2007/11/18

Mundury i znajomi Ryśka G.

1. Aleksander Szczygło płakał, żegnając się z wojskiem... Bo jak mówi: "pożegnanie ze szczególnym miejscem, jakim jest Ministerstwo Obrony Narodowej, z siłami zbrojnymi, ludźmi, którzy narażają zdrowie i życie np. na misjach zagranicznych, budzi wiele emocji". Szlochał również Sikorski, kiedy swego czasu żegnał się z wojskiem. Bo oczywista też czuł się blisko związany. No proszę, a mówią, że to panny sznurem za mundurem....

A może te emocje to wojskowe stosunki podległości i uległości, klimaciki moro, wydawanie i wykonywanie "małych rozkazików"?
Praca marzeń dla zainteresowanych...


No dobra, żarty żartami. Kiedy facet płacze to zdrowe... bo jego wytrzymałość wcale nie jest większa niż kobieca, co najwyżej "większą wypada mu mieć" z powodów kulturowych, więc statystyczny biedak sporo w sobie tłumi (aż kiedyś wybucha).... Tak sobie jednak pomyśleliśmy, że praca, nieważne jak fajna, to obiektywnie rzecz ujmując, dziwny "obiekt" do płakania. A tym bardziej, jeśli ta praca jest z czasowego nadania i na dodatek jest to wojsko. Bo przecież kochanie tylu chłopców musi być wyczerpujące, a i chyba łatwo o pomieszanie swoich fascynacji, kultu siły i munduru z całą resztą.... Dobrze, że krótko ministrowali, bo kiedy praca to życie, zazwyczaj coś jest nie tak. Taki Macierewicz też tak ma, chociaż on z kolei bardzo kocha przesłuchiwać... Niektórzy twierdzą, że to patriotyzm, ale to bardzo odważna teza, niekoniecznie prawdziwa...

2. Rysiek Grobelny zna kilku homoseksualistów (trudne słowo) chwali się dziennikarce Gazety. Jeden z Kaczyńskich kiedyś też się takimi znajomościami na "szczytach władzy w Polsce" chwalił (co wobec chłopców od wojska opisanych wyżej zyskuje na wiarygodności), ale obaj panowie twierdzą, że to prywatna sprawa ich znajomych i o "tym" ze swoimi znajomymi nie rozmawiają....

Prawdę mówiąc my też zazwyczaj nie mamy najmniejszej ochoty rozmawiać na ten temat, ale jakoś musimy odpowiadać na całkiem bezpośrednie, często i zazwyczaj nie na miejscu zadawane pytanie: "Czy ma Pan żonę?"
No więc możemy odpowiadać:
1. Eh, eh, nie, jeszcze nie, dopiero za kilka lat planuję, jeszcze młody jestem
[jeśli jest to rozmowa kwalifikacyjna, to jest szansa, że szefów spragnionych pracoholików nawet oczarujemy]
2. Eh, eh, nie, nie mam, żyje w nieformalnym związku, może za kilka lat się to zmieni
[jakże pełna nadziei jest odpowiedź]
3. Eh, eh, no niezupełnie...
["Coś plącze" myśli sobie pytający, przecież wszyscy mają żony albo dziewczyny]
4. A co cię to kurwa obchodzi zjebany chuju/ zjebana pizdo?
[odpowiedź pytaniem na pytanie zazwyczaj wstrzymuje postęp konwersacji i zaburza jej naturalną dynamikę]
5. Nie, mam faceta.
[jedni wtedy mówią, że się obnosimy, inni tracą czasowo zdolność mowy, co ma takie samo znaczenie albo liczymy na neutralną reakcję lub mądrość pytającego i kalkulujemy, ile tak czy srak będziemy sie namęczyć, żeby zwalczyć stereotypy i udowodnić, że nie jesteśmy niebezpieczni .]

Ot, takie to są niechciane rozmowy o seksualności. Kiedy Rysio czy inny Kazio mówi: "Znam prywatnie kilku homoseksualistów. Cenię ich jako fachowców w różnych dziedzinach. Ale gdy się spotykamy - ani ja nie rozprawiam o ich homoseksualizmie, ani oni o tym, że ja jestem heteroseksualny" to pokazuje, że jego homofobia nie pozwala mu na strawienie całkiem prostych faktów, a pokraczną znajomość, gdzie nigdy nie pada "Co tam u Halinki, gdzie jedziecie na Sylwestra?" nazywa koleżeństwem. Chyba, że znajomi Rysia seksualności nie mają, bo na przykład mają 40 - 60 lat i żyją z mamą albo/ i kotem. Wtedy faktycznie się z nimi o seksualności w sposób naturalny nie rozmawia, a "Co tam u Halinki" zastępuje "Co tam u Alika?".

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Marudy jesteście. Z kotem tez można mieć zdrową relację, poza tym zoofile są chyba w RP prześladowani znacznie bardziej od gejów - toż, o ile pamiętam, ustawowo zakazuje im się nawet oglądania pornografii. I dziwić się potem, ze taki chodzi sfrustrowany i wszędzie widzi Układ i spiski...