problemów "jak wywabić plamę", a plany i ambicje uszły nim wzeszły. Swoją obecnością męczy i męża i z czasem dzieci, jeśli nie zauważyła, że już dorosły i nie potrzebują dłużej matkowania. Staje się bezużyteczna, bo życie na nie straciła, nie zadbawszy o siebie (chyba że je od siebie uzależniła, a wtedy biada synowym i zięciom...).
Mama z tatą muszą jednak pracować nad swoim uzdrowieniem razem. Tata nigdy się nie uzdrowi, jeśli mama w sposób domyślny będzie uważać, że mężczyźni się do dzieci nie nadają i powinni trzymać się od nich z daleka... Sama też się nie odciąży i nie znajdzie dla siebie czasu, jeśli będzie twierdzić, że on z natury nie nadaje się do nakarmienia dzieci albo włączenia prania. Może za pierwszymi trzema razami, owszem, się nie nadaje, ale za kolejnym się nauczy, bo należy do gatunku homo sapiens... Niech ilustracją będzie Małgorzata i Marcin:
Małgorzata jest typowym przykładem nowoczesnej matki. Odstawią dziecko od piersi po 3 miesiącach, żeby móc od razu wrócić do pracy i zająć się też sobą, a zanim mała skończyła pół roku, wyjechała na kilkunastodniowe wakacje zagranicę. Musiała odpocząć. „Nie robię dziecku krzywdy, przecież potrzebna jest mu szczęśliwa i wypoczęta matka, a nie wiecznie marudząca i nieszczęśliwa” – twierdzi. Potem wyjechali na wspólny, kilkudniowy urlop, dziecko zostawiając u rodziców Małgosi. Dzieckiem zajmują się na zmiany. W nocy wstają do niej po kolei. „Zdarza się, że mała budzi się kilka razy, a ja nawet tego nie zauważam, bo wstaje do niej Marcin” śmieje się Małgosia. Zaraz po urodzeniu, Małgosia zaczęła dbać o siebie, chodzić na siłownię, do kosmetyczki, żeby nie „zgnuśnieć”, jak mówi. Jest szczęśliwą matką, ale nadal pozostaje przede wszystkim kobietą. Obydwoje z mężem zgodnie twierdzą, że taki układ jest najzdrowszy. „dziecko nie może zabierać całego życia. Musimy mieć coś także dla siebie, inaczej będziemy mieć do małej pretensje, że przez nią, straciliśmy nasze hobby, zamiłowania, że zatraciliśmy część siebie” twierdzą zgodnie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz